Andre Drummond błyszczy

W środę Pistons pokonali Cavs w Cleveland, a Andre Drummond zaliczył double - double i ustanowił swój rekord punktowy. 29 pkt., 10/11 zgry (!!!), 11 zbiórek. W czwartej kwarcie Cavs zastosowali taktykę hack-a-Drummond, co nie przyniosło rezultatu, bo Andre trafiał osobiste ze świetną, jak na siebie, skutecznością 9/17. Przypomnijmy, że jest to gracz, który dopiero co wrócił po dwumiesięcznej absencji. Tłoki dogrywają sezon do końca, ale właśnie teraz Dre ma szansę grać dłużej u boku Grega Monroe. O ile wcześniej rezultaty takiego ustawienia były różne, to teraz widać, że obaj czują się coraz pewniej. Greg zaczyna z łokcia, lub w post up na piątym metrze, a Andre atakuje deskę. Jeżeli któryś wychodzi wysoko do pick & roll, drugi jest w pomalowanym. Wiadomo, że głównym wyzwaniem będzie obrona small ball. Ale jeżeli Joe Dumars skompletuje w końcu silną formację obwodową, nie sądzę, żeby obrona Monroe przeciwko graczom typu stretch four była specjalnym problemem.

Tymczasem Drummond jest oceniany przez wielu ekspertów, jako jedna z największych niespodzianek sezonu 2013/14. Pisze o tym choćby Rob Mahoney ze Sports Illustrated, a portal Hoopsworld analizuje potencjał duetu Drummond - Monroe. Drummond jest obecnie klasyfikowany jako trzeci rookie, za Damianem Lillardem i Anthony Davisem. Fakt, że grywał tak mało sprawia, że z czasem może być klasyfikowany jeszcze wyżej w klasie 2013. Co ważne, Drummond jest świadomy swoich zalet i słabości. Nie stara się robić za dużo, a akcje typu shot fake w powietrzu w kontrze przeciwko Rayowi Allenowi, na którego nie powinien w tej sytuacji w ogóle zwracać uwagi, raczej wywołują uśmiech, niż frustrację. Poza produktywnością, Andre wnosi do gry tyle spektakularności, dynamiki i radości, że ma już kibiców pośród trenerów i graczy innych drużyn.

Można biadolić nad kolejnym miernym sezonem i tracić cierpliwość, ale trzeba przyznać, że pośród ekip, które są w przebudowie, Pistons są w czubie pod względem młodych talentów, a żadna nie ma takiego potencjału pod koszem jak Detroit. Uwzględniając sytuację płacową, nareszcie mamy konkretny powód do optymizmu. Tymczasem zapraszam na spektakl "Dre w Cleveland".


6 komentarzy:

  1. Sorry, ale muszę to napisać. DEBILIZM. Z piątego miejsca w drafcie zaraz zrobi się ósme.

    OdpowiedzUsuń
  2. To fakt. Mocna końcówka, po słabym seoznie, to ostatnio specjalność Tłoków. Najśmieszniejsze jest, że Rodney Stuckey właśnie się obudził i od miesiąca rzuca średnio po 20 pkt, itd. Ale z tym nie zrobi się już za dużo. Calderon i Maxiell są kontuzjowani. Dużo minut dostaje Jerebko i Middleton, rotacja jest szeroka. Coachowi trudno zrobić coś więcej. A, że Drummond nareszcie regularnie gra z Monroe i się docierają, to akurat dobrze. Na pocieszenie można dodać, że ten draft raczej będzie słaby i skauci mają problem z ustaleniem jakiejkolwiek hierarchii. Może być tak, że najlepsi dla nas gracze będą w zasięgu 5 - 8 miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio dobrze wybieramy z dalszych miejsc, więc może nie będzie tak źle, ale faktycznie nie umieć zatankować w kluczowym momencie to skrajna głupota. Kluczem będzie free agency, tam się musimy wzmocnić a nie w drafcie. No i pozbyć się balastu,ludzi typu Max czy CV

    OdpowiedzUsuń
  4. Btw, Drummond skręcił kostkę podczas wczorajszego triumfu nad Bobcats.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja chciałem podziękowac za tego bloga i zapytać:
    Panowie nie moglibyście się połączyć z DetroitPistons.pl ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto wie! Na razie, skrobię tu sobie sam i traktuję to stricte hobbystycznie i relaksacyjnie. Dzięki za uznanie!

    OdpowiedzUsuń