Stało się


co stać się, może nie miało, ale na pewno mogło. Dwyane Wade i Chris Bosh w Miami. Nie jest to może szczególnie interesujące z punktu widzenia Pistons, którzy nastawiają się na zatrudnienie graczy za MLE i ewentualnie wymianę swoich weteranów. Natomiast na wschodzie wyrasta prawdopodobnie nowa siła. Pisze "prawdopodobnie", bo skład Miami pozostaje w większości nieznany. Kto będzie grał w środku, kto rozgrywał. Heat do tego stopnia oczyścili swój cap space, że mają obecnie zakontraktowanych chyba 2 graczy!! Pod tym względem lepszym wyjściem dla Bosha było Chicago, gdzie trzon drużyny jest uformowany, a zawodnicy perspektywiczni. I tu dochodzimy do histerii LBJ. Bronek może wciąż jeszcze dołączyć do Miami, chociaż reszta piątki i gracze z ławki byliby chyba rekrutowani wśród personelu sprzątającego, nic tym ostatnim nie ujmując. Najlepszym wyjściem, pod kątem walki o mistrzostwo, byłoby chyba Chicago. Ciekawe czy Bronek miałby problem, że nigdy nie prześcignie tego (patrz zdjęcie) pana. Ale może nie jest to dla niego najważniejsze. Pod kątem gotowości drużyny do rywalizacji o tytuł, niezłą opcją byliby tez Clippers, ale czy Bronek myśli o tym poważnie - na razie żadne plotki na to nie wskazują.
A jak na tym tle wyglądają Pistons? Wschód będzie prawdopodobnie silniejszy i będę się cieszył, jeśli Pistons zakwalifikują się do play off. Nie sądzę, żeby stało się to z wyższego niż 7-8 miejsca. Dodajmy jeszcze, że do Chicago (8 miejsce w tegorocznym play off) dołączył właśnie Carlos Boozer. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że Joe D (niedawno kuszony posadą GM w New Jersey, jizzz....) złoży dobra ekipę z wyrzutków, spadów i części zamiennych, tworząc, w perspektywie kilku lat, kolejnego potwora, który zmiażdży przeciwników jak choćby wersja 2.0 w pamiętnych finałach z Lakers w 2004 roku.
Filozofią Dumarsa, jest, że można wygrywać bez gwiazd, a gwiazdą staje się twardy zespół, miarowo pracujących Tłoków. Podejście godne szacunku, szczególnie kiedy Knicks, mając słaby zespół postawili wszystko na ściągnięcie Lebrona i czekają na zbawcę, zamiast zakasać rękawy i wziąć się do porządnej gry, jak za czasów Starksa, Ewinga, Oakleya i Masona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz