Greg Monroe mówi, cień Patryka, itd.


Jakbyście nie wiedzieli, Brandon Knight i Greg Monroe to całkiem obiecujący materiał na trzon drużyny na przyszłe lata. Dodajmy Jonasa Jerebko i jest jeszcze lepiej. Austin Daye i Kyle Singler też się przydadzą, a nawet Rodney Stuckey nie będzie przeszkadzał. Jednak negatywy wciąż zdecydowanie biorą górę. To co mamy dobrego to potencjał, podczas gdy "gwiazdy" jak Rip Hamilton, Ben Gordon, Charlie Villanueva trzymają nas w bagiennej szarości. Może Ben Gordon się odbije, choć podobno poziom jego frustracji jest rekordowo wysoki, do tego stopnia, że publicznie nazywa pobyt w Detroit katastrofą. Charlie V, ze względu na swoją osobowość, może przynajmniej będzie dobrym cheer liderem. Rip musi być wytransferowany, choć jego kontrakt niedługo może stać się atutem, a nie ciężarem. Mimo wszystko, nie wyobrażam sobie jak można iść naprzód pod szyldem dobrego charakteru, profesjonalizmu i pracowitości z graczem, który napsuł tyle krwi w minionym sezonie. O tym się tak łatwo nie zapomina. A propos, powściągliwy i zrównoważony Greg Monroe ostatnio dosyć otwarcie wypowiedział się na temat dramatów sezonu 2010/11. Stwierdził, że nie miały nic wspólnego z nim, tylko z innymi graczami, a on po prostu starał się pomóc drużynie jak najlepiej umiał. Ok, wszyscy wiemy, że tak było, ale fakt, że Monroe otwarcie odcina się od złych wzorców, dyskretnie stawiając siebie za wzór, jest nową jakością. Dobrą jakością. W miarę trwania, szczęśliwie minionego, zeszłego sezonu, Monroe stawał się przykładem i liderem na boisku. Liderem, który nie krzyczy, ale pokazuje jaką postawę trzeba prezentować, a jak trzeba przytrzyma lub odciągnie kolegę od kłótni w spornej sytuacji. Tego będzie więcej i tak powinno wyglądać przywództwo. Dlatego mam nadzieję, że Joe D wykorzysta obecny czas i przyszłe okno transferowe do oczyszczenia składu z malkontentów i pieniaczy, żeby wcielić w życie to co stało jego się nową mantrą: high character, hard working. W zlinkowanym tekście znajdziecie też wzmiankę o stosunku Grega do kandydatury Patricka Ewinga na coacha Pistons. Tak, tak!! Ewing już podobno odbył swoją rozmowę. Mam do niego dużo sympatii, która wynika raczej z sentymentu, ale nic niewiele wskazuje na to żeby był dobrym trenerem. Pracuje z Dwightem Howardem, ale Howard naprawdę zaczął dodawać nowe elementy do swojej gry, kiedy popracował z Hakeemem Olajuwonem. W 2010 Ewing prowadził zespół Sophomores przeciwko Rookies podczas weekendu gwiazd i był mało kreatywny, a jego drużyna przegrała. Wiele razy wyrażał chęć dostania szansy na stanowisku head coacha i żal, że to jeszcze nie nastąpiło. Mam nadzieję, że mu się powiedzie, ale nie widzę w nim utalentowanego szkoleniowca. W tym kontekście, spryciarz Bill Laimbeer, z mistrzowskim doświadczeniem w WNBA, wydaje się pewniejszą opcją. Ale skoro Greg Monroe wspiera Ewinga, to muszę przynajmniej dać mu jedną szansę;-))) Jest też prawdopodobne, że wobec nadchodzącego zawieszenia rozgrywek, Pistons nie zatrudnią teraz coacha, żeby uniknąć zbędnych wydatków. We'll see...

1 komentarz:

  1. Zaproszenie Ewinga na rozmowę mogło być związane z czasowym zatrudnieniem przez Toma Goresa nowego doradcy. Dave Checketts był menedżerem Knicks za czasów zawodniczej kariery Ewinga. W Detroit ma się prawdopodobnie zająć marketingiem i strategią rozwoju the Palace.

    OdpowiedzUsuń