Chicagowska tradycja i powrót Jose Calderona do Toronto

Pistons przegrali ostatnio z Chicago i była to ich 18 (!!!) porażka z rzędu przeciwko Bulls. Ale w zasadzie, biorąc pod uwagę aktualne miejsce Tłoków, był to mecz idealny. Po dobrym, zaciętym spotkaniu, w którym błyszczały młode, miejmy nadzieję, gwiazdy Greg Monroe i Andre Drummond, Detroit minimalnie uległo, poprawiając swoje szanse w drafcie.

Natomiast wczoraj Pistons odwiedzili Toronto i był to pierwszy powrót Jose Calderona do hali, która była jego koszykarskim domem przez całą, dotychczasową karierę. Jose miał w ogóle nie grać, ze względu na kontuzję łokcia. Stawił się, rozegrał świetny mecz (19 pkt, 9 asyst), a Pistons wygrali. Publiczność przywitała go owacjami, które powtarzały się jeszcze kilka razy w trakcie meczu, szczególnie jak podczas time out wyświetlono klip podsumuwujący jego dokonania w barwach Raptors (lider w ilości asyst, najwyższa skuteczność osobistych, itd. itp). Calderon to wyjątkowy gracz i bardzo pozytywna postać. Wczoraj też musiał czuć się jak w domu, bo w przerwie pomylił wyjścia i udał się do szatni Raptors;-)

Siłą w ofensywie był, jak zazwyczaj, Greg Monroe (24 pkt). Widać, że Lawrence Frank zmienia rotację i daje szansę młodszym graczom. Dzięki temu, miłą niespodzianką okazał się Khris Middleton, a Jonas Jerebko wykorzystuje swoją szansę, trzymając się tego co robi najlepiej - aktywność, dobry ruch bez piłki, pomoc po obu stronach boiska. Jerebko ma jeszcze szansę, w pewnym stopniu, zmienić obraz nieudanego sezonu i stara się się ją jak najlepiej wykorzystać. Pewnie będzie teraz sporo grał, szczególnie wobec kontuzji oka Jasona Maxiella, która wyklucza go z gry do końca sezonu. W okresie, kiedy o nic już nie gramy, możemy też obserwować zwyżkę formy Rodneya Stuckey i ofensywne zrywy Charliego V. Nie uważam, że Stuckey był dobrze wykorzystywany w tym sezonie, ale chyba nikt nie powinien się łudzić i wiązać z nim większych nadziei na przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz