Pistons zapomnieli o obronie i czwartej kwarcie

Pistons przystępowali do tego meczu osłabieni brakiem m.i.n Bena Wallace i to było widać. Jednym z pierwszoplanowych bohaterów Knicks w tym meczu został Timofiej Mozgov (23 pkt, 14 zbiórek).Greg Monroe robił co mógł zaliczając pierwszą w dziewięciu meczach double - double (15 pkt, 17 zbiórek!!! ), ale nie dostał od kolegów należytej pomocy na tablicach i w zastawianiu. Tak jak Ben Gordon (35pkt) nie dostał dostatecznej pomocy w ofensywie. Jednak Pistons remisowali po trzech kwartach i kontrolowali sytuację. Niestety w czwartej stanęli w ofensywie i nie byli w stanie odbudować się w obronie. Knicks odwrotnie, przez co wygrali tą część i całe spotkanie 18ma.
Ben Gordon był "on fire"!! Dobrze widzieć go w takiej formie. Tay Prince i Tracy McGrady zagrali nieźle, ale brak wsparcia z ławki, jak również przetrzebiony kontuzjami i innymi kwestiami, skład nie był w stanie wytrzymać tempa meczu. Co do tempa, to Pistons nie kontrolowali go, pozwalając Knicks na, charakterystyczne dla nich, wysokie zdobycze punktowe. Dopóki dotrzymywali kroku w ofensywie, wszystko było 50:50. Jak atak przestał działać, objawiły się największe bolączki drużyny - kiepska obrona pomalowanego i ... kiepska obrona w ogóle. Tu skrót http://www.nba.com/games/20110130/DETNYK/gameinfo.html
P.S.
Co do Knicks, to kibicowałem im back-inna-days. Czasy Johna Starksa, Pata Ewinga, Charlesa Oakleya. Potem Allen Houston, Latrell Sprewell, Larry Johnson. Zawsze ceniło się twardość  i zadziorność. Obecni Knicks na pewno są na fali wznoszącej. Chciałbym żeby Pistons byli też  już w tym momencie, kiedy podwaliny są położone i kierunek obrany. A może jeszcze uda im się wzmocnić fundamenty Melo Anthony'm!! Knicks grają uskrzydleni dopingiem publiczności, w jednej z najlepszych hal - i mam tu głównie na myśli liczbę osób, które stawiają się nawet gdy drużyna dołuje. Inna sprawa, że często ją wtedy wygwizdują. Ale jakoś nie mogę przekonać się do ofensywnego przechyłu Mike'a D'Anthony'ego. To wszystko wydaje mi się takie dobre do czasu, czyli do play-off. Wiem, że nie jestem oryginalny, ale w sumie życzę Knicks jak najlepiej, a czy tędy droga ... Cóż, czas pokaże. Niby zaczęli grać lepiej w obronie, czego próbką była choćby wczorajsza czwarta kwarta z Pistons. Ale wciąż mają w pierwszej piątce graczy o tak kiepskich instynktach defensywnych, że aż zęby bolą. Nadal są jednak w budowie, więc będę się przyglądał z uwagą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz