O włos

Golden State są teraz 7 - 4 a Detroit 4 - 7. Warriors to już nie śmieszny Nellie ball tylko dobrze zorganizowana drużyna z Monte Ellisem, który jest aktualnie najlepszym strzelcem ligi i Stephenem Curry. Ale David Lee jest kontuzjowany, a Pistons wygrali z już nimi u siebie. Niestety przegrywając 23 pkt do przerwy, nie udało się, mimo zaciekłej pogoni, wygrać tego meczu. Warriors prowadzili momentami 32 pkt w drugiej kwarcie.
Prawie udaną pogoń drużyna zawdzięcza raz jeszcze Benowi Gordonowi i Charliemu V, którzy zdobyli 14 i 18 pkt grając tylko 18 i 25 min. Gordon miał niesamowitą serię w czwartej kwarcie i gdyby nie zaczął siłować rzutu jak przestało wpadać, mógł doprowadzić do końcowego sukcesu. Nie będę się już rozpisywał nad zbyt krótkim czasem gry dla obu panów. Oczywiście nie jest pewne, czy wychodzą w pierwszej piątce i grając ponad 30 min, zachowaliby skuteczność i grali wystarczająco dobrze w defensywie, ale chyba warto spróbować. W przypadku Gordona, taki scenariusz już zdął egzamin i co? I nic!!
Austin Daye wrócił do podstawowego składu i przedłużył swój rekord trafionych trójek do 10, żeby w końcu raz spudłować. Ponownie nie grał dużo w drugiej połowie, ale na początku było przyjemnie patrzeć jak ładnie składa się do rzutów i trafia!!
Maxiell dla odmiany grał niecałe 6 min, a Monroe 18. Żaden nic wielkiego nie pokazał, moze oprócz bloku Monroe'a, który został wykonany gdy piłka była w szczywtowym momencie lay up'a.
Tay Prince znowu starł się z Kuesterem, który się nieźle wściekł, ale wystawił Prince'a w drugiej połowie i nie krytykował go w mediach. Co do Prince, a, to zaczął mecz 3 na 3 i potem dołożył jeszcze kilka. Ale w samej końcówce nie zauważył (??) pod koszem niekrytego Stuckey'a, który skakał i machał rękami, jakby się topił, a i tak się na podanie nie doczekał.
Mecz był dramatyczny - typowy mecz dwóch połów - i przez to interesujący. Rotacje Kuestera znów pozostawiają wiele do życzenia. Gubi przydatnych zawodników na ławce i jak wierzyć plotkom, oprócz Stuckey'a, Prince'a, również Austin Daye i Ben Gordon wyrażali swoje niezadowolenie z pomysłów trenera. Gdzie to prowadzi? Na razie nigdzie. Prince pewnie zostanie sprzedany, chociaż patrząc na jego umiejętność czytania gry, trudno go będzie dobrze zastąpić. Mimo tego powinien odejść, żeby zwolnić miejsce Daye'owi, a ciężar rozgrywania i podejmowania decyzji musi unieść ktoś inny (nie koniecznie jeden gracz). Konflikty z trenerem mogą być tym, co przekona Dumarsa do rozstania z Tay'em. Natomiast, jak Pistons zostaną sprzedani, nie liczyłbym na to, że Kuester długo popracuje. Chyba, że odejście Prince'a, tudzież lepsza passa poprawi stosunki w zespole.
Teraz wśród najwięcej grających są wyraźnie dwa, albo trzy obozy. Weterani - Wallace, Hamilton, Prince, młodzi - Daye, Stuckey, Villanueva, Gordon. Poza stosunkami osobistymi, ci gracze prezentują zupełnie różne style i kiedy na boisko wchodzi 2nd unit, wygląda jakby grała inna drużyna. Ma to swoje zalety, ale czas zacząć scalać ekipę, żeby wykorzystywać różnorodność talentów, a nie pielęgnować frakcje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz