Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim ...

... kibicu Detroit Pistons tym zniknieniem swoim. A ci, którzy nie zniknęli muszą czuć się naprawdę źle. Pistons starają się w defensywie, próbując nadrobić braki wzrostu. Czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej. Ale w ataku nie grają nic. Nie chodzi o to, że stoją, tylko, że nie trafiają, obwodowi robią straty i naprawdę ciężko się na to patrzy. Ja odpadłem... Jedyny jasny punkt wczoraj przeciwko Bulls to Greg Monroe, który m.i.n  miał 6 asyst - najwięcej w drużynie. Brr...
* * *
Niestety, jak można było przypuszczać, wizyta Mavs w the Palace też nie przyniosła pozytywnego przełomu. Naprawdę zacząłem doceniać Rodneya Stuckey, bo pod jego nieobecność Tłoki nie mają żadnej stabilności w backcourt. Knight i Ben Gordon, poza tym, że niewysocy, tracą dużo piłek. Po części wynika to z procesu uczenia się nowego sytemu, ale tylko po części. Will Bynum, choć wczoraj skuteczny, ze swoją energią, też nie jest czynnikime stabilizującym. A tego jednak wymaga się od rozgrywających. Problem też w tym, że nawet jak Knight i Bynum grają przyzwoicie, większość punktów Pistons zdobywają po grze 1 na 1, bez asyst, a to zły znak. Oglądałem ostatnio kilka meczów słabszych drużyn i na teraz chciałbym żeby Pistons mieli na PG kogoś takiego jak Luke Ridnour czy DJ Augustin. Gracze nie spektakularni, ale wywiązujący się poprawnie ze swoich zadań. Mam nadzieję, że Knight wyrośnie na kogoś lepszego, ale na razie, z racji braku doświadczenia, nie ma przynajmniej tej niezbędnej solidności.  Jonas Jerebko próbuje rzutów z dystansu, w czym nie jest skuteczny i spala się w walce na tablicach. A Greg Monroe kontynuuje swoje postępy.

5 komentarzy:

  1. No cóż nie ma za wiele co komentować, proponuję minutę ciszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Panowie łatwo byc kibicem jak dobrze idzie. Ja jestem kibicem pistons od czasów legendarnych bad boys. Wiele lat było chudych jeden pierścień po tylu latach i znowu bieda. Jednak zawsze jeżeli chodzi o nba to liczyć się dla mnie będzie tylko jedna drużyna - detroit pistons.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet zagorzałego kibica, za którego się uważam, może dopaść frustracja i zwątpienie. Oglądam każdy mecz i widzę, że na razie, mimo starań coacha, nie udało się nawet nadać właściwego kierunku. Drużyna jest źle skomponowana i nie dość, że nie wygrywa, to źle się ją ogląda. A przypominam, że jesteśmy po trzech latach zawieszki pod kierownictwem Johna Kuestera, a wcześniej Michaela Curry. Naprawdę, łatwiej kibicować wielu średniakom, gdzie drużyna może nie wygrywa za często, ale ma przynajmniej jakąś równowagę. Przyznaję to ze smutkiem, ale fani Pistons są naprawdę wystawieni na ciężką próbę. A co do chudych lat, to przy okazji ostatniego tytułu, przez 5 lat mieliśmy topowy team - finały, finały konferencji, walka w play off. Teraz jest chyba gorzej niż w latach 93-95. Czekam aż lepsze dni nadejdą ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam że kibic pistons powinien sie cieszyć zarówno z wygranych jak i porażek. Radość z wygranych jest oczywista, a z porażek też się cieszmy bo przybliżaja naszą drużynę do wysokiego draftu.Także panie Krzysztofie nie ma sie co frustrować tylko ze spokojem oglądać mecze i saczyć zimne piwko.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale to oznacza kibicowanie porażkom - trudna sprawa. Jakbym mieszkał w okolicy Detroit, to chętnie bym sobie sączył piwko w The Palace z ziomkami, nawet przy najgorszych występach. Tymczasem przykro patrzeć na te puchy na trybunach (http://www.freep.com/article/20120111/COL22/201110467/Michael-Rosenberg-As-if-attendance-was-Pistons-only-issue). To były trudne mecze. Teraz Milwaukee i Charlotte na wyjeździe, a potem GSW u siebie. Może Pistons się odbiją.

    OdpowiedzUsuń