Final countdown !!!

Dzisiaj w nocy zaczyna się sezon A.D. 2010/11. Pistons grają pierwszy mecz z wtorku na środę w New Jersey. Czego można się spodziewać?
Pistons zakończyli preseason wynikiem 3-5. Mimo przeciętnego bilansu, pojawiło się kilka istotnych pozytywów.
Pierwszy z nich to Austin Daye i jego gra. Daye miał średnią 15.9 punktów i rzucał za 3 przy 50% skuteczności. Przeważnie był pierwszym strzelcem zespołu, nawet jak stare strzelby przebywały dłużej na parkiecie. Veni, vidi, vici!! A tym zwycięstwem jest miejsce w podstawowym składzie, co zostało już zadeklarowane przez Johna Kuestera http://www.nba.com/pistons/features/truebluepistons_101025.html Co ciekawe, Daye spędził dużą część przedsezonu grając jako 4. Mimo poważnych niedostatków masy, nadrabiał w obronie aktywnością i zasięgiem, a w ataku stanowił prawdziwy koszmar dla cięższych i wolniejszych przeciwników. W bezpośrednich konfrontacjach wypadł lepiej niż gwiazdy Josh Smith, czy Zach Randolph. O ile 5.6 zbiórki w ponad 28 min, to nie jest świetny wynik i Austin będzie miał nadal problemy ze zbiórkami w defensywie, gdzie więcej zależy od efektywnego zajęcia pozycji, to aktywne odcinanie od piłki i straszenie blokiem powinny mu dać możliwość sprawdzenia się w "prawdziwej" grze. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej, bo Austin wyrasta na mojego ulubionego zawodnika!!
Kolejny pozytyw to pomysły Johna Kuestera na rotację. Mimo tłoku na pozycjach 2,3 i ogólnego braku równowagi, Q wystawiał pomysłowe składy i chyba efektywnie budował chemię w zespole. Wszyscy dostali szansę i nikt nie może narzekać, że grał w dziwnej konfiguracji. Jest to tym bardziej istotne, że Q nie pokazał wiele w zeszłym sezonie. Nie wiadomo ile z tych niedostatków było spowodowane dewastującymi kontuzjami, ale po preseason wygląda na to, że coach ma wizję, wprowadził kulturę intensywnej pracy i zespołowości. Jestem ostrożnym optymistą.
Rozgrywający. Zarówno Rodney Stuckey, jak i Will Bynum pokazali, że owocnie przepracowali lato. Stuckey poprawił rzut z półdystansu, a Bynum dodał do swojego arsenału rzut trzypunktowy. Stuckey raczej nie zmienił swojego stylu gry, ale regularnie notował asysty na poziomie 7. Na ile to jego zasługa, na ile dobrze dysponowanych strzelców trudno powiedzieć.
Weterani. Ben Wallace, Rip Hamilton, Tay Prince, wszyscy zrobili dobre wrażenie i potwierdzili, że miejsce w wyjściowej piątce słusznie im się należy.
Charlie V na razie przegrał rywalizację o pierwszą piątkę z Austinem Daye'm. Nie wygląda to dobrze, biorąc pod uwagę, że pierwszym konkurentem Charliego był kontuzjowany Jonas Jerebko, a Daye nie był przewidywany do gry na 4. Mimo tego, trudno zignorować, że Villanueva poprawił selekcję rzutów, stale biega do kontr i stara się w defensywie ... czasem za bardzo, co wychodzi mu na gorsze ...
Greg Monroe. Wahałem się czy go tu umieścić, ale stwierdziłem, że zasługuje na mały kredyt zaufania. Monroe był chwiejny w preseason. Dobre występy, kiedy pokazywał pełną gamę swoich umiejętności, przeplatał bardzo słabymi. Mimo iż gra w sezonie zasadniczym będzie jeszcze większym wyzwaniem, widać, że Monroe ma w zanadrzu cały arsenał opcji ofensywnych, od biegania do kontry, poprzez ładny rzut z dystansu i półdystansu, a na świetnych odegraniach i przeglądzie pola skończywszy. Jeżeli ustabilizuje formę i będzie robił postępy, kariera na miarę Duncana, Davida Robinsona czy Chrisa Webbera stoi przed nim otworem. No, trochę się rozmażyłem ...
A teraz zejdźmy na ziemię i wymieńmy minusy preseason.
Kontuzje, które wyeliminowały z gry na cały sezon Jonasa Jerebko, a Terrico White'a na 2-3 miesiące. Szczególnie w przypadku Jerebko, cios jaki otrzymał frontcourt Tłoków jest szczególnie dotkliwy. Niby objawił się Austin Daye, ale Jerebko i Daye mogliby grać obok siebie, a atuty atletyczne i motoryczne Jonasa są niezastąpione.
Ben Gordon miał dobry mecz czy dwa, ale przeważnie miał problemy z selekcją rzutów, wstrzymywał ofensywę, dużo faulował i wyglądał na nie do końca rozumiejącego się z zespołem. Jestem pewien, że to się poprawi, bo zespół potrzebuje Bena Gordona - nawet jeżeli grałby jednowymiarowo, jako strzelec. Jeżeli zbliży się do swojej formy z ostatniego roku w Chicago, to będzie więcej niż dobrze.
Dziura pod koszem. Ben Wallace ponoć fantastycznie przygotował się do sezonu. Kiedy przebywał dłużej na parkiecie, udowadniał, że umie zdominować grę swoją postawą w defensywie. Poprzez maniakalną wręcz etykę pracy i szczęśliwe unikanie kontuzji, udało mu się cofnąć zegar o kilka lat. No może, nie cofnąć, ale zatrzymać w momencie gdy ciało już nie pozwala bazować na atletyzmie, ale braki w dynamice można skutecznie nadrabiać doświadczeniem. Problem w tym, że następcy nie widać. Greg Monroe ma dużo do nauki w defensywie, a brak Jerebko tylko pogłębi lukę pod koszem. Podobno Dumars chciałby pozyskać jakiegoś 7 stopowca. Nie wiem czy wzrost jest tu konieczny, choć na pewno przydatny. Najważniejsze to pozyskać dobrego i twardego obrońcę do gry, zwłaszcza pod bronioną, obręczą.
Pistons są średniakami. Ciężko przewidzieć jak to się wszystko potoczy, ale w obecnym kształcie Pistons są skazani na drugą ligę pośród drużyn ligi. Chciałbym żeby walczyli, ale awans do play off, z którejś z ostatnich pozycji to szczyt marzeń. Czasami skupiając się na rozwoju poszczególnych graczy swojej drużyny, traci się z pola widzenia krajobraz Konferencji Wschodniej, gdzie drużyny walczące o ostatnie miejsca w play off wzmocniły się, oraz wyrośli nowi rywale. Chicago i Milwaukee wydaje się poza zasięgiem, choć forma Bulls bez kontuzjowanego Carlosa Boozera pozostaej niewiadomą. Nowy York jest teraz o wiele mocniejszy. Indiana też się wzmocniła, choć muszą to jeszcze udowodnić. Pistons też mają wiele do udowodnienia i z takim nastawieniem przystępują do sezonu 2010/11. Czy im się uda i na ile to wystarczy przekonamy się już niedługo. Go Pistons!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz