Rodney Stuckey i inne dobre chłopaki...

... pokonali, zmęczonych bo zmęczonych, ale Portland Trailblazers. A Stuckey zrobił tak:

Cóż, niestety to był koniec miesiąca miodowego, Stuckey'mu odnowiła się kontuzja a Pistons zostali rozgromieni w Oklahoma City. Wobec kontuzji Willa Bynuma i absencji Bena Gordona, spowodowanej problemami osobistymi, jeszcze więcej minut otrzyma nowo podpisany ze stowarzyszonego z Pistons klubu D-League Fort Wayne Mad Ants, Walker Russell Jr. Russell jest typowym grinderem. Gra twardo, z poświęceniem i wie jak grać. Szkoda, że kiedy wrócą Stuckey, Bynum i Gordon, pewnie zostanie z powrotem odesłany do D-League. Mam nadzieję, że swoją grą z Pistons przynajmniej wywalczy sobie w przyszłości miejsce w składzie innej drużyny NBA.
Co do wczorajszego pogromu, a raczej na jego marginesie, pogodziłem się już ze strategią docierania młodzieży i tankowania w drafcie. Ale zastanawiam się, czemu Pistons nie wykorzystali przynajmniej jednego z dwóch do niedawna wolnych miejsc w składzie na sprowadzenie kolejnego zawodnika, najchętniej wysokiego. Patrząc wczoraj na Cole'a Aldricha, przypomniało mi się, że został ostatnio wymieniony na stronie Hoopsworld jako gracz pogrzebany na końcu ławki. Można też było podpisać Kyrylo Fesenko. Takie ruchy niewiele by zmieniły w naszej pogoni za dobrym numerem w drafcie, ale drużyna przecież chce i stara się wygrywać, więc ktoś, kto może zapewnić kilka zbiórek więcej i rozdać parę fauli, mógłby się przydać. Z drugiej strony mamy Vernona Macklina, który jeszcze za bardzo nie powąchał parkietu i pojawia się w końcówkach, kiedy już jest pozamiatane, tak jak wczoraj. Natomiast co do samej rotacji i jej zawężenia nie mam zastrzeżeń. Po prostu nie za bardzo jest kim grać, choć w kwestii zgrania jest jeszcze wiele do zrobienia i progres jest jak najbardziej możliwy.

4 komentarze:

  1. Wielkim problemem Pistonsów jest to, że nie mają zawodnika który ma ustabilizowaną formę. Nie ma pewniaka który w każdym meczu zdobędzie te 15-18 punktów. Obojętnie który zawodnik zdobędzie w jakimś meczu ponad 20 punktów, to w następnym mniej niż 10. Wydawało się że takim zawodnikiem-pewniakiem będzie Monroe, ale po paru naprawdę świetnych występach zalicza teraz średnie, żeby nie powiedzieć że nawet słabe (jak na jego potencjał).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Monroe'a i tak trzeba być zadowolonym. Robi duże postępy a jest jeszcze bardzo młody. Poza tym w zeszłym sezonie tylko stawiał zasłony i rolował + brał co się dało na atakowanej desce. W tym ustawiają go w post up i ma rzucać, wchodzić lub odgrywać. To naprawdę zasadnicza zmiana roli. Monroe nie jest skoczny ani dynamiczny, więc musi sobie wypracować inne sposoby i to robi. Ale ma 21 lat i będą mu się zdarzały słabsze mecze. Z Portland wcale nie grał źle, tylko ofensywa szła przez backcourt, bo Stuckey i Knight grali dobrze. Z OKC Perkins i Ibaka go zdominowali. Zgadzam się, że Pistons potrzebują stałości. Takim graczem, po uporaniu się z urazami, jest Prince, ale to za mało.

      Usuń
  2. No jak narazie Prince jest także bardzo nierówny ale jemu trzeba dac jeszcze trochę czasu. Jeżeli chodzi o Monroa to niestety sytuacja wymaga od niego już teraz dojrzałości, bo niestety jest jedynym wysokim zawodnikiem nadającym się do gry. Jestem trochę rozczarowany grą niskich zawodników. Nie mam na myśli Knighta, ale stuckeya i Gordona. Graja bardzo nierówno i do tego beznadziejny, wręcz tragiczny Daye no i jest taki efekt jaki jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że lockout to najgorsza rzecz, która mogła się przydarzyć Pistons. Nowy coach, nowy system, nowy młody gracz z aspiracjami, a mamy skrócony obóz treningowy i brak czasu na trening z powodu napiętego grafiku. Prince już chyba doszedł do siebie, natomiast Stuckey i Bynum nigdy nie słynęli ze stałości. BG w ogóle grał kiepsko, więc jak teraz gra w kratkę, to jest postęp. Charlie V. w ogóle nie gra. Jonas Jerebko stara się odnaleźć po roku absencji. Ben Wallace jest już stary. Jason Maxiell nigdy nie był i nie jest graczem na którym można cokolwiek oprzeć. Monroe stara się sprostać oczekiwaniom i nieźle mu idzie, ale po prostu musi mieć trochę czasu na dalszy rozwój. Brandon Knight, choć bardzo utalentowany, powinien pewnie spędzić jeszcze sezon w college'u. Austin Daye jest mentalnie spętany. Faktycznie jest coś na rzeczy z tą dojrzałością i solidnością ;-))

    OdpowiedzUsuń