Pistons - Rondo 1:0

Pistons utwierdzili mnie w przekonaniu, że druga część sezonu będzie zdecydowanie lepsza. Czy na tyle dobra, żebyśmy nie żałowali Top 3 draftu? Mam nadzieję. Wczoraj Celtics zagrali bez Kevina Garnetta. Rywalizacja, choć daleka od czasów potyczek na szczycie Wschodu, miała swoje podteksty. Lawrence Frank wrócił do TD Garden, gdzie pracował przez ostatni rok, Chris Wilcox miał szansę pokazać się jako starter przeciwko swojej byłej drużynie, a Ben Gordon zaliczył swoje najlepsze mecze, jako gracz Bulls, w pamiętnej serii przeciwko Celtics w 2009r.
Przez pierwsze 3 kwarty wyglądało to tak, jakby Tłoki starały się dotrzymać kroku Rajonowi Rondo (35 pkt, 6 asyst, 4 przechwyty), który nie podwajany, atakował obręcz, odgrywał do wbiegającego Wilcoxa (17 pkt), a przede wszystkim egzekwował w post up. Taktyka niepodwajania Rondo okazała się skuteczna, bo Pistons kompletnie wyłączyli Raya Allena i Paula Pierce'a (po 10 pkt, w sumie 4/16 z gry). Celtics nie udało się odskoczyć na więcej niż 5 pkt, a na 4 kwartę schodzili bez prowadzenia. W czwartej Pistons przycisnęli w defensywie i udało im się zdobyć kilka łatwych punktów w szybkim ataku. Ben Gordon chyba faktycznie czuje się bardziej zmotywowany w Bostonie, bo odegrał rolę super zmiennika, trafiając 4/6 trójek i zdobywając 22 pkt w 28 minut. Wobec problemów Brandona Knighta, Rodney Stuckey przejął rolę głównego ball handlera i zapisał na swoim koncie 25 pkt., przy agresywnej grze po obu stronach parkietu.Greg Monroe też zaliczył 22 (11/14!!!) oczka, często trafiając z dystansu - z okolic łokcia, ale też kilka razy bliżej trójki. Za to zebrał "tylko" 9 piłek. I Pistons już się nie oglądali za siebie wygrywając 98:88. Byli stabilni i dobrze dzielili się piłką. Udało im się też ukryć słabszą dyspozycję Knighta i Jonasa Jerebko. Aaa, i Ben Wallace zebrał 11 piłek w niespełna 16 minut ;-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz