Bill na ratunek?

Wobec problemów Tłoków i  trudności Johna Kuestera z utrzymaniem drużyny po swojej stronie, coraz więcej fanów patrzy tęsknie w kierunku Mineapolis, gdzie na co dzień pracuje legenda Pistons, Bill Laimbeer. Pomysł z Laimbeerem nie jest oczywiście nowy. Ostatnio jest intensywniej podnoszony, bo Laimbeer zdaje się być człowiekiem, który akurat nie miałby problemów z autorytetem, komunikacją i motywacją. Ale czy to znaczy, że byłby dobrym coachem? Laimbeer ma o wiele mniejsze doświadczenie trenerskie w NBA niż Kuester. Jest dopiero początkującym asystentem i patrząc na wyniki Minesoty, nie odnosi wielkich sukcesów. Oczekiwania fanów byłyby wygórowane i Laimbeer byłby witany w Detroit jako zbawca. Przejmując stery, nadal jednak byłby trenerem słabej drużyny, która ma poważne braki w poszczególnych formacjach. Szybki i ofensywny styl młodych graczy Pistons mógłby nie odpowiadać filozofii gry Laimbeera, który swój boiskowy, robotniczy styl z sukcesem przeniósł na ławkę trenerską drużyny WNBA Detroit Shock, z którą trzykrotnie zdobywał mistrzostwo ligi. Ponadto, boiskowa twardość Billa niekoniecznie musiałaby być remedium na tarcia w szatni Pistons. Tutaj już nie można by używać łokci i prowokować fauli.
A co przemawiałoby za kandydaturą Billa? Mistrzowskie pierścienie zdobyte w Detroit mają swoją wagę. W tym kontekście byłaby to dobra decyzja marketingowa. Wiadomość o powrocie ulubieńca publiczności do The Palace na pewno przyciągnęłaby wielu fanów zniechęconych obecną stagnacją. Czyli sukces PR. Czy coś jeszcze? Pomimo niewielkiego doświadczenia, Laimbeer osiągnął sukcesy, których Kuester nie ma w swoim resume. Oczywiście mistrzostwo NBA jako zawodnik niczego nie gwarantuje i wielu świetnych graczy nie sprawdziło się na ławce trenerskiej. Ale pierścienie zdobyte w lidze WNBA i największy w historii postęp dokonany przez drużynę Shock, świadczą o charyzmie i kompetencjach. Wydaje się, że o ile Laimbeer nie jest sprawdzoną opcją, ma zadatki na bycie dobrym przywódcą, który umie wdrożyć swoją koncepcję i przekonać do niej zawodników. Wolves nie odnoszą obecnie sukcesów, ale Laimbeer jest tam tylko asystentem. Patrząc na postępy, które poczynili, pracujący z nim Kevin Love i Darko Milicic, można powiedzieć, że jego pozytywny wpływ jest wyraźnie widoczny. Trudno też zignorować fakt, że Pistons trudno będzie skusić trenera z najwyższej półki. Łatwość, z jaką Joe Dumars zwalniał trenerów w czasach prosperity, jak również obecny opłakany stan drużyny robią swoje. W tym kontekście, Laimbeer mógby być jedną z lepszych dostępnych opcji.
To, co każdy fan Tłoków musi sobie uświadomić, to, że Laimbeer nie dokonałby cudów. Słabe strony Kuestera są jego mocnymi, ale to jeszcze za mało żeby od razu wydźwignąć drużynę, chociażby do solidności. Można jednak liczyć, że pozbywając się weteranów i oddając mu młody team, sprawdzi się jako przywódca, który nada mu styl i dobrze pokieruje rozwojem graczy. To sprawiłoby, że Pistons byliby drużyną, która walczy, zmierza w określonym, pozytywnym kierunku i łatwo jej kibicować. Czy wzniosłaby się na poziom realnej rywalizacji w play off zależałoby już w większym stopniu od inwestycji właściciela i generalnego menadżera.
Jednak wczuwając się w rolę generalnego menadżera, nie sądzę, żeby Bill już teraz został trenerem Pistons. Bezpieczniejszym i pewniejszym wyjściem będzie zatrudnienie kogoś z większym doświadczeniem głównego coacha. Cóż, mam nadzieję, że prędzej czy później zobaczymy Laimbeera na ławce trenerskiej Tłoków i że będzie to długi i udany związek. Tymczasem, ulegając sentymentowi i będąc podatnym na wspomniany wyżej PRowy aspekt, nie mogę sobie odmówić podkradnięcia paru zdjęć, charakteryzujących tą nietuzinkową postać. Enjoy!!!

1 komentarz:

  1. He he, widać, że presja ze strony, przynajmniej niektórych, fanów jest naprawdę duża http://www.laimbeer.com/

    OdpowiedzUsuń