Mleko się rozlało

Dobry tytuł na pierwsze spotkanie sezonu. Nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków po jednym meczu, ale widać, że Pistons męczą demony przeszłości. Tempo akcji jednostajne, Stuckey nie umie otworzyć kolegów podaniem, więc albo wchodzi pod kosz (często skutecznie), albo oddaje piłkę Prince'owi, Charlie V kiepsko broni pick'n'role, pod koszem brakuje siły i centymetrów do zbiórek i jeszcze nowy element: Austin Daye był tak poobijany czy wyczerpany, skąd inąd ambitną, walką pod koszem, że nie był w stanie nic trafić.
Nawet grając tak mało spektakularnie Pistons byli w stanie kontrolować przebieg meczu i na 100 sekund przed końcem prowadzili siedmioma punktami. Niestety w końcówce zostali wypunktowani. NJ mają dwóch bardzo dobrych zawodników, Devina Harrisa i Brooka Lopeza. Nie jest to już ta sama ekipa co w zeszłym sezonie. Coach Avery Johnson zastosował w końcówce taktykę hacka Ben, a Wallace trafiał wolne z mizerną skutecznością na poziomie 30%, w tym 2 airballe. Nets się wzmocnili, ale mecz wyglądał zdecydowanie jak starcie średniaków, jak druga liga.
Pozytywem była gra Bena Gordona, który trafił 5 z 6 rzutów. Gordon grał też agresywnie w obronie i często bronił rozgrywającego Nets. Charlie V trafiał seryjnie trójki i pod koniec utrzymywał Pistons w grze, ale nie grał pod koszem. Rip fatalnie pudłował. Greg Monroe musi jeszcze poczekać na swój debiut.
Tak to wyglądało http://www.nba.com/games/20101027/DETNJN/gameinfo.html
A tu, moim zdaniem, niezły pomysł na przebudowę http://bleacherreport.com/articles/502864-detroit-pistons-at-a-crossroads-two-options-for-the-future?utm_source=newsletter Niby nic nowego, ale teraz zgadzam się, że trzeba sprzedać Ripa i lub Tay'a. Nie dlatego, żeby dostać w zamian kogoś ekstra, ale żeby umożliwić młodej fali przejęcie drużyny. Stuckey czuje, że to Prince najlepiej poda, a Prince szuka obcinającego Hamiltona. Ben Gordon nie był należycie wykorzystany w końcówce i to chyba on najbardziej cierpi przez weteranów. Pozyskać kogoś kto wzmocni strefę podkoszową, może to być weteran, ale niech to będzie weteran, który wie, że jest ważną, ale pomocą dla młodych i nie zdominuje ich ciężarem legendy klubu. Niech tacy zawodnicy jak Gordon, Daye, Monroe, Jerebko (taaa....) wezmą na siebie odpowiedzialność. Niech Joe im ją położy na barki i niech się uczą i hartują. Nawet jak to wyboista droga, to będzie miło patrzeć jak drużyna się kształtuje a nie tkwi zawieszona w pół drogi nie wiadomo dokąd!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz