Dylemat Grega Monroe

Pistons są dysfunkcyjną drużyną. Stan Van Gundy próbuje zrównoważyć skład dodając strzelców obwodowych. Jodie Meeks, Caron Butler, Cartier Martin, D.J. Augustin czy rookie Spencer Dinwiddie mają zrobić więcej miejsce dla behemotów w środku. Ale przy tak wielu dziurach i po kilku latach zawiedzionych nadziei większość fanów będzie sceptyczna co do możliwości szybkiej i znaczącej zmiany na lepsze.

Jednak obecny stan jest i tak o wiele korzystniejszy niż ciemna rozpacz lat 2010 - 2012, kiedy oprócz źle skomponowanego składu, mieliśmy jeszcze niepewność co do przyszłości klubu w obliczu sprzedaży i   toksyczne wyziewy z szatni. A  pośrodku tego wszystkiego biedny, nie mający pojęcia co począć John Kuester. W tamtych, niezbyt odległych, czasach jedyny promień nadziei stanowiła postawa młodego centra Grega Monroe, który po cichu robił swoje, przeistaczając się z zadaniowca w coraz bardziej kompletnego gracza. Ledwo udało mu się zdobyć większą rolę w ofensywie, pojawił się Andre Drummond, który swoją dynamiką i skocznością miał uzupełniać naziemną grę Monroe, ale jednocześnie wypychał Grega na nowe terytorium, dalej od obręczy. Monroe próbował, z marnym skutkiem, rozszerzyć swoje umiejętności o rzut z półdystansu, oraz uruchamiać ofensywę podaniami z okolic "łokcia". Zagęszczenie pola Joshem Smithem, którego pozyskanie przez wiele lat było marzeniem fanów w Detroit, ostatecznie spotęgowało problemy z rozciągnięciem strefy. Dodajmy brak jakiejkolwiek strategii, która wykraczałaby poza pierwszą/drugą opcję w ofensywie, a szczególnie w obronie, i mamy kolejny czarny scenariusz pt. "nie umiemy nawet wykorzystać tego co mamy".
Dotychczas Monroe był wzorowym uczniem i obywatelem. Nie wdawał się w kontrowersje, zachowywał się profesjonalnie na boisku i poza nim. Jednak widać było, że w zeszłym sezonie nie był zadowolony z roli w ofensywie, tudzież jej braku. Teraz jest zastrzeżonym wolnym agentem, czyli Pistons mają prawo wyrównać jakąkolwiek ofertę złożoną mu przez inny klub, a sami mogą zaproponować dłuższy, bardziej lukratywny kontrakt. Jednak impas trwa i przyszłość niedawnej największej nadziei Pistons wciąż jest niepewna. Może jest to taktyka negocjacyjna agenta Monroe Davida Falka. Ale coraz więcej wskazuje na to, że Greg po prostu nie chce grać w drużynie, która nie jest mu w stanie zagwarantować miejsca w pierwszej piątce i/lub prominentnej roli na boisku. Wiele rozwiązałoby pozbycie się Smitha, ale Stan Van Gundy nie chce go oddać za bezcen (Sacramento było ponoć zainteresowane wymianą za graczy w ostatnich latach kontraktów) i dawał sygnały, że znajdzie mu odpowiednią rolę, w której ten stanie się bardziej efektywny. Może Van Gundy chce najpierw zobaczyć co da się zrobić z trójką wysokich, zanim podejmie decyzje. W tej sytuacji nie może niczego gwarantować. Jednak klub ceni Monroe. Nie wiadomo tylko czy jako filar drużyny, czy bardziej jako kandydata do wymiany w końcówce okna transferowego. Tego chyba nikt nie wie, a Monroe musi podjąć decyzję, czy akceptuje tą niepewność osłodzoną lukratywną umową, czy zaryzykuje dogranie roku na niskim kontrakcie, żeby przyszłego lata być wolnym agentem i móc samodzielnie zdecydować o swojej przyszłości. Opcja druga ekstremalna byłaby ryzykowna ze względu na możliwość kontuzji. Natomiast Pistons nie mogliby wymienić Monroe do innego klubu bez jego zgody, więc ryzyko po stronie Detroit byłoby jeszcze wyższe. Sytuacja jest więc bardziej skomplikowana niż jeszcze niedawno można by przypuszczać.
Monroe i Drummond - zgodne małżeństwo czy deptanie sobie po palcach?
Od pojawienia się Drummonda w Detroit większość fanów była przekonana,  że oto mamy wyjątkowo mocny fundament, na którym można budować drużynę na kolejną dekadę. W końcu jaki klub ma dwóch tak obiecujących młodych wysokich? W tej sytuacji Monroe miał być tym, który podaje z łokcia, gra tyłem do kosza i trafia z półdystansu, a Drummond miał biegać, niszczyć obręcze i wysyłać wszystkie lejapy w kierunku fanów, oczywiście tłumnie zgromadzonych, siedzących gdzieś daleko w ostatnich rzędach. Sprowadzenie Josha Smitha skomplikowało sprawę i nie pozwoliło się przekonać jak naprawdę mogłoby to wyglądać. Ale czy naprawdę Smith jest tu sednem problemu? Jego obecność przynajmniej pozwoliła Monroe częściej grać na centrze, gdzie wciąż czuje się najlepiej. Próbuje rozwinąć swoją grę, ale dopóki nie nauczy się regularnie trafiać, przynajmniej z piątego metra, ciężko będzie stworzyć wystarczająco dużo miejsca w środku. I powiedzmy  sobie wyraźnie: SYTUACJA JEST DLA GREGA BARDZO WYMAGAJĄCA. Całe życie grał na piwocie. Nie wątpię, że chce się rozwijać, żeby być bardziej kompletnym graczem. Natomiast pomysły Mo Cheeksa, który kazał mu pomagać w obronie pick & roll wysoko, czasem do linii trójki, świętego wyprowadziły by z równowagi. To już nie jest rozwijanie umiejętności, tylko stawianie bardzo dobrego gracza w sytuacji, w której nie ma szans wyglądać choćby przyzwoicie. Dlatego brak odpowiedniej strategii, ogólny bałagan i brak sukcesów sprowokował frustrację Monroe w większym stopniu niż tłok na pozycji PF. Można założyć, że Van Gundy będzie sobie radził lepiej niż tandem Cheeks - John Loyer, czy ktokolwiek od czasów Flipa Saundersa, ale wciąż musi rozwiązać dylemat trzech wysokich, przynajmniej żeby rzetelnie ocenić czy mogę koegzystować. Pytanie, kto ma wchodzić z ławki? Odpowiedź: ktoś z dwójki Monroe - Smith. Dlaczego? Bo Drummond jest tak wyjątkowym graczem, a jego umiejętności są kluczowe przy obecnych trendach w NBA. Więc kto jest większą przeszkodą dla Grega? Smith, z którym rywalizuje o minuty na czwórce, gdzie nie czuje się komfortowo, czy Drummond, który ma odmienny styl i inne atuty, ale gra na jego nominalnej pozycji? Oczywiście Dre i Łoś są w podobnym wieku, obaj mają pozytywne nastawienie i mogliby wspólnie się rozwijać. Jednak kwestia czy kiedykolwiek byliby w stanie efektywnie grać w obronie na najwyższym poziomie, szczególnie przeciwko niskim piątkom, pozostaje otwarta. I czy w tej sytuacji Monroe jest gotowy zaufać Van Gundy'emu i związać się z Pistons na kolejne 4-5 lat? Wiadomo, jak nie wyjdzie zawsze jest opcja wymiany. Ale Monroe stracił już dużo czasu w Motown. Czy ma jeszcze wiarę i cierpliwość?
Inne opcje. Jakie i dlaczego tak niewiele.
Monroe ma 24 lata, rzuca średnio ponad 15 pkt. na dobrej skuteczności, zbiera prawie 10 piłek. Dodajmy 2-3 asysty, parę przechwytów i mamy wszechstronnego podkoszowego, który już wiele pokazał i wciąż się rozwija. Wie o tym Monroe, wie również jego agent David Falk. Niestety żaden klub nie zgłosił się z propozycją kontraktu. Po części dlatego, że Pistons deklarowali, że zamierzają wyrównać jakąkolwiek ofertę. Wobec impasu Falk starał się zaaranżować umowę typu sign & trade, gdzie Greg po podpisaniu kontraktu zostałby wymieniony do innego zespołu. Podobno Van Gundy był otwarty na taką propozycję, ale nie znalazł partnerów, którzy w zamian oferowaliby wartościowych graczy trafiających w aktualne potrzeby Pistons. Czas leci i ostatnio pojawiło się coraz więcej analiz sugerujących, że Monroe jest na tyle specyficznym zawodnikiem, że nie jest łatwo zbudować wokół niego dobrą, zwłaszcza w defensywie, drużynę - co miałoby tłumaczyć niewielkie zainteresowanie ze strony innych sztabów. W końcu gracze mniej utalentowani, jak choćby Marcin Gortat, podpisali umowy na 50-60 mil. Jest to odzwierciedlenie oczekiwań wobec dzisiejszych podkoszowych. Dopuszczenie elementów obrony strefowej sprawiło, że trudniej gra się w post up. Z kolei wyeliminowanie hand checking'u i skrupulatniejsze gwizdanie fauli przy penetracjach faworyzuje szybkich obwodowych. Drive & kick jest w centrum strategii ofensywnej prawie wszystkich drużyn, a ograniczenie półdystansu na rzecz trójki i lay up to najnowszy trend, którego gorliwymi wyznawcami są chociażby Houston Rockets. Dużo można by na ten temat pisać, ale skutek jest taki, że od centrów oczekuje się przede wszystkim mobilności, co ułatwia obronę z pomocy, obrony deski przez bloki i zbiórki a w ataku stawiania zasłon i rolowania na kosz. Monroe nikogo nie przestraszy blokiem ani szybkością. Stąd założenie, że może nie warto inwestować dużych pieniędzy w kogoś, kto najlepiej, żeby był sparowany z dobrym wysokim obrońcą, który idealnie, potrafiłby jeszcze zagrozić rzutem z półdystansu - patrz np. Taj Gibson.
Powyższe założenie jest o tyle zrozumiałe co nadużywane. Zespoły buduje się wokół talentu. Miami nie miało gracza typu Tyson Chandler a wygrało dwa mistrzostwa. Al Jefferson jest kiepskim obrońcą, ale Charlotte zbudowało wokół niego bardzo solidnie broniący zespół. Itd, itp. Rozumiem,  że Monroe nie rozwinął się jeszcze na tyle, żeby potencjalni kandydaci byli gotowi ignorować jego niedostatki i skupiać się tylko na atutach. Ale powtarzam, ma 24 lata i przechwycenie go teraz, żeby budować wokół niego drużynę na kolejne lata jest nie tylko rozsądne, ale też bezpieczne, szczególnie biorąc pod uwagę, że miał zero problemów z kontuzjami, a styl gry nie naraża go na ekstremalne przeciążenia. Niektóre zespoły to dostrzegają i są gotowe zainwestować w Grega w ramach wymiany sign & trade - wśród nich wymieniało się Atlantę, czy Denver. Mam jednak nadzieję, że Stan Van Gundy też to widzi i zrobi wszystko, żeby zapewnić Monroe bezpieczną przyszłość w Motown.

4 komentarze:

  1. Wydaje mi się że sprawa jest prosta. Albo zostaje Monroe albo Drummond. Smith na czwórce jest najlepszy i pogra jeszcze parę lat na bardzo dobrym poziomie, więc pozbywanie się go to byłby strzał w kolano. Gdyby ode mnie zależało pozbyłbym się Drummonda. Za niego otrzymamy z całą pewnością kogoś dobrego i zostaje nam mocny środek w postaci Monroe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Drummond ma 21 lat, gra na poziomie młodego Dwighta Howarda, rośnie z meczu na mecz i jest na niskim kontrakcie debiutanta. Pozbywanie się go byłoby ... nierozsądne, chyba, że za jakąś gwiazdę. Smith miał fatalny sezon: 42% z gry, 26% z trójki ... Ale wierzę, że Van Gundy może mu pomóc się odbudować. Może postawi na Smitha, jako bardziej wszechstronnego i lepszego obrońcę. W takim układzie sytuacja Monroe wygląda nieciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie patrzę pod tym katem że za Drummonda Detroit jest w stanie dostać naprawdę mocnego zawodnika na inna pozycję. Przecież Monroe na chwilą obecna jest w top 5 jeżeli chodzi o centrów. Jeżeli chodzi o Smitha to na pozycji nr 3 niestety strasznie kaleczył i stąd taki sezon. Na PF będzie grał o niebo lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwia mnie wypowiedzi o pozbywaniu sie Drummonda to przeciez diament ktorego trzeba oszlifowac...taki zawodnik trafia sie sie raz na 10 lat a wy chcecie nim handlowac...Monroe jest solidny i tyle nic pozatym do tego nie umie bronic wyroznial sie owszem ale w Detroit nie mial sie kto wyrozniac szczerze mowiac i 15 pkt przy 10 zb w jednej z najslabszych ekip to zaden wyczyn...Smith rowniez solidny zawodnik ale do all star nigdy nie trafil wiec rowniez mozna powiedziec ,ze mocna solidnosc, a tu mamy atlete centra w ciele rzucajacego obroncy o ktorym glosno mowi juz niemal cala liga i do tego na niskim jak dotad kontrakcie i mamy go oddac.Zostaniemy z dziura pod koszem.Brawo:)

    OdpowiedzUsuń