Wuj Mat z podróży

A ta podróż nie zaczęła się dobrze. Pistons ulegli Jazz 90:105 na ich parkiecie, gdzie nie wygrali od 2002. Wynik nie odzwierciedla dobrze przebiegu wydarzeń. Mecz był bardzo wyrównany, a Jazz zdobyli przewagę na 1.5 minuty do końca i jeszcze nazbierali dodatkowe oczka w końcówce. Nie rozgrzesza to Tłoków, które zatarły się w ostatnich minutach. Nikt i nic nie mogło znaleźć drogi do kosza. Jednak jest nadzieją, że przy kilku korektach uda nam się przywieźć jakieś zwycięstwa z tej długiej podróży. Jak nie, zawsze mamy draft ... ;-) Rodney Stuckey znów był liderem - 29 pkt. (10/17), 7 asyst, 4 zbiórki, 2 asysty. Trafia, czy nie, Stuckey znajduje sposób na bycie pierwszoplanową postacią na boisku. Jason Maxiell pokochał swój jumper i ten odwzajemnia uczucie, kończąc lot błogim słiszzz. Max założył jeszcze 3 czapy, ale nie zasłużył się na desce - tylko 4 zbiórki. To samo można powiedzieć o Gregu Monroe, który zebrał marne 5 piłek, a Pistons przegrali walkę na deskach 29:38. Ben Gordon na tyle dobrze znalazł się w roli punktującego zmiennika, że w drugiej połowie w zasadzie zastąpił niewidocznego Brandona Knighta. Niestety w końcówce stracił skuteczność. Poprawić co się da i w drogę. W środę Sacramento, czyli kolejna odsłona rywalizacji Monroe vs. Cousins.
***
UPADTE 1: Sacramento już  za nami, a wraz z nim pierwsze zwycięstwo w tej podróży. Przez półtorej kwarty Kings dominowali w ofensywie, ale potem Tłoki się rozkręciły i ruszyły pełną parą, jak niegdyś przemysł motoryzacyjny w Detroit. Kolejnym, widocznym elementem rozwoju drużyny jest wiara we własne umiejętności. Lawrence Frank pokazał im co mają robić, żeby wygrywać i robi to na bieżąco w każdym meczu. Drużyna nabrała zaufania do niego i wiary we własne umiejętności. Wczoraj po oddaniu ponad 30 punktów w pierwszej kwarcie, Pistons poprawili defensywę i zaczęli w pełni korzystać z faktu, że Kings nie potrafili tego dokonać po swojej stronie parkietu. Greg Monroe zrewanżował się Demarcusowi Cousinsowi za ostatni mecz, zdobywając 32 pkt. (15/20), czym wyrównał swój rekord. Zebrał też 11 piłek. Greg na pewno był zmobilizowany - trafiał z 5-6 metrów, atakował po koźle i dobijał na atakowanej desce. Jednak tytuł króla strzelców tego meczu przypadł Rodneyowi Stuckey (dżizas, jak to się odmienia - Rodneyowi, Rodneymu ...), który zdobył 35 pkt. (10/18) + 6 asyst i 5 zbiórek. Stuckey trafił 4 trójki w trzeciej kwarcie (w tym 3 pod rząd), w której Pistons zdobyli 40 pkt.!! Jeżeli myślicie, że to koniec fajerwerków w ofensywie, to się mylicie, bo Tay Prince zanotował 28 pkt. (12/20) i 7 asyst. Już w kolejnym meczu robią z Brandonem Knightem (10 pkt, 11 asyst) taką akcję Pojutrze Suns, którzy mogą być zmęczeni jutrzejszym meczem z Clippers. Monroe vs Gortat.
UPDATE 2: Rywalizacja Monroe z Gortatem nie zdominowała tego pojedynku. Dobrze gra backcourt Pistons, a Jason Maxiell zrobił tak. Jednak Pistons nie potrafili wybronić w końcówce ani skutecznie odpowiedzieć na atak Słońc, a ofensywnie nie byli tak mocni jak z Kings. W takim momencie trzeba się odwołać do obrony. Niestety zabrakło koniecznych stapsów.
UPDATE 3: Heart breaking loss ... Nie było pięknie, ale było dobrze przez większość meczu. Tym razem frontcourt wziął na siebie ciężar gry. Monroe był niezastąpiony w ofensywie (23 pkt.) i na desce (15 zbiórek). Prince trafiał przez większość meczu, niestety nie w końcówce, a Jerebko był po prostu niesamowity - instant hustle - zbiórki, sporne, podwojenia i trzy haki w biegu. Niestety Pistons nie mają Chrisa Paula. O ile Monroe i Jerebko ładnie odpowiedzieli w dogrywce, kiedy wydawało się, że CP3 już pozamiatał, Pistons nie dali rady odciąć Paula od piłki i powstrzymać aktywności Clips na atakowanej desce. Szkoda, tym bardziej, że to ostatnie udawało się przez większość meczu. Moim zdaniem, klasyczny przykład dobrego zespołowego wysiłku, ale za mało talentu i doświadczenia, żeby wykończyć mecz w końcówce. Trzeba też głośno powiedzieć, że o ile wysiłek był może zespołowy, to wkład na pewno nie był równy. Gordon-Knight-Stuckey zagrali fatalny mecz w ofensywie. Gordon za wszelką cenę powinien unikać rozgrywanai, bo robi stratę za stratą. Stuckey jest poniekąd usprawiedliwiony, bo nabawił się kontuzji stopy w meczu z Kings. Szkoda, bo chciałoby się zobaczyć jak sprawdzi się przeciwko obwodowi Clips będąc w pełni sił. A Knight to przecież jeszcze dziecko ;-))
UPDATE 4: Denver Nuggets to jedna z moich ulubionych drużyn. Zawsze lubiłem drużyny George'a Karla. Dwie równe piątki, mnóstwo młodych ciekawych zawodników, a wśród nich zadebiutował wczoraj, obśmiewany przez Shaqa, JaVale McGee. Zadebiutował i ostatecznie stał się katem Pistons. Ale po kolei. Tłoki miały 3 dni przerwy, najpierw wygrzewając się z słońcu LA, a następnie aklimatyzując się w górach Colorado. Aklimatyzacja chyba nie została dokończona, bo w pierwszej kwarcie dali sobie rzucić 40 pkt., sami zdobywając ... 18. W drugiej Ben Gordon, który wyszedł w pierwszej piątce za kontuzjowanego Rodneya Stuckey, rzucił 21 pkt. W trzeciej dodał 17, a w czwartej dobrze odgrywał, kiedy obrona była skierowana przeciwko niemu. W chaotycznej, obfitującej w efektowne zagrania walce, Pistons udało się zacieśnić defensywę i mecz był wyrównany. Poniżej minuty do końca prowadzili 115:111. Tay Prince spudłował trójkę ze skrzydła. Na 8 sekund do końca, przy stanie 115:112, Nuggets mieli piłkę z boku i Arron Afflalo wykonał zwód, po czym ściął na kosz. Pistons powinni odpuścić i pozwolić mu trafić. Mieliby punkt przewagi i piłkę na 5 sekund do końca. Niestety Gordon faulował, czym wysłał Afflalo na linię po and one. Oto co Ben miał do powiedzenia na temat tej sytuacji: "The plan was to foul after two seconds went off the clock. I think we had a chance to foul before Afflalo actually got the ball. After he got the ball I was thinking to let him go but then I hear everybody screaming 'foul, foul, foul!' I should have stuck with my instincts and wrapped him up so he couldn't finish."Afflalo spudłował osobisty i wtedy wydarzyło się kolejne nieszczęście. Greg Monroe nie zastawił JaVale McGee, a ten wsadem dobił niecelny rzut. W ostatniej akcji Gordon miał jeszcze szansę, ale minimalnie chybił. Game over!! Gordon zdobył 45 pkt. i wyrównał rekord skuteczności trójek, należący od 2003 roku do  Latrella Sprewella - 9 na 9. Szkoda, że przez głupie błędy wszystko skończyło się tak niefortunnie. Z resztą można to powiedzieć o całej wyprawie. W każdym przegranym meczu Pistons mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki i nie byli w stanie po nie sięgnąć. Z flirtu z play off wracamy do loterii. Ogólnie wyjdzie im to chyba na zdrowie. Drużyna robi postępy, a szanse w drafcie rosną. Złość jednak jest ... sportowa złość.

9 komentarzy:

  1. Pytałem Tam. Zapytam Tu. Jaki bilans przewidujesz po powrocie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przewiduję, że bilans wycieczki będzie 1:4, ew 2:3, więc 16:31, ew 17:30. Nie patrzyłem, czy któryś z przeciwników będzie w back-to-back, co zwiększałoby nasze szanse. Ale ogólnie cieżko jest coś przewidzieć w takim sezonie i przy przebudowującej się drużynie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wschód jest na tyle słaby że mamy nawet sznse na playoff, New York, Cleveland i Millwauke to ekipy w zasięgu Detroit więc jak chłopaki się ogarną to jeszcze czeka nas troche emocji po sezonie zasadniczym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi emocjami bym nie przesadzał. Nawet jak dostalibyśmy się do play off, seria przeciwko Miami lub Chicago byłaby krótka i bolesna. Nie sądzę też, że się tam dostaniemy. Drużyna robi postępy i często widać to nawet w przegranych meczach, ale jeżeli awansowalibyśmy z ostatniego miejsca, to bardziej przez słabość konkurentów, niż naszą siłę. Widzę to tak: dobry podkoszowy w drafcie, jakiś pomniejszy trade, normalny obóz przygotowawczy i wtedy, w przyszłym sezonie, możemy zacząć rozmawiać o walce o play off.

      Usuń
  4. Ciekawe czy Fat Joe wymyśli jakiś trade do 15go ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fat Joe leans back http://www.youtube.com/watch?v=5kLMKbYKpJo Zwracam uwagę na zdjęcie na 0:22 ;-)) Nie liczę na żaden trade i cisza w eterze jeszcze mnie w tym utwierdza. Joe powiedział, że zrobi trade, jeżeli będzie to inwestycja w rozwój drużyny, a nie chwilowe wzmocnienie. I w sumie się z tym zgadzam. Niech nie bierze zobowiązań, zatankuje w drafcie i będziemy mieli całkiem obiecujący młody trzon drużyny.

    OdpowiedzUsuń
  6. teraz coś wyskoczyło, że Tłoki próbują przehandlować Austina Daye'a. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  7. No niestety ale Daye w tym sezonie jest cieniem samego siebie. Nie rozumiem jak można az tak obniżyć loty. Wątpie że za Austina Dumars dostanie jakiegos przyzwoitego gracza. Moze lepiej poczekać ąz koleś się odbuduje i przehandlować go w przyszłym sezonie. Myślę że Pistons niewiele ryzykują gdyby go zostawili bo gorzej chyba juz grać nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też tak sądzę. Żeby nie było jak z Afflalo - grał ochłapy, wydawał się zbędny, a teraz w Denver jest świetnym, wszechstronnym graczem pierwszej piątki.

    OdpowiedzUsuń