Big Ben rings the bell!!


Powoli, krok po kroku, wszystko idzie w dobrą stronę. Dobrą, nie świetną. Żeby było bardzo dobrze Dumars musiałby wywinąć jakiś niezły deal, który rozładowałby tłok na pozycji SG,SF. W zamian można by podpisać jakiegoś difference makera i nie chodzi oczywiście o wielką gwiazdę, tylko kogoś, kto wpasowałby się w zespół i wyrósł ponad swój domniemany potencjał. Tymczasem Pistons podpisali zadziwiająco korzystny, 2 letni kontrakt z, nie bójmy się użyć tego słowa, legendą klubu, Big Benem Wallacem. Druga młodość jaką Big Ben przeżył w zeszłym sezonie sprawiła, że zatrzymanie go było jednym z priorytetów off season. Chodzi tak o grę, jak i wpływ Bena na młodych graczy Pistons, zwłaszcza Grega Monroe. But let's make it clear, perfectly clear, Ben Wallace był w minionym trudnym, baaardzo trudnym sezonie opoką i kotwicą zespołu. To co robił na boisku wykracza daleko poza statystyki.
Wallace oświadczył, że Detroit zawsze będzie zajmować wyjątkowe miejsce w jego sercu i chociaż miał inne propozycje, zatrudnił się tanio na kolejne 2 lata. Niby i tak zarobił już ciężkie miliony, ale postawa jednak godna szacunku http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2010/07/ben_wallace_agrees_to_two-year.html , tym bardziej, że w lidze wciąż czai się wariat Ron Artest, który ponoć chciałby zmierzyć się z Benem w ringu, żeby wyrównać stare porachunki http://www.liveleak.com/view?i=f61_1214480771
A tu klasyka gatunku http://www.youtube.com/watch?v=w5svfUckueM&feature=player_embedded

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz