Ruszyła maszyna ...


Pistons, jak reszta ligi, mieli wczoraj dzień otwarty dla mediów przed rozpoczęciem obozu przygotowawczego. W piątek ośrodek treningowy w The Palace otworzy swoje podwoje i goście będą mogli obejrzeć trening drużyny. Już w najbliższy wtorek Pistons rozegrają pierwszy sparing z Maccabi Haifa, a potem kolejne przeciwko drużynom NBA.

Czas więc najwyższy zrobić przegląd zasobów i zadać kluczowe pytania przed rozpoczynającym się już 30go października sezonem 2013/14.

Trzon:
Andre Drummond wkracza w swój drugi sezon na zawodowych parkietach i niesie ze sobą obietnicę lepszego jutra, po jutra i po po jutra. Jako rookie kręcił statystyki per 36 min. na poziomie, a czasem nawet lepsze niż Dwight Howard. Wątpliwości dotyczące jego energii, zaangażowania i chęci gry są już mglistym wspomnieniem. Z zeszłego sezonu mamy pakiet hajlajtów i wrażenie niesamowitej koordynacji, sprawności, siły, instynktu. W lidze letniej Dre wyglądał dosłownie jakby grał z dzieciakami, choć sam jest dużym dzieckiem – rozbrajająco szczerym, ujmującym i sympatycznym. Ale miesiąc miodowy już się kończy i zaraz przyjdzie czas weryfikacji. Coach Mo Cheeks powiedział, że nie widzi powodów, dla których miałby powstrzymywać Drummonda przed grą. Samo to powinno sprawić, że Dre zrobi duży krok naprzód. Musi poprawić osobiste, być dobrze przygotowany kondycyjnie, m.in. żeby uniknąć kontuzji. Wygląda na to, że jest na dobrej drodze. Fani Tłoków czekają na efekty tej pracy "jak na nielegal ziomków". Tymczasem przypomnijmy sobie z kim i z czym mamy do czynienia:



W powracających latami plotkach o transferze Josha Smitha do Detroit było ziarno prawdy. Joe Dumars naprawdę był nim zainteresowany i w lecie zmaterializował to zainteresowanie, oferując mu 4 letni kontrakt na sumę $54 mln. Wielu fanów i obserwatorów Tłoków miało już jednak wtedy mieszane uczucia. W końcu na pokładzie są Andre Drummond i Greg Monroe i po dodaniu Smitha, wszyscy będą sobie deptać po palcach w pomalowanym. Cóż, Joe D. nie przejmował się dopasowaniem graczy, wychodząc z założenie, że drużyna tak słaba przede wszystkim potrzebuje dodać talentu, a wszechstronność Smitha ułatwi wykorzystanie go na różnych pozycjach. I oto jest!! J-Smoove od razu sprawi, że Pistons będą mieli uzasadnione aspiracje do play off. Z resztę już to obiecał. Zapewni dobrą defensywę indywidualną i zespołową, wniesie doświadczenie z walk w postseason. Razem z Drummondem mogą pogrzebać w trumnie każdego, kto się tam zapuści, a po drugiej stronie parkietu, atakować obręcz jak nikt inny.


Ale hola, hola!! Mamy przecież jeszcze jednego wybitnego wysokiego!! Co z nim? Greg Monroe był światłem w ciemnych wiekach ery Johna Kuestera. Za Lawrence'a Franka dalej się rozwijał. W zeszłym sezonie zaczął grywać na czwórce i szło mu różnie - dobrze rozgrywał z high post i atakował po koźle, ale nie ustabilizował rzutu z 5-6 metra na tyle, żeby rozciągnąć strefę. Wyglądało to jakby sam sobie nie ufał. Będzie musiał rozwijać się w tym kierunku, żeby móc spędzać jak najwięcej czasu na parkiecie razem z Drummondem. Ale dość narzekania. Monroe to prawdziwy franchise player. Inteligentny, skoncentrowany młody gracz, który potrafi być bardzo efektywny. Pamiętacie jego pierwsze mecze? Miałem wrażenie, że jest najwolniejszy na boisku i co drugi jego rzut jest blokowany. Ale już po kilku spotkaniach Łoś dostosował się i zaczął siać postrach, zwłaszcza na atakowanej desce. Kiedy Detroit Basketball było pogrążone w narzekaniach niezadowolonych weteranów - role playerów, Monroe polepszał się z tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc, roku na rok. Tego lata, wraz z Drummondem, byli w szerokiej kadrze do reprezentacji USA. Monroe pokazał, że poprawił  obronę. Do swoich firmowych przechwytów, dodał lepszą pracę nóg i blok.


Łoś będzie po tym sezonie zastrzeżonym wolnym agentem. Jeżeli dalej będzie się tak rozwijał, odnajdzie się w systemie Mo Cheeksa i wciąż będzie prezentował pozytywną postawę poza boiskiem, nie widzę, żeby nie dostał kontraktu zbliżonego do maxa. A co na to Pistons? Niby mają już podpisanego Smitha. Ale Monroe jest w wieku zbliżonym do Drummonda, z którym mogliby stanowić jeden z najlepszych tandemów młodych wysokich. A jeżeli szukasz perspektywicznego gracza, wokół którego można zbudować tożsamość drużyny, trudno trafić lepiej.

Powiedzmy więc to głośno. Frontcourtem Detroit stoi !!! Wystawienie trojki Smith-Monroe-Drummond może stwarzać problemy, ale ma potencjał na absolutną dominację. Jest to niepokojące i ekscytujące zarazem. Trochę jak utopijna wizja koszykarskiego architekta. Mówcie co chcecie, ale ja nie mogę się doczekać aż to zobaczę na własne oczy.


Przód przodem, ale, na dobre czy złe, piłka najczęściej będzie w rękach Brandona Jenningsa, któremu wszyscy chyba zazdroszczą przenosin do Detroit, bo co chwila ktoś chce go bić.



Widać, że się nie przejmuje i "dobrze" się bawi. Ale to tylko pozory, bo The Game też ponoć starał się go lutować. Cóż, haters gonna hate ;-)


Dobra, dość szydery. W Detroit będzie się wymagało, żeby Brandon w odpowiednim momencie dostarczał piłkę wysokim. Podobno teraz zobaczymy zupełnie innego gracza niż w Milwaukee. Trzeba na to patrzeć z dystansem, ale też trzeba podkreślić, że Jennings ma przegląd pola, timing i umie grać pick&roll. Ma więc podstawy, żeby być efektywny. Od tego będzie zależało czy Tłoki będą pracować miarowo, a silnik się nie zatrze. Trener Mo Cheeks, sam były wybitny rozgrywający, powiedział, że nie da chwili wytchnienia Brandonowi i oczekuje od niego mniej trudnych rzutów, a więcej dystrybucji. Jennings ma dopiero 24 lata, a jego styl gry ewoluował. Są więc podstawy, żeby mieć nadzieję. Z drugiej strony, będzie zdecydowanie lepszym dyrygentem niż Brandon Knight, więc już mamy postęp. A w razie trudności, za plecami czai się pewien dobrze znany w Motown staruszek. Ale to już inna kategoria.

Czynnik X:
Chauncey B-B-Billups pogodził się z Joe Dumarsem i postanowił spędzić spokojną starość w Michigan. Ale hej!! Nie mówcie mu o tym, bo tak naprawdę ma aspiracje do gry w pierwszej piątce. Powiedział, że jest PG, a w Clippers grał na dwójce, żeby móc przebywać na boisku. Nie ma problemu z grą obok drugiego rozgrywającego, o ile często będzie mógł mieć piłkę w rękach i podejmować decyzje. Dobra, dość tych warunków, bo jeszcze pomyślimy, że Billups jest kapryśny, a przecież trudno znaleźć gracza, który byłby lepszym liderem i miał tak stabilizujący wpływ na drużynę. Na co więc możemy liczyć? Oczywiście pięknie by było jakbyśmy w nadchodzącym sezonie zobaczyli renesans Billupsa, na miarę powrotu Bena Wallace’a w sezonie 2009-10. Ale nie ma co fantazjować i de facto taka druga młodość stworzyłaby trudną sytuację w kontekście rywalizacji o miejsce w wyjściowym składzie. Jest jednak dość prawdopodobne, że Billups będzie przebywał na parkiecie w kluczowych momentach i brał na siebie odpowiedzialność za podjęcie kluczowych decyzji, jak to już tysiące razy bywało.

Kentavious Caldwell-Pope nie rozegrał nawet minuty na zawodowych parkietach, jeśli nie liczyć ligi letniej. Ale jego profil i umiejętności w takim stopniu trafiają w potrzeby Tłoków, że trudno nie przypuszczać, że dostanie szansę i ją wykorzysta. Wysoki SG, dobry strzelec zza łuku, gra po obu stronach parkietu, zbiera i asystuje. Ponadto nie potrzebuje mieć piłki w rękach, żeby być przydatny. Dokładnie o to chodzi. Nie sądzę, że od razu zagra w pierwszej piątce, ale nie zdziwiłbym się jakby do niej wskoczył w trakcie sezonu. Jeżeli spełni, podkreślam: nie przerośnie, spełni, pokładane w nim oczekiwania, nie widzę nikogo lepszego na dwójkę. Chyba , że …

Luigi „Gigi” Datome ma 26 lat i już bogatą karierę zawodową oraz reprezentacyjną. Ostatnio wymiatał na Eurobaskecie. Na pierwszy trening z Pistons przybył wymęczony długą podróżą z Europy, ale od razu zrobił na wszystkich wrażenie umiejętnościami strzeleckimi. Gra jako SF i ma ku temu warunki, ale nie jest wykluczone, że może też być czasem wykorzystywany na dwójce. Ciężko powiedzieć jak jego kariera rozwinie się za Oceanem, ale stawiam, że ma największy potencjał, żeby zaskoczyć i ukraść minuty na obwodzie. Pistons bardzo liczą na jego umiejętności strzeleckie, ale Datome umie też rozegrać piłkę i zaatakować po koźle. Ponadto odgraża się, że będzie defensorem na miarę Shane’a Battier. Osobiście, nie mam nic przeciwko.

Cała reszta:
Rodney Stuckey. Pamiętacie gościa? Najpierw PG przyszłości, potem SG przyszłości, następnie 6 gracz przyszłości, a ostatnio kandydat do wymiany. Ale mamy nowego coacha i nowe porządki. Choć brzmi to trochę niewiarygodnie, nie zdziwiłbym się gdyby Stuckey się odbił i walczył o miejsce w pierwszej piątce. Jego słabość na dystansie nie pomoże, ale siła i potencjał defensywny już tak. W każdym razie, jak dobrze by mu nie szło, nie widzę, że mógłby na dłużej pozostać w Detroit. Być może, czym lepiej będzie grał, tym szybciej zostanie wymieniony.

Lubię Willa Bynuma, kto nie lubi!! Ale wracając do Detroit postawił się i został postawiony w trudnej sytuacji. Jest trzecim lub czwartym rozgrywającym w składzie. Nie jest zagrożeniem za trójkę w drużynie, która desperacko potrzebuje rozciągnięcia strefy. Na jego korzyść działa synergia, którą wypracował z Drummondem. Być może Joe D. przewietrzy skład, co ułatwi Willowi walkę o minuty na parkiecie.
Kyle Singler robi wszystko dobrze, nic wybitnie. Miał słabszą końcówkę sezonu i na pewno entuzjazm związany z jego potencjałem nieco osłabł. Teraz będzie walczył o minuty jako zmiennik na trójce. Nie polecam jednak ustawiać go jako SG. Jeżeli ponownie odnajdzie się rzutowo i wciąż będzie szarpał w obronie, ma szansę zadomowić się w rotacji.

Jonas Jerebko pewnie najchętniej zapomniałby o sezonie 2012-13. Chociaż pod koniec dostał szansę i ją wykorzystał. Gracz, który przebojem wskoczył do pierwszego składu w sezonie 2009-10 i imponował wszechstronnością i walecznością. Potem zerwanie ścięgna Achillesa wyeliminowało go na cały sezon. Kiedy wrócił, starał się robić więcej niż umiał, za co Lawrence Frank na długo przykuł go do ławy. Nie ma szansy na dużo minut, kiedy na czwórce mogą grać Greg Monroe i Josh Smith. Ale, podobnie jak Singler, jeżeli będzie grał z zaangażowaniem i solidnie w defensywie, co potrafi, ma szansę mieć swoje miejsce w rotacji.

Charlie Villanueva … hmm … Tak, wiem, schodzący kontrakt i kandydat do wymiany. Ale też pamiętajmy, że w zeszłym seoznie Villanueva dosyć dobrze sprawdzał się jako rzucający PF, a w obecnym składzie nie ma w tym zakresie konkurencji. Ale, ale ..

Josh Harrellson ostatnio zniknął nam z pola widzenia, ale jako Knick był całkiem przyzwoity. Ma dobrą technikę i chyba nie jest tak straszny w obronie jak CV. Przeskoczenie Charliego to jego plan minimum.

Peyton Siva dobrymi występami w lidze letniej i postawą na treningach wydrapał sobie miejsce w składzie. Jest n-tym PG i trudno mu będzie choćby powąchać parkiet. Ale ciężka praca może się opłacić, jeżeli kontuzje zdziesiątkują skład, lub Joe D zrobi kolejne roszady. A może wypożyczenie do któregoś z klubów ligi europejskiej?

Ja pierniczę!! Tony Mitchell!! Tak, bardzo chciałem to powiedzieć. Mitchell jest ogrem o niesamowitej sile i dynamice. Umie też co nieco na półdystansie. Ale na teraz jest ostatni w długim szeregu graczy na pozycji PF. Może okoliczności będą mu sprzyjać, ale nie spodziewam się oglądać go zbyt często na parkiecie. A może szkoda, bo mogło by być ciekawie.Dawać go do konkursu wsadów!!

I tak to wygląda. A nad wszystkim czuwać będzie jak ojciec najlepszy Mo Cheeks, człowiek, który nie jest gładki, ani wygadany, ale mam nadzieję, że gracze będą chcieli dla niego grać. Jak powiedział kiedyś late great Chuck Daly, "it's not the X's and O's, it's the Jimmys and Joes". I tego się trzymajmy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz