Oceny posezonowe

Podsumowanie indywidualne i zespołowe sezonu 2011/12. Oceny w skali 2-5.

BACKCOURT

Will Bynum
Will the Thrill zaliczył nieudany i frustrujący sezon. Obecność Brandona Knighta i kredyt zaufania, którym obdarza go Lawrence Frank, sprawiły, że Will wypadł z rotacji w pierwszej części sezonu. Zaczął grywać dopiero wobec kontuzji Bena Gordona i Rodneya Stuckey. Co do samej gry, pokazał, że potrafi być lepszym playmakerem niż Knight i gra ze swoją firmową intensywnością. Jednak jest podatny na wahania formy i ma problemy ze skutecznością. W obecnej sytuacji Joe Dumars powinien zrobić jemu i sobie przysługę włączając go do jakiejś wymiany. Will jest solidnym graczem, z dobrym nastawieniem. Szkoda, żeby grywał średnio po 15 minut w meczu i musiał czekać na kontuzje innych, żeby dostać szansę.
Ocena: 3-

Ben Gordon
BG odbił się po fatalnym sezonie 2010/11 i w statystykach zaliczył lekki progres. Było też widać, że wykonywał solidną pracę po bronionej stronie, podtrzymując niezły poziom aktywności. Jednak to wszystko wciąż nie uzasadnia jego ogromnego kontraktu, przez co po sezonie jest wymieniany jako jeden z potencjalnych kandydatów do amnestii. BG przeważnie wchodził z ławki jako trzeci obrońca, grywając zarówno u boku Stuckey'a, jak i Knighta. Wobec kontuzji tychże, wychodził w pierwszej piątce. Miał rekordowe mecze, jak ten, czy ten. Widać było, że czuje się pewniej i znalazł swoje miejsce w rotacji Franka. Jednak nie można i nie należy już mówić o przełomie. To właśnie jest BG. Strzelec, czasem wybitny, atleta, kiepski kozłujący i bez umiejętności rozgrywania.
Ocena: 3+


Brandon Knight
Układ loterii sprawił, że z ósmym numerem w drafcie 2011 Pistons wybrali gracza, który przypominał charakterystyką innych obrońców Detroit. Knight zakończył sezon w trzeciej drużynie All Rookie, a mógłby też być i w drugiej. Podpisuję się pod stwierdzeniem, że patrzenie w statystyki przesłania radość z oglądania go na boisku. Szybkość, sprawność, koordynacja, energia. Dobra trójka i niesamowite floatery, nawet z linii osobistych. Lawrence Frank uznał, że Pistons maksymalizują swoje mocne strony grając szybciej i pozwolił im biegać. Knight i Stuckey skorzystali na tym jak nikt inny. Trzeba też podkreślić, że miejsce w pierwszej piątce nie zostało Brandonowi dane, tylko je wywalczył zaangażowaniem na treningach. Postęp jaki wykonał każe z optymizmem patrzeć w przyszłość. Z drugiej strony jego przyszłość nie jest jeszcze tak jasna. Musi ograniczyć straty i spróbować grać na stałym poziomie, bez dramatycznych wahań, które mogliśmy obserwować w minionym sezonie. Wiemy, że nie jest playmakerem, ale wypracowanie choćby podstawowych umiejętności rozgrywania w ataku pozycyjnym jest niezbędne. Tak, czy inaczej, Knight jest obecnie największą nadzieją na rozwój indywidualny graczy, po Gregu Monroe. Tymczasem czekamy na postępy, bo za rok kryteria oceny będą bardziej surowe.
Ocena: 4-


Walker Russell
Grinder  wydobyty z D-League, kiedy kontuzje zebrały swoje żniwo wśród obwodowych Tłoków. Pojawił się, grał dobrą defensywę, umiał ładnie podać, ale bez większego wkładu w ofensywę i podatny na straty. Na początku wydawało się, że swoją grą wywalczy sobie kontrakt w NBA w przyszłym sezonie. Teraz nie jestem tak przekonany.
Ocena: 3-

Rodney Stuckey
Drugi największy postęp w drużynie i na pewno miłe zaskoczenie. Wygląda na to, że Stuckey przełamał się i wreszcie znalazł balans w swoje grze. Oczywiście pomysły trenera Franka, które pomogły mu maksymalizować swoje mocne strony były kluczowe. Ale dobra selekcja rzutów, poprawa skuteczności na półdystansie i stałe zaangażowanie w obronie to już odpowiedź samego Stuckey. Częściej grał off ball, nie siłował rzutu jak mu nie szło i w większości meczów był liderem drużyny. To naprawdę niesamowita odmiana wobec humorzastego gracza z sezonu 2010/11, który notorycznie wbijał się w pomalowane, mimo asysty obrońców. Stuckey podkreślał, że korzystał z pomocy psychologa i udało mu się pogodzić z samym sobą. Tym lepiej dla nas wszystkich. Nie widać tego może w statystykach, ale to był najlepszy rok w karierze RS. Na minus, wpadł w dołek w końcówce sezonu, kiedy kilkukrotnie prawie nie podejmował prób rzutowych w meczu.
Ocena: 4+


Podsumowując, tylna formacja Tłoków jest wciąż w przebudowie. Jak zakończy się ten proces, trudno powiedzieć. Knight i Stuckey stworzyli małą stabilizację, na której można budować. W obronie Stuckey grał jako dwójka, a w ataku dzielili się piłką z przewagą Knighta na koźle. jednak rotacja trzech obrońców z Benem Gordonem z ławki sprawia, że i tak niski backcourt Pistons, jest dramatycznie mały. Dlatego dobrym uzupełnieniem z ławki byłby wysoki, defensywny obrońca, potrafiący regularnie trafić czystą trójkę.


FRONTCOURT

Austin Daye
Trzeci sezon podobno jest kluczowy w rozwoju gracza. Cóż, o swoim trzecim sezonie Austin Daye chciałby jak najszybciej zapomnieć. Przegrał walkę o pozycję zmiennika na trójce z Damienem Wilkinsem, rzucał ze straszną skutecznością 32% z gry i 21% za trzy, a w defensywie nie pracował wystarczająco mocno. Frustracja aż się z niego wylewała. Kiedy w końcu wydawało się, że znajdzie rytm po lepszych występach, znów wpadł w dołek. Naprawdę ciężko stwierdzić co z niego będzie i czy Pistons powinni jeszcze czekać aż się odbije.
Ocena: 2


Jonas Jerebko
Po rewelacyjnym debiucie, stracił cały zeszły sezon i wielu fanów Pistons nie mogło się doczekać jego powrotu.Wrócił, podpisał czteroletni kontrakt i oto jest. Moje oczekiwania wobec JJ'a były zbyt wygórowane, przez co na początku byłem trochę rozczarowany, że nie kończy tak często w kontrach i nie jest tak aktywny jak w sezonie 2009/10. Ale to w głównie wina ustawiania go na czwórce, gdzie walczy jak lew, ale często przeciwko większym, silniejszym przeciwnikom. Z czasem Jerebko odnalazł się w roli pierwszego wysokiego z ławki, grając średnio 23 minuty w meczu. Szarpał w obronie, stawiał zasłony i robił te wszystkie rzeczy, którymi podbił serca fanów w debiutanckim sezonie. Razem z Benem Wallacem nadawali defensywny ton drugiej piątce. W ataku Jerebko częściej próbował rzutów z dystansu, ze zmiennym skutkiem. Za to pokazywał naprawdę niesamowite oldskulowe ruchy, a na jego rzut pełnym hakiem czekam w każdym meczu ;-). W końcówce sezonu Lawernce Frank spróbował ustawienia JJ'a na trójce, gdzie ten podobno lepiej się czuje. Wspieram ten pomysł, bo Jonas jest na tyle szybki, że byłby  w stanie skutecznie pokryć większość trójek w lidze i jednocześnie uwolniłby swoją grę w kontrach. Mam nadzieje, że wraz z oczekiwanym wzmocnieniem środka, będziemy częściej widywać Szwedzkiego Orła jako niskiego skrzydłowego.
Ocena: 4


Vernon Macklin
Wysoki, waleczny gracz, który nie znajduje szansy na grę w zespole dramatycznie potrzebującym podkoszowych. Cóż, Lawrence Frank zawęził rotację i Monroe, Jerebko, Wallace i Maxiell zabrali większość dostępnych minut. Macklin był natomiast bardzo zaangażowany na treningach, a wysłałby do D-League kręcił imponujące statystyki. W Pistons grywał ogony i ciężko go ocenić. Prezentował się dobrze w ograniczonym czasie i trudnych okolicznościach. Plus za to.
Ocena: 3+


Jason Maxiell
Gra Maxa była chyba jeszcze większym zaskoczeniem niż postęp Rodneya Stuckey. Z czwartego wysokiego w rotacji i kandydata do amnestii, stał się graczem pierwszej piątki i średnio przebywał na boisku najdłużej w karierze. OK, jego fizyczny styl pasował do koncepcji trenera, który dał mu szansę. Ale to Maxiell zameldował się na obóz przygotowawczy szczuplejszy, w doskonałej formie. To on sam dodał skuteczny rzut z półdystansu do repertuaru zagrań. Dzięki temu stanowił stabilizujący czynnik w składzie Tłoków. Bardzo miła niespodzianka! Teraz Max ma opcję na ostatni rok kontraktu i mówi, że może jej nie zrealizuje, szukając długoterminowego zabezpieczenia. Cóż, zapewne jest to tylko podbijanie swojej pozycji negocjacyjnej. Pistons wciąż nie powinni dawać mu kolejnej, kilkuletniej umowy, zwłaszcza w kontekście potrzeb i niewielkich możliwości inwestycji. Nie wiem jak potoczą się losy Maxa, ale wydatnie pomógł Tłokom w minionym sezonie i postawił się w korzystnej pozycji na rynku.

Ocena: 4


Greg Monroe
You might not notice, might not know! What!? Progress of Greg Monroe!! OK, pod koniec sezonu miał trochę dołek. OK, dalej nie ma wielkiej dynamiki i czasem, nie jest w stanie utrzymać balansu. Coś jeszcze ...? Już nic? No właśnie. Ze screenera, który roluje do kosza, zbiera punkty drugiej szansy na atakowanej tablicy i wykonuje czarną robotę, Monroe stał się ... hmmm ... chciałem napisać centrum ofensywy, ale do tego niestety jeszcze daleko. Nie, nie dlatego, że Greg jest za słaby, tylko inni gracze, a głównie skrzydłowy o inicjałach TP wolą oddawać więcej rzutów i zbyt często pomijać zawodnika, który rzuca 52% z gry i 74% z linii. W drugim roku Monroe podtrzymał wysoką skuteczność z gry, pomimo iż jego rola uległa znaczącym zmianom. Lawrence Frank zaczął go ustawiać w izolacjach, gdzie Greg zaimponował świetną pracą nóg, zwodami i cierpliwością charakterystyczną raczej dla gry weteranów. Skuteczny, miękki, wysoki jumper z okolic piątego metra tylko ułatwił mu zadanie. Nie spuścił z tonu na desce i wciąż był aktywny w przechwytach. Przy brakach atletycznych, należy podkreślić, że Łoś, jak nazywają go kibice, jest szybkim i sprawnym  wysokim. Nie raz rozpoczynał i kończył kontrę, dobrze odnajdując się w szybszej grze, którą zaordynował coach Frank. Na koniec sezonu Monroe zajął czwarte miejsce w glosowaniu Most Improved Player. Musi pracować nad obroną, bo na razie jest głównie graczem ofensywnym i playmakerem. Ale ma dopiero 22 lata i drugi sezon za sobą. Przed rokiem fani prognozowali, że wyrośnie na gracza o statystykach na poziomie 16 pkt., 8-10 zbiórek. Obecnie większość raczej zaniechała prognoz, bo postęp Grega każe pozostawić otwartym pytanie o kres jego możliwości.
Ocena: 5-

Tayshaun Prince
Joe Dumars przed sezonem podpisał z Princem czteroletni, lukratywny kontrakt. Posunięcie wydawało się kontrowersyjne, szczególnie w przebudowującej się drużynie, bo potencjalnie blokowało rozwój Jonasa Jerebko i Austina Daye'a. OK, wiemy jak było z Dayem i trudno tłumaczyć jego trudności powrotem Prince'a. Jerebko był wystawiany na czwórce, a Kyle Singler wybrał grę w Hiszpanii. Sztab Pistons wyszedł z założenia, że skuteczna przebudowa jest możliwa jedynie z udziałem sprawdzonych weteranów, którzy wesprą młodych i nadadzą odpowiedni ton grze. Nie chodzi oczywiście o to, żeby Prince był wyłącznie mentorem. Ma grać, i to dobrze. A z tym było różnie. Wolny start był spowodowany kontuzją. Potem Tay wrócił do formy, ale jej nie ustabilizował. Co najgorsze, przyjął, że on jest teraz pierwszą opcją w drużynie, co zaowocowało wstrzymywaniem ruchu piłki i niepotrzebnymi izolacjami. OK, większość graczy w tej drużynie gra na niskiej skuteczności, ale jest ktoś kto jest skuteczniejszy o całe 10% i nie wstrzymuje gry. Tymczasem Prince zaliczył najgorszy sezon w karierze pod względem skuteczności i najgorszy pod względem punktowym od drugiego sezonu w lidze. Wina za wynalazek zwany Tayshaun Isolation spada też w dużej mierze na coacha Franka, który musiał być jego autorem, lub przynajmniej dał Prince'owi wolną rękę. Jestem naprawdę ciekawy jak to będzie wyglądało w sezonie 2012/13, szczególnie wobec postępów Monroe, Stuckey i Knighta. Na razie wygląda kiepsko.
Ocena: 3-

Kyle Singler
Wobec lockoutu wybrał grę z Hiszpani, najpierw Alicante, potem Real Madryt. Tam sprawdzał się dobrze, w różnych rolach. Podobno ma wrócić do Detroit w przyszłym sezonie. Liczę na to, bo Tłokom bardzo brakuje skutecznego strzelca z dystansu.
Ocena: N/A

Charlie Villanueva
Dla Charliego V miniony sezon był równie nieudany co dla Austina Daye'a. Najpierw kontuzja, która wyłączyła go z gry, potem, gdy zdawało się, że wraca, zabieg i kolejny stracony czas. W końcu, jak wrócił, okazało się, że nie bardzo jest dla niego miejsce na boisku. Tyle co zdążył się pokazać, wyglądał nieźle fizycznie - schudł, dobrze się rusza, podciągnął defensywę z poziomu śmiesznego na kiepski. I tyle. Na pewno jest zawodnikiem, który może być przydatny, ale bardziej dla drużyny weteranów, która potrzebuje wysokiego rzucającego z ławki. Trudno przewidzieć jak potoczą się jego losy w Detroit.
Ocena: 2+


Ben Wallace
W swoim, prawdopodobnie, ostatnim sezonie w NBA, 37 letni Ben Wallace był najlepszym podkoszowym defensorem Tłoków, często kończąc ważne mecze na boisku. Mówi to wiele o sile pierwszej linii, ale też nie powinno ujmować zasług Wielkiemu Benowi, który wciąż jest w stanie w decydujący sposób wpłynąć na przebieg meczu. Stawił się na obóz przygotowawczy w świetnej formie, a pracowitością dorównywał mu tylko rookie Brandon Knight. Na boisku przebywał średnio ponad 15 minut. Miał wielkie momenty, a ostatni mecz sezonu z Sixers był ... hmm ... wzruszającym wydarzeniem. Jeżeli zdecyduje się wrócić, ma zapewnione miejsce w składzie.
Ocena: 4

Damien Wilkins
Niski skrzydłowy podpisany jako wolny agent na roczny kontrakt. Dobrze współpracował w drugiej piątce. Solidny defensor.  Czasem potrafił trafić z półdystansu, ale poza tym niewiele wnosił do ofensywy.
Ocena: 3

Frontcourt Tłoków jest cienki jak ... bardzo cienki. Niespodziewana zwyżka form Jasona Maxiella pozwoliła osiągnąć pewną stabilizację - finezja Monroe i siła Maxa + aktywność Jerebko i defensywa Big Bena z ławki. Z tego ustawienia i tak dało się wykrzesać nadspodziewanie dużo. Ale Wallace prawdopodobnie odchodzi na zasłużoną emeryturę, Maxiell odgraża się, że nie zrealizuje opcji na ostatni rok kontraktu. Jednym słowem, żaden z nich nie jest przyszłością drużyny. Nie mówię, że dla Jasona nie znalazłoby się miejsce w składzie, ale na pewno nie należy inwestować w niego od razu dużych pieniędzy. W tej sytuacji wzmocnienie pierwszej linii przez draft wydaje się niezbędnym rozwiązaniem. I to na początek. Sytuacja na skrzydłach jest bardziej stabilna, szczególnie w perspektywie powrotu Kyle'a Singlera.


TRENER
Po bagnie sezonu 2010/11, Lawrence Frank był jak powiew świeżego powietrza. Pracowity, bystry, zdyscyplinowany i z jasną wizją. Zaimplementowanie nowej taktyki zajęło zespołowi 1/3 sezonu, podczas której zaliczyli straszny bilans 4-20. Ale w końcu ciężka praca dała efekty i w pozostałych 2/3 Tłoki wygrały połowę spotkań. Frank walnie przyczynił się do rozwoju młodych graczy, szczególnie Rodneya Stuckey i Brandona Knighta, dostosowując styl gry zespołu do ich predyspozycji. Oglądanie Pistons stało się trochę łatwiejsze, a szybka gra często pozwalała im zniwelować niedostatki wzrostu. Frank ustalił jasne zasady gry i zacieśnił rotację. Nie było narzekania i buntów. Natomiast kilku graczy, którzy potencjalnie mogliby pomóc zespołowi znalazło się poza grą. Nie chce krytykować koncepcji wąskiej rotacji, ale uważam, że dla wysokiego Macklina mogłoby się znaleźć więcej czasu. Pistons pod kierownictwem Franka, stawali się coraz lepsi w defensywie, grali zespołowo i z poświęceniem. Wyjątkiem od tej reguły był wspomniany Tayshaun Isolation. Jednak na to zjawisko należy spojrzeć w szerszym kontekście i przyznać, że atak jest słabszą stroną Franka. Pomysł wykorzystania wczesnej ofensywy, dużo ruchu bez piłki, izolacje dla Monroe (za mało!!) - to wszystko dobry kierunek. Ale schematy w ataku pozycyjnym nie zachwyciły. Cóż, Frank nie jest Rickiem Adelmanem. Przynajmniej jest młodym, ambitnym i pracowitym gościem. Mam nadzieję na postęp z jego strony. Na razie zrobił porządek w tej stajni Augiasza i nadał odpowiedni ton drużynie. Zobaczymy jak sobie poradzi na kolejnych etapach.
Ocena: 4-

DOKĄD ZMIERZAMY?
Na pewno jesteśmy dopiero na początku drogi. O ile postęp wewnątrz drużyny pozwoliłby myśleć o play off w przyszłym roku, nie należy się liczyć, że w takim kształcie uda nam się cokolwiek osiągnąć. W każdej formacji są poważne niedostatki, zarobki graczy są na poziomie pułapu płacowego, a jedyna jasna perspektywa rozwoju to draft, który, jak wiadomo, jest loterią. Nie należy więc się łudzić, że w kilku szybkich ruchach załatwimy wszystkie bolączki. Ba, wręcz należy się wystrzegać takich pokus. Będzie powoli, będzie w bólach. Odpowiedni, moim zdaniem, scenariusz działania prezentuje artykuł zamieszczony na stronach Detroit Bad Boys. Pacers, jak również Sixers, czy Grizzlies to drużyny, których ścieżką powinniśmy podążać. Philly i Indiana właśnie biją się w drugiej rundzie play off, a Larry Bird zdobył nagrodę Executive of the Year. Czekamy na draft, transakcje i zejście złych kontraktów. Przynajmniej jest młody trzon, którego rozwój powinien być tematem przewodnim przyszłego sezonu.



4 komentarze:

  1. Pytanie czy Dżoe potrafi budować powoli i w bólach ??

    OdpowiedzUsuń
  2. Historycznie udowodnił, że umie i to w bardzo sprytny sposób. Ale jest podatny na przepłacanie swoich zawodników - patrz kontrakt Hamiltona, Maxiella, no i ten Prince'a też może się okazać złym. Jarebko i Stuckey też dostali dużo, ale to nie jest taki problem, bo są młodzi i rozwojowi. Podpisanie BG i CV jako wolnych agentów, to w ogóle osobna kategoria. Mam nadzieję, że takich błędów już nie powtórzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten sezon pokazuje że taką obrał taktytkę. Spokojnego budowania zespołu. Gdyby tak nie było doszłoby z całą pewnością do jakiś wymian. Jeżeli chodzi o ocene poszczególnych graczy to moim zdaniem niektóre oceny są zawyzone, jak choćby A. Daye. On w tym sezonie zasługiwał na 1-. Co do J.J. to powinien być w następnym sezonie przesunięty na pozycję nr 3 i wskoczyć do pierwszego składu kosztem T.P. (pod warunkiem że Dumars weźmie wysokiego gracza z draftu,co jest chyba oczywiste).

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, nie chciałem dla Austina naginać skali 2-5, ale dam mu jeszcze szansę ;-) Niektórym młodym dałem kredyt zaufania, oceniając pod względem oczekiwań. JJ podobno już pracuje nad jump shotem i dryblingiem, czyli stricte pod kątem gry SF. Czytałem, że Joe podobno widzi szansę wymiany BG. Co do amnestii (w domyśle CV), to zaznaczył, że użyje jej tylko jeżeli uwolnione miejsce w cap space posłuży dodaniu konkretnego zawodnika, który wyraźnie pomoże drużynie.

    OdpowiedzUsuń