Pokrzepiony

... kolejnym zwycięstwem, tym razem nad Magic, nieśmiało, po raz pierwszy od dłuższego czasu zerkam na tabelę. I co widzę? Tak, już słyszłem tu i ówdzie słowa play off i Pistons w jednym zdaniu. Tłoki wygrały 9 z ostatnich 13 spotkań i doroczne rozbudzanie nadziei na postseason powoli się rozkręca. Cóż, oczywiście nie sądzę, żeby Tłoki przeskoczyły Philly i Boston, ew. Milwaukee. Tego byłoby za wiele. Dzisiaj podróż do niedalekiego Wietrznego Miasta, a w piątek do ciepłego Miami, czyli tzw. reality check. Jeżeli Tłoki wygrają te mecze, to przestane mieć do kogokolwiek pretensje, że fantazjuje o play off. Ale myślę, że stoję na bezpiecznej pozycji i dalej będę mógł sobie, że tak powiem, krytykować. Ale może Andre Drummond przeczyta co tu wypisuję i postanowi robić tak w każdej akcji.


Naprawdę interesujące jest to, że ani Rodney Stuckey, ani Brandon Knight nie potrafią się nawet zbliżyć do Willa Bynuma w grze pick & roll z Drummondem, ba nawet nie potrafią mu posłać dobrego loba. Na szczęście Bynum pokazał Stuckey jak to się robi.


Na drugim końcu ławki, Jonas Jerebko powoli dostaje piany. Niedawno udzielił wywiadu szwedzkiej TV, że nie rozumie tej sytuacji i ma nadzieję, że jak nie w Detroit, to może przyda się gdzieś indziej. W jeszcze ostrzejszych słowach wypowiedzieli się ojciec Jonasa i trener szwedzkiej reprezentacji, który zasugerował, że dobrze by zwolnić Lawrence'a Franka. Cóż, wystarczy popatrzeć na minę JJa. It's not a happy camper. Z nowym kontraktem, dobrze przepracowanym okresem przygotowawczym, szykował się na krok naprzód w swoje karierze. Tymczasem stoi, a raczej siedzi, w miejscu. Trzeba przyznać, że zanim zadomowił się na ławce, grał naprawdę mało skutecznie. Ale mógłby grywać chociaż po kilka minut w końcówkach i w ten sposób pokazać, że się przełamał. Nie on jeden grzeje ławę, ale ani Kim English, który akurat wczoraj zagrał kilka minut, ani Khris Middleton, ani Slava Krawcow nie mieli wcześniej pozycji startera, czy podstawowego gracza w rotacji. Sądzę, że po stronnie coacha nie ma żadnych pretensji. Po prostu Frank znalazł kombinację, która działa i na razie się jej trzyma. Solidna gra Austina Daye'a i Charliego V. tylko umacnia status quo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz