Z czym do ludzi

Pojutrze Pistons wyjdą przeciwko Hawks w składzie: Reggie Jackson, Kentavious Caldwell-Pope, Marcus Morris, Ersan Ilyasova, Andre Drummond. W takim składzie Pistons wyglądają coraz bardziej jak tzw. drużyna Van Gundy'ego. Ale jak dobra będzie to drużyna?

Jakie widzę zagrożenia:
Po pierwsze, z tak dużą liczbą nowych, młodych graczy, często odgrywających do tej pory mniejsze role, Pistons mogą potrzebować sporo czasu na rozruch. Van Gundy musi pilnować, żeby system gry ich nie przerósł. Pokazał, że wie jak to zrobić, kiedy po odejściu Josha Smitha zaordynował proste rozwiązania w ataku, które były dostosowane do umiejętności i preferencji graczy.

Po drugie, gra ofensywna może być podatna na załamania, bo brakuje graczy, którzy potrafią regularnie kreować dobre pozycje rzutowe. Pick & roll Jacksona z Drummondem to podstawa, ale musi być plan B, C, itd. Może się okazać, że powracający po kontuzji Brandon Jennings znów rozgrzeje się w zimie i przechyli losy sezonu.

Czy coach Stan Van Gundy nie zdominuje menadżera Van Gundy'ego. Trzeba pochwalić sztab Pistons za ruchy, które wykonał. Wykorzystanie sytuacji i ściągnięcie Marcusa Morrisa w zamian za graczy, którzy i tak byli na wylocie to świetny ruch Jeffa Bowera. Podpisanie Reggiego Jacksona, Ilyasovy, Baynesa - to wszystko ma sens jeżeli spojrzymy na boiskowe potrzeby drużyny. Ale mam takie niejasne wrażenie, że Pistons za wcześnie postawili na kompletność składu. Może należało jeszcze, przede wszystkim gromadzić młode talenty i wybory w drafcie. Wiem, sam jestem zmęczony przegrywaniem i nie umniejszam negatywnego wpływu jaki to ma na rozwój młodych graczy. Ale patrzę na ten skład i zastanawiam się co będzie jak się nie uda. Salary cap idzie ostro w górę, także będzie trochę miejsca, żeby zaangażować kogoś kto robi różnicę. Ale nie za dużo, a konkurencja będzie bardzo mocna. Jeżeli  za rok, dwa drużyna utknie w środku tabeli Wschodu bez realnej szansy na wykonanie kolejnego kroku naprzód, będzie to porażka koncepcji, która będzie realizowana od nadchodzącego sezonu.

Na kogo/co liczę:
Na Reggiego Jacksona. Z resztą nie mam wyjścia. Mam nadzieję, że jego kariera potoczy się podobnym torem jak Mike'a Conley'a. Wszyscy naokoło pukali się w głowę, kiedy Memphis zaproponowało mu lukratywny kontrakt i postawiło w roli pierwszego PG. Dzisiaj jest w Top 10 rozgrywających ligi. Od postawy Jacksona w największym stopniu zależy przyszłość Pistons. Jeżeli da radę, mogą stworzyć z Dre kręgosłup, na którym będzie można budować przyszłość drużyny. Jeżeli nie, od razu zaczną się komentarze o przepłaceniu i zawiedzionych nadziejach. To nie jest fair, ale tak jak Pistons stawiają na Jacksona, tak on stawia na siebie. Miał słaby preseason i było widać jak na dłoni pewne negatywne tendencje w jego grze, szczególnie zbytnie wahanie po  zasłonie, w konsekwencji forsowanie trudnych rzutów, itd. Te błędy były widoczne w OKC i w zeszłym sezonie Detroit. Reggie jest więc work-in-progress i chyba większość fanów ma obawy z nim związane. Tym razem jednak warto, żeby minusy nie przesłaniały nam plusów. Have a little faith in him ...
P.S.
Sądzę, że assistant coach Tim Hardaway będzie miał kilka dobrych rad dla Jacksona. Ma co opowiadać.

Na dalszy rozwój Dre. Tutaj nie mam obaw. Drummond ma 22 lata i nie można od niego wymagać, żeby w pierwszym sezonie jako jedyna siła w środku od razu stał się wybitnym obrońcą z pomocy i precyzyjnie kierował obroną drużynową. Jednak jego postępy w różnych aspektach gry są tak duże, że mając wysokie oczekiwania nie należy się bać rozczarowań. Tylko te osobiste ... widać Van Gundy jest skazany na środkowych ceglarzy ;-)

Na ławkę. Jennings, Jodie Meeks, Stanley Johnson, Anthony Tolliver, rewelacyjny w preseason Reggie Bullock, twardziel, spryciarz, weteran Steve Blake - to wszystko dobrzy lub bardzo dobrzy gracze, którzy mają coś do udowodnienia. Myślę, że wielu z nich będziemy oglądać na boisku po 20 minut i dłużej.

Na Stana jako coacha. To drużyna Van Gundy'ego. Skrojona wg. jego potrzeb, ale być może niedostatecznie utalentowana, żeby stać się siłą, która walczy o i w playoff. Van Gundy musi sprawić, że jako zespół będą lepsi niż suma ich talentów indywidualnych. Uchodzi za eksperta w tej dziedzinie, ale zadanie nie jest łatwe.

Na tożsamość. Młodzi Pistons starają się nawiązać do czasów dawnej chwały - noszą koszulki i czapeczki Bad Boys, mówią o wartościach i tradycjach basketu w Detroit. Współgra to z całą kampania wizerunkową, którą klub prowadzi przy aktywnym zaangażowaniu właściciela Toma Goresa. Jeżeli drużyna da fanom wystarczająco dużo powodów do zainteresowania i zadowolenia, ma już przygotowaną narrację sukcesu. Miejmy nadzieję, że tak będzie.

O kogo/co się obawiam:
Ersan Ilyasova jest świetnym strzelcem, ale niedawno miał poważny dołek. Jest też kiepskim zbierającym i przechodził szereg kontuzji. Jeżeli będzie zdrowy i w formie, z pomocą Morrisa nadrobią braki po Gregu Monroe. Ale Ilyasova nie podoba mi się jako partner Drummonda w obronie. Powiedzmy sobie wprost: to byłby słaby defensywnie frontcourt.

Kentavious Caldwell-Pope ma dopiero 22 lata. Zrobił duże postępy, wywalczył pozycję pierwszego SG, a przy tym jest wzorem pracowitości. Dzięki swojej postawie zyskał duży kredyt zaufania. Ale wciąż jest nieskuteczny - tylko 40% z gry i nie potrafi atakować po koźle. Sprawia wrażenie dobrego obrońcy, ale mam obawy, że jest to tylko wrażenie wynikające z połączenia warunków fizycznych i aktywności. Liczę, że wykona kolejny krok. Jeżeli nie, być może Stanley Johnson okazałby się dobrym kandydatem do gry w pierwszym składzie. Umie atakować po koźle i wniósłby element nieprzewidywalności.

O atmosferę. Reggie Jackson nie krył się w OKC ze swoją frustracją. M.in. to przywiodło go do Detroit, ale co będzie jak gra nie będzie się układać, a presja zacznie rosnąć. Na razie bym się tym nie martwił, ale jak kiepska postawa Jacksona zbiegnie się z powrotem Brandona Jenningsa może być ciekawie. Marcus Morris był w zeszłym sezonie 11 w lidze pod względem ilości przewinień technicznych - przypominam, że grał po 25 minut z ławki. Jako, że nie jest Rasheedem lepiej żeby kontrolował swoje emocje, bo może bardziej zaszkodzić niż pomóc. A wiecie kto był drugi? Brat bliźniak Markieff, wraz z którym Marcus ma sprawę o pobicie.

Kto może przerosnąć oczekiwania:
Stanley Johnson już jest uwielbiany przez fanów Pistons, którzy wróżą mu walkę o tytuł debiutanta roku. Też uważam, że Johnson jest dobrze przygotowany do gry na poziomie zawodowym. W preseason pokazał na co go stać. Ale jestem przeciwnikiem pompowania oczekiwań. Rodney Stuckey, KCP też mieli być wybitnymi graczami, w dużej mierze dlatego, że drużyna potrzebowała wyjątkowych zawodników na ich pozycjach. Pamiętajmy więc, że Johnson to rookie i należy cieszyć się z sukcesów, a wybaczać potknięcia. Przy takim podejściu ma sporą szansę pozytywnie zaskoczyć.

Zawsze lubiłem Steve'a Blake'a. On po prostu wie jak grać, a przy nie najlepszych warunkach fizycznych jest twardym, skutecznym obrońcą. W ostatnim meczu przed sezonem wszedł na 24 minuty i rozdał 12 asyst. Dodam, że był to jego pierwszy mecz po kontuzji. Będą w nadchodzącym sezonie momenty, kiedy będziemy się zastanawiać czy nie on najlepiej dyryguje ofensywą.

Reggie Bullock przez trzy lata grywał ogony i wydawało się, że mimo potencjału, może znaleźć się na wylocie z NBA. W tegorocznym preseason zdobywał średnio 11,6 pkt w niecałe 20 minut i przy skuteczności 67%, w tym 55% za trzy. W ten sposób wywalczył sobie kontrakt w Detroit. Gorąco mu kibicuję.

***

I tak stajemy na progu naprawdę ciekawego sezonu. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze. A jeżeli sprawy pójdą w złą stronę, pamiętajmy, że to bardzo młoda drużyna, a sezon 2015/16 to tylko krok ku przyszłości. Nie zawsze prosto do celu, ale w dobrym kierunku, jak mawiał poeta ulicy. Deeeeeetroit Basketbaaaall!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz