Dennis the Menace


Zwlekałem trochę z tym postem. Po pierwsze dlatego, że niedawno fani Pistons byli świadkami odsłonięcia koszulki z numerem 10 pod kopułą Palace of Auburn Hills. Był to bardzo emocjonujący moment, który zgromadził wielu wielkich kolegów Dennisa z ekipy Bad Boys i był prawdziwym świętem pogrążonej w kryzysie drużyny. Ceremonia przyjęcia Robaka do Hall of Fame, choć podniosła, nie miała dla mnie, jako oddanego fana Pistons, takiej wagi jak uhonorowanie w The Palace. Poza tym, i to jest drugi powód zwłoki, była ... hmmm ... smutna. O ile wzruszenia, których doznawał Dennis, wspominając Chucka Daily i kumpli w Detroit i mi się udzieliły, o tyle podczas ceremonii w Naismith Memorial Basketball padło wiele gorzkich słów na temat osobistych tragedii i błędów. Zobaczyliśmy Rodmana, który nie umie radzić sobie z emocjami, wstydzi się, że krzywdził bliskich i przyznaje, że w dzieciństwie sam nie zaznał wiele ciepła od swojej rodziny. Czy to wstyd? Absolutnie nie!! Ale było mi go po prostu żal.
Pasja, oddanie i emocjonalność były tym, co definiowało jego grę. Na boisku dawał z siebie wszystko, a oglądając mecz z ławki potrafił płakać ze zdenerwowania. Jak powiedział Joe Dumars, Dennis był jedynym znanym mu zawodnikiem, który potrafił kryć wszystkich od pozycji 1 do 5. I nie tylko trochę bronić, ale prawie całkowicie wyłączyć z gry. Magic Johnson, Larry Bird, Michael Jordan, Charles Barkley, Karl Malone, Shaquille O'Neal ... wszyscy musieli zmagać się z nieustępliwością Rodmana. Gość, który mierzy minimalnie powyżej 200cm i waży trochę powyżej 100kg był siedem sezonów z rzędu najlepszym zbierającym ligi. Gość, który bez reszty poświęcił się grze defensywnej, wynosząc ją na niespotykany poziom.
Z czasem coraz więcej mówiło się o nowych fryzurach i pozaboiskowych ekscesach Rodmana. Stał się łakomym kąskiem dla mediów i sam z tego korzystał, ale jego gra się nie zmieniła. Mimo waleczności wielu kontrowersji, nigdy nie stał się cynicznym boiskowym chamem czy brutalem. Po prostu kochał współzawodnictwo i rolę jaką odgrywał w całym spektaklu. Ludzie, którzy ekscytowali się coraz to nowym wizerunkiem Robaka, zapewne nie zdają sobie sprawy, że w gruncie rzeczy Dennis był bardzo odważny. Można powiedzieć, że gwiazdom wolno więcej, ale liczne występy w kobiecych kreacjach i otwarte dywagacje na temat własnej seksualności to odważny krok w lidze zdominowanej przez kulturę macho.
Dennis Rodman jest kolesiem, który przeszedł przez swoją karierę na własnych warunkach (w tym kontekście przypomina mi Shaqa). Występował w pięciu klubach. W czasach swojego długiego prime'u był kluczowym elementem, defensywną opoką, która wynosiła drużynę na kolejny poziom. W Detroit i Chicago był to poziom mistrzowski. Pięciokrotnie ...
Przykro, że Rodman ma bałagan w życiu prywatnym i wydarzenia z dalekiej przeszłości wciąż budzą w nim tak silne emocje. Z drugiej strony, nawet gdyby uporał się ze swoimi problemami i miał po prostu opowiedzieć parę anegdot ze "starych dobrych czasów", wciąż pewnie widzielibyśmy łzy i słuchalibyśmy łamiącego się głosu. Ladies and Gentlemen!! Dennis Rodman!!! Zapraszam do oglądania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz