Gettin it done!!

Pamiętacie czasy kiedy Pistons, nawet będąc już słabszym zespołem, regularnie wygrywali z Magic? Cóż, od końca 2009 roku ta tendencja się odwróciła. Magic są contenderem na Wschodzie, a Pistons nie mieli na nich żadnego specjalnego patentu. Jednak wczoraj okazało się, że Tłoki budują swój patent, nie na Magic, ale ogólnie na wygrywanie. Dobry występ przeciwko Indiana został poparty jeszcze lepszą grą przeciwko Orlando. Oto co, moim zdaniem, najważniejsze z tego meczu:
  • Zarówno Greg Monroe, jak Jonas Jerebko mieli więcej zbiórek niż Dwight Howard - GM 9, JJ 11, DH 7. Howard zaliczył 2 zbiórki w ofensywie, przy 6 Monroe i 2 Jerebko. Niski i grający raczej pod, niż nad obręczą, frontcourt Pistons nadrabia aktywnością i walecznością. Można? Można!!
  • Ben Wallace wciąż jest wyjątkowym defensorem. Wczoraj, wobec problemów z faulami Monroe, zagrał ponad 20 min. Miał 5 zbiórek, 5 przechwytów i blok!! Nie pozwalał Howardowi ustabilizować pozycji blisko obręczy i skutecznie odcinał od podań podkoszowych Magic. Szacunek.
  • Jason Maxiell odnalazł się w rotacji Lawrence'a Franka i potrafi być przydatny.
  • Tayshaun Prince, który podobno zmaga się z kontuzją kolana, chciał chyba coś udowodnić Hedo Turkoglu, bo regularnie ogrywał go w izolacjach.
  • I last but not least, Ben Gordon zaczyna wyglądać jak w czasach Chicago - 26 pkt (8/15 z gry, 2/3 za 3, 8/9 z linii). BG trafiał regularnie, trafiał ważne rzuty, trafiał trudne rzuty. Zaliczył też 6 asyst głównie po odegraniach, ale pokazał, że przy dobrym flow w ofensywie, umie skutecznie znaleźć kolegów. A w obronie jest bardzo przyzwoity. W połączeniu z agresywną grą Rodneya Stuckey, szybkością i kreatywnością Brandona Knighta, backcourt Pistons nabiera kształtu, dobrego kształtu.
I znów, odsuwając na bok indywidualne osiągnięcia, trzeba napisać, że Pistons wygrali, bo grali intensywnie w obronie i z zaufaniem do siebie nawzajem. Nie tylko dzielili się piłką, co nie zawsze jest świadectwem dobrej gry, ale byli w ciągłym ruchu bez piłki.  Nie ma nikogo, kogo można by specjalnie krytykować, a to ewidentnie zasługa Lawrence'a Franka. Ci którzy prezentowali się słabo, jak Austin Daye, nie zagrali. Jako zmiennik Prince'a ładnie pokazał się Damien Wilkins, który może nie jest zbyt utalentowany w ofensywie, ale wie jak grać w obronie. Pistons wciąż się uczą nowego systemu, a nawet jak go przyswoją, zapewne nie będą bardzo dobrą drużyną. Ich potencjał jest ograniczony. Ale grając intensywnie i zespołowo mogą nadrabiać braki i wypaść powyżej oczekiwań. Na to liczę.

4 komentarze:

  1. Jak wygrają dzisiaj z Chicago to chyba uczczę to buteleczką whisky, a że jestem człowiek dużej wiary właśnie zaraz pójdę ją kupić. Miło popatrzeć jak tłoki wygrywają mecze. Jeżeli tłoki tak będą zbierać jak w dwóch ostatnich meczach to tych wygranych będzie więcej. Go Pistons !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Bulls będzie ciężko. Można liczyć na ich zmęczenie po wczorajszym boju z Atlantą, ale mają długą ławkę i pewnie dadzą radę. Ja z łyskaczem poczekam na 20 mecz. Jak wtedy Pistons będą dobrze, równo grać i bilans będzie dodatni, też otwieram butlę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed chwilą czytałem o problemach Bulls z Boozerem i Noahem więc może powalczą. Fajnie by było gdyby wygrali. Bulls to mocna drużyna więc zwycięstwo nad nimi podniosłaby morale.

    OdpowiedzUsuń
  4. No niestety . Buteleczka musi zaczekać.

    OdpowiedzUsuń