DET - BOS 82 : 86

Nie chce mi się silić na bardziej płomienny tytuł, bo ten mecz był nudny. Czy był słaby? Nie, nie był. Dobra defensywa, wyrównany. Pistons prowadzili, żeby w końcówce stanąć i ostatecznie przegrać. Nie to żeby podejmowali absurdalne akcje, czy mieli głupie straty. Po prostu nie wpadało. Ray Allen, który miał kiepski dzień, trafił w ostatniej akcji trudną dwójkę, która miała być trójką. Nikt z obu drużyn nie miał hot hand. Trzeba pochwalić Pistons za walkę i intensywność w grze z najlepszym zespołem na Wschodzie, a zganić za nieumiejętność wykończenia w końcówce. Ale co zrobić!? Nie wpadało ...
Greg Monroe miał 13 pkt i 9 zbiórek przeciwko jednemu z najlepszych frontcourt ligi. Ładnie kończył po pickach, obcięciu do lini, itp. Tayshaun był chyba najlepszym graczem Tłoków - wygrywał 1 na 1 i podejmował dobre decyzje. Mimo przegranej, Pistons potwierdzili, że nadal są na dobrej drodze, żeby wydobyć się z dołka na powierzchnię (nie mylić ze szczytem).
Niewątpliwą ozdobą meczu był Shaq rzucający się na parkiet po bezpańskie piłki. Wszystko trzeszczało!! Natomiast pojawił się problem ze wstaniem. Garnett raz mu pomógł, ale w trosce o swój kręgosłup, przy kolejnych upadkach zaprzestał wysiłku. Może w TD Garden powinni postawić dźwig, bo Shaqowi coraz trudniej wstać bez pomocy, a wola walki pozostaje. To wszystko może się źle skończyć!!
Skrót http://www.nba.com/games/20110119/DETBOS/gameinfo.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz