Czekając na Shawa, czyli kolejna odsłona dysfunkcjonalności

Niewiele dzieje się na froncie w Detroit. Z jednej strony nie ma się co dziwić, bo zbliżamy się do finałów, do draftu jeszcze trochę, a sezon wolnych agentów i wymian też się nie zaczął. Ale, ale!! Czy Tłokom przypadkiem nie brakuje coacha? Wiele z drużyn, które miały wakaty już podjęło decyzje. I tak, długoletni pierwszy asystant Grega Poppovicha, Mike Budenholzer poprowadzi Atlanta Hawks, a były trener Hawks i niegdysiejszy gracz Pistons, Larry Drew przejmie stery w Milwaukee. Podaję te dwa przykłady, bo podobno zarówno Budenholzer, jak i Drew byli w kręgu zainteresowania Pistons.

Przystępując do poszukiwań, Joe Dumars i Tom Gores zapowiadali, że będą bardzo dokładni, ale też będą działać sprawnie. Z przecieków wiemy, że kontaktowano się z wieloma kandydatami, a z tej grupy wyłonili się faworyci - Nate McMillan i Maurice Cheeks. Obydwaj są ponoć rekomendowani przez Joe Dumarsa, ale jak widać to nie wystarcza. Specjaly, nieodpłatny doradca Phil Jackson rekomenduje swojego wieloletniego asystanta Briana Shawa (co za niespodzianka!!!), z którym nie można przeprowadzić rozmowy, bo zarząd Indiana na to nie pozwala, dopóki Pacers są w grze. A czas płynie. Nie mamy gwarancji, że uda się pozyskać Shawa, któremu ponoć uważnie przyglądają się Los Angeles Clippers. Tymczasem możemy stracić kolejnego z kandydatów. Co więcej, jakby się ten proces nie skończył, coraz jaśniej widać, że Tom Gores nie ufa Dumarsowi przy wyborze coacha, co z kolei niszczy reputację organizacji i może zniechęcić potencjalnych kandydatów.

Starałaem się podchodzić optymistycznie do zaangażowania Phila Jacksona w proces wyboru coacha, ale wygląda to coraz gorzej. Chociaż Detroit było w dołku przez ostatnie lata, Dumars wciąż jest szanowany w lidze i na pewno swoją osobą nikogo nie odstrasza. Natomiast próby ręcznego sterowania owszem. Jeżeli Pistons uda się zaangażować Shawa pozostaną wątpliwości dotyczące sposobu wyboru i pozycji Joe D. Shaw będzie postawiony w niekomfortowej sytuacji nie ze swojej winy. Obecnie wygląa to więc tak, że niezaangażowanie któregoś z faworytów Dumarsa będzie w oczach opinii publicznej dowodem na podział  i brak zaufania na linii GM - właściciel. Czy tak to musiało wyglądać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz