Rodney Stuckey


Nie jestem wielkim fanem RS. Nie to żebym go jednoznacznie nie lubił, ale irytuje mnie jego zbyt częste atakowanie obręczy, kosztem dzielenia się piłką. Ponadto, wobec zwyżki formy McGrady'ego, widać gołym okiem kto ma, a kto nie ma przeglądu pola i wyczucia jak i kiedy obsłużyć kolegów podaniem. Muszę jednak zaznaczyć, że nie przyłączam się do chóru zawodzących, że Stuckey nie jest prawdziwym playmakerem. Nie jest, ale jest solidnym graczem, który może z powodzeniem być starterem w dobrej drużynie.
Przed sezonem Stuckey zapowiadał, że będzie liderem. Nie było to może zbyt rozsądne, biorąc pod uwagę, że szatnię dzieli z nim Ben Wallace i Tayshaun Prince - gracze o wiele bardziej utytułowani i zasłużeni dla klubu. No, ale zasługi nie grają, więc teoretycznie młody lider może prowadzić drużynę, w skład której wchodzą weterani. Tak się nie stało. Stuckey nie jest tym który prowadzi grę i ciągnie drużynę. Widać, że nie jest też tym, który najbardziej stara się komunikować, mimo że zapowiadał, że teraz będzie boiskowym krzykaczem.
Tym którzy myśleli, że Stuckey przeistoczy się w Chrisa Paula, albo klon Chauncey Billupsa dziękujemy. Ale ci, którzy liczyli na kolejny rok postępu, nie zawiedli się. Statystycznie Stuckey wygląda trochę lepiej jeżeli chodzi o asysty i straty, a trochę gorzej punktowo (2010/11-2009/10: asysty 5.1 - 4.8, straty 2.21 - 2.23, punkty 15.3 - 16.6). Trzeba zaznaczyć, że gra średnio 3 minuty krócej i ma w drużynie o wiele więcej opcji ofensywnych, niż w zeszłym sezonie. Poprawił skuteczność trójek na 0.268 z 0.228 i co najważniejsze o wiele pewniej czuje się w rzutach z półdystansu. Dalej agresywnie atakuje obręcz i miło jest popatrzeć jak z niektórych przeciwników robi siekankę. Szerszy niż w zeszłym roku skład, sprawia, że Stuckey rzadziej ma piłkę w rękach, co wyraźnie mu służy. Kiedy nie musi rozgrywać, tak jak w meczu z Grizzlies, widać jak dobrze rusza się bez piłki, jak jest szybki i umie po prostu wkręcić obrońcę w parkiet. Wtedy musiał jeszcze dzielić obowiązki PG i SG. Natomiast we wczorajszym, wygranym meczu z Raptors, jako zmiennik T-Maca na jedynce zagrał Will Bynum. To pozwoliło RS ustabilizować pozycję. Był skuteczny (20 pkt) i agresywny (12 osobistych, co jest wyrównaniem rekordu w tym sezonie).
Tak, Stuckey nadal potrafi mnie irytować, ale ilu graczy wybranych z 15 numerem w drafcie było lepszych od niego. Na pewno by się tacy znaleźli, ale też na pewno Stuckey byłby w czołówce tej kategorii. Oczywiście ustawianie go na dwójce, tworzy kolejne problemy w rotacji Tłoków. Co z Benem Gordonem, nie mówiąc już o Ripie Hamiltonie, który wobec spekulacji transferowych, aktualnie został posadzony na ławę? Pistons są w przebudowie i los nikogo nie jest pewny, ale sądzę, że Stuckey, wraz z Jonasem Jerebko, Gregiem Monroe, Austinem Daye'm będzie częścią przyszłego składu Tłoków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz