Bounce back

Po strasznym, pod każdym względem, meczu w Londynie, Pistons odbili się w The Palace przeciwko Celtom. Z drużyn z czołówki, Boston wyjątkowo leży Tłokom. Dzieli ich w ostatnich latach różnica klas. Mimo tego Detroit znajduje sposób na Zielonych. W zeszłym sezonie byli 2:1, teraz wygrali pierwszy mecz z trzech. Cóż, myślę, że Lawrence Frank musiał kopnąć w piecyk, niczym Jacek Gmoch, bo drużyna od początku grała agresywnie w obronie i aktywnie w ataku. Rezultatem np. taki wsad Brandona Knighta nad Garnettem.


Knight, po katastrofalnym występie w Londynie, wyszedł skoncentrowany i zmotywowany. Udało się, a Andre Drummond dostarczył kolejną porcję hajlajtów.


Sekwencja akcji na początku drugiej kwarty: 1. pick & roll Bynum - Drummond, lob i wsad AD1; 2.  pick & roll Bynum - Drummond, lob i wsad AD1; 3. pick & roll Bynum - Drummond, AD1 wyblokowany, Bynum wjeżdża po 2 pkt.; 4. podwojenie Bynuma na górze, oddanie do CV, który trafia za trzy. Wręcz podręcznikowy pokaz, jak dobry pick & roll może zdestabilizować obronę.  Uznanie dla Bynuma, który już od prawie miesiąca jest najgroźniejszym w ataku zawodnikem Pistons. A z Andre tworzą naprawdę elektryzującą parę. Od połowy Doc Rivers zaordynował taktykę hack-a-Drummond, ale Drummond trafił 6/8 z linii. Dotychczas jest ponoć najefektywniejszym nastolatkiem, jaki kiedykolwiek debiutował w lidze!! Jego statystyki per 36 minut są na poziomie debiutanckiego sezonu Dwighta Howarda. Śmiało można powiedzieć, że jego postawa przerosła najśmielsze oczekiwania. Ponoć Drummond słabo wypada na treningach, kiedy ćwiczy się schematy i realizuje je w gierkach taktycznych. Być może temu samemu należy przypisać jego słabszą postawę w, bardziej ułożonej, koszykówce uniwersyteckiej. Ale dobrze, że ma te problemy. Inaczej nie spadłby nam na 9 miejsce. Tymczasem nie ma obecnie zawodnika z klasy 2012, którego wolałbym w Detroit zamiast Drummonda, włączając Anthony Davisa. Tu i ówdzie zaczyna się wymieniać go jako czarnego konia do nagrody dla debiutanta roku. Na pewno nie stanie się to przy grze średnio po 20 minut w meczu. Ale mamy dopiero połowę sezonu i miejmy nadzieję, że rola i czas gry Andre będą rosły, choć w części, tak jak jego forma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz