Cousins - Monroe 1:0, Kings - Pistons 108:114

Tłoki wygrały 6 z ostatnich 8 spotkań. Piątkowy mecz u siebie z Sacramento miał scenariusz, który staje charakterystyczny dla Pistons - przegrywają przez większość spotkania, utrzymując deficyt na poziomie kilku, do 10 pkt., w IV kwarcie robią kilka skutecznych akcji w obronie, zdobywają punkty w szybkim ataku i utrzymują prowadzenie do końca. Kings byli skuteczni i przez prawie cały wieczór Tłoki nie mogły znaleźć odpowiedzi na Tyreke'a Evansa (16pkt., 9 asyst, 6 zbiórek), który otwierał drogę do kosza Marcusowi Thorntonowi (24pkt.). DeMarcus Cousins siał popłoch, nie tylko w pomalowanym, a Greg Monroe (3 pkt. 1/7, 8 zbiórek) zupełnie sobie z nim nie radził. Ale Cousinsem zajął się Ben Wallace, a backcourt Pistons zagrał najlepszy mecz w tym sezonie. Rodney Stuckey i Brandon Knight zdobyli razem 59 pkt, odpowiednio 36 i 23, przy dobrej skuteczności (Stuckey 12/20) i tylko jednej stracie!!! Stuckey rzucał, a Knight bardziej dystrybuował (10 asyst). Postawa Stuckeya wymaga osobnego posta, bo ostatnio nie tylko gra rewelacyjnie, ale ... hmmm, równo. W obronie twardo i nieustępliwie, a w ataku, nawet jak dużo kozłuje, to jest w stanie lepiej kończyć akcje. Poprawił też jumper i czasem trafia trójkę. Jeżeli na dobre znajdą z Knightem groove, mogą na dobre stać się siłą napędową Tłoków. Tayshaun Prince (22 pkt.) rozegrał kolejny dobry mecz, trafiając ważne jumperki w izolacjach. That's all she wrote ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz