Let the game begin!!

Nasze duże dziecko w ramionach maskotki Pistons Hoopera 

To tylko preseason, ale po dłuugim okresie postu naprawdę czekałem na ten mecz. Mimo słabszych okresów w grze, nie zawiodłem się. Tłoki wyglądały zdecydowanie lepiej niż na początku zeszłego sezonu regularnego. To dobry prognostyk, ale do rzeczy.
  • Przez większość meczu Lawrence Frank grał 10 osobowym składem, a pierwsza piątka Knight-Stuckey-Prince-Maxiell-Monroe grała długie minuty, zanim w czwartej kwarcie Frank zdecydował się pozostać przy zmiennikach i wprowadził do gry 11 go gracza, którym był Kyle Singler. Ofensywa Tłoków, o którą się martwiłem wyglądała solidnie. Dużo ruchu piłki i ścięć, niestety wciąż brakuje spacingu, co może się odbić czkawką przy lepszej obronie.
  • Na ławce pozostali m.i.n Slava Krawcow, Kim English, Austin Daye. Można przypuszczać, że dostaną szansę w kolejnym przedsezonowym spotkaniu z Raptors w piątek.
  • Brandon Knight wyglądał bardzo dobrze - 14 pkt, 6 asyst w 26 minut. Popełnił tylko dwie straty, za które w sumie trudno go winić, bo wydarzyły się przy długich podaniach w końcówkach kwart. Był zdecydowany, skutecznie przedzierał się przez zasłony i atakował obręcz.
  • Rodney Stuckey zaliczył moment strachu, kiedy wykręcił kolano i spędził pół minuty na parkiecie. Podobno już wszystko OK. Jak grał też wszystko było OK.
  • Jonas Jerebko wszedł pierwszy z ławki i zaraz pokazał dlaczego. Dobra obrona, aktywność, przechwyty, dunki, jumperki. Wygląda na to, że JJ jest na dobrej drodze, żeby się odnaleźć i umocnić na pozycji ulubieńca fanów.
  • Greg Monroe rzuca smakowite jumpery, za to gorzej idzie mu gra tyłem do kosza. Niesamowicie pracował na atakowanej desce, gdzie zaliczył połowę ze swoich 10 zbiórek. Dodajmy 17 pkt. i mamy kolejny epizod pt. dzień w pracy Łosia;-)
  • Wracając do zbiórek w ataku, Andre Drummond miał 4 w niespełna 23 minuty. Dodał 3 w defensywie i 12 pkt przy super skuteczności 6/8. Zdobył w ten sposób decydujące punkty, po których Toronto musiało już zacząć faulować. Ogólnie wyglądał zdecydowanie lepiej niż w jakimkolwiek meczu UConn, który widziałem. Był skoncentrowany, uważny i aktywny, nie siłował gry, dobrze przesuwał się w obronie udaremniając wiele prób rzutowych lub czapując w takim stylu. Ooouch!!!

  • Większość jego punktów padła po dunkach, z podań Willa Bynuma, który ciągnął grę w czwartej kwarcie. Will the Thrill pokazał świetną formę po obu stronach, ładnie łączył atakowanie obręczy z  rzutami z dystansu. Jak tak pójdzie, to Johnny Flynn i Terrence Williams nie mają czego szukać, przynajmniej nie jako PG. Poniżej Will do Dre. Mam nadzieję, że powtórzą to ze sto razy w trakcie sezonu, a może i play off ... ups, naprawdę to powiedziałem ...? ;-)))


2 komentarze: