No match

Pistons wrócili do domu i przypomnieli, że wydobyli się z ligowych dołów, a Celtics właśnie się tam znaleźli. Cóż, "fortuna kołem się toczy, kto się  boi niech wyskoczy ..." Przez większość meczu Pistons prowadzili grę i mieli 10 pkt. przewagę. Na początku czwartej kwarty Celtics wyszli na prowadzenie, ale Tłoki szybko znów odskoczyły na bezpieczny dystans.

Greg Monroe robi sieczkę tyłem do kosza i zdecydowanie poprawił defensywę. Jest szybszy na nogach, blokuje więcej rzutów i gra na wysokiej skuteczności. Dużo uwagi poświęciłem Joshowi Smithowi. Wiadomo, nowy utalentowany zawodnik, już gwiazda. Ale to Monroe, po cichutku, jest dotychczas najlepszym graczem Pistons. Miło patrzeć jak się rozwija i dostosowuje do nowych okoliczności.
Smith nie jest tak skuteczny, ale ma niesamowite wyczucie pozycji, swojej i przede wszystkim partnerów. Jego przegląd pola, antycypacja i obrona indywidualna są wyjątkowe. A Andre Drummond robi swoje. Zbiera, dobija i kończy alley oop. Wygląda na to, że double-double będzie dla niego normą. Już jest.

Tematem wieczoru bł jednak powrót Brandona Jenningsa, który wszedł z ławki i ws umie grał 30 minut. Maska mu nie przeszkadzała, przynajmniej nie zmieniła jego stylu gry - trochę nieprzemyślanych rzutów, ale też przechwyty, kontry i spektakularne ruchy, jak choćby ten, po pierwsze punkty w sezonie zasadniczym w barwach Detroit.


Keep it up!! Deeetroit basketball !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz