Łatwiej nie będzie

... przynajmniej nie prędko, bo Pistons wybierają się na dłuższą wycieczkę na Zachodnie wybrzeże. Tymczasem wczoraj oddali ciężko wywalczone prowadzenie i ulegli u siebie Rockets 105 : 96. Nie było tragedii, poza tym, że Andre Drummond, grał tylko parę minut. Liderzy Houston James Harden i Jeremy Lin zrobili swoje i przyglądając się grze, naszłą mnie dosyć oczywista refleksja, że talent to jest jednak podstawa. Zgranie, rozwój wewnętrzny, etc. - wszystko pięknie, ale jak masza graczy, którzy potrafią na dłużej wziąć na siebie ciężar gry, to twoje szanse na wygraną wyraźnie rosną. Harden zaliczył debiut marzenie -  37pkt,12 asyst, 6 zbiórek i 4 przechwyty, Lin też był efektywny, choć szybko złapał faule. Pistons nie mają takich graczy i liczą, że ktoś z obecnego składu wejdzie na wyższy poziom i stanie się prawdziwym liderem. Wczoraj nic na to nie wskazywało. Przynajmniej rookies Kyle Singler i Kim English pokazali, że umieją grać i, co w ich przypadku najważniejsze, trafić z dysatnsu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz