Officially streaking!!!


Yeah!! Pistons wygrali z Dallas. W newralgicznej trzeciej kwarcie ponownie udało im się wypracować przewagę, która do końca meczu pozostała niezagrożona. Wspominając potyczki z Dallas w zeszłym i w bieżącym sezonie, wyłania się obraz Dirka Nowitzkiego demolującego Tłoki i ogólnej dominacji podkoszowych z Mavs. Nie tym razem!! Pistons wydali Mavs twardą walkę na obu tablicach, dobrze dzielili się piłką, a drobni obrońcy co chwila rozbijali obronę Dallas penetracjami. Niniejszym Detroit pierwszy raz w tym sezonie zaliczyło trzy wygrane pod rząd. I nie były to zwycięstwa przypadkowe. Nowy pomysł na rotację nie tylko przynosi pożądane efekty, ale sprawia graczom (oprócz Ripa Hamiltona) radość. Energia, chęć do pomagania sobie i dzielenia się piłką są widoczne gołym okiem. Może Pistons i John Kuester przeszli przez czyściec pierwszej połowy sezonu, żeby odnaleźć się w drugiej. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Ponownie ciężko zdecydowanie wyróżnić jednego gracza. wszyscy zagrali dobrze lub bardzo dobrze. W pierwszej lidze na pewno znajdzie się Rodney Stuckey (20 pkt przy 6 na 8 z gry, 6 asyst, 1 blok w 30 min), który błyszczy na dwójce, atakując obręcz ze skrzydła; Tayshaun Prince (19 pkt, 5 asyst, 5 zbiórek), który ofensywnie rozgrywa najlepszy sezon w karierze a w meczu z Mavs przekroczył barierę 8,000 zdobytych ounktó; Greg Monroe (16 pkt, 9 zbiórek, 4 przechwyty (!!!) - jeden na JJ Berrei, zakończony przedryblowaniem 2/3 boiska i wsadem, został akcją meczu), który po prostu gra z każdym meczem lepiej. Kolejni bohaterowie to Tracy McGrady, który mimo skromnych statystyk, grał na swoim normalnym ostatnio, wysokim poziomie, Charlie V (3 trójki, 6 na 9 z gry), Ben Gordon (11 pkt, 3 asysty), Will Bynum, który nakręcał tempo gry drugiego składu. Austin Daye nie miał dobrego meczu w ofensywie, ale zebrał 8 piłek. Osobnym przypadkiem jest Chris Wilcox, który od kilku spotkań chyba jedzie na suplach Roberta Burneiki. Takiej energii, waleczności i produktywności, którymi nadrabia braki w defensywie, chyba nikt się po nim nie spodziewał.
Ale tak jak już pisałem, osiągnięcia indywidualne są tu sprawą drugorzędną, bo jakich kto by nie miał statystyk, wszyscy grali zespołowo i cieszyli się grą, a ławka kipiała wesołością. Piękny widok;-)) Polecam http://www.nba.com/games/20110117/DALDET/gameinfo.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz