SVG będzie rządził w Detroit


Nie zanosiło się na to. Podobno zarząd zatrudnił firmę doradczą, która miała przygotować listę kandydatów i ich profile. Ale kiedy okazało się, że Stan Van Gundy może być zainteresowany, lista poszła do kosza. Tom Gores i jego ludzie działali szybko, żeby nie stracić Van Gundy'ego na rzecz Golden State. I tak, Stan Van Gudny obejmie rolę coacha, jak również menadżera do spraw operacyjnych. Czyli będzie odpowiedzialny za transfery, i szerzej, konstruowanie składu. Na pewno nie będzie działał sam, ale władza, którą dostanie w Motown jest porównywalna tylko z tym ile ma do powiedzenia Gregg Poppovich w San Antonio, Doc Rivers w L.A. i może jeszcze kilku utytułowanych szkoleniowców, ale w sposób mniej sformalizowany (np. Rick Carlisle w Dallas).

Pamiętam jak czytałem wywiad ze Stanem, w którym mówił, że o ile brakuje mu pracy, to ceni bliskość rodziny - żony, dorastających córek, z których jedna gra w koszykówkę, i syna. Nie zanosiło się na to, że miałby wrócić, tym bardziej, że odrzucił kilka interesujących ofert. Detroit na pewno nie wyglądało jak jedna z nich, a przywołując miażdżącą krytykę zarządzania zespołem i traktowania szkoleniowców, którą swego czasu wystosował jego brat Jeff, naprawdę trudno było przypuszczać, że SVG na miejsce swego powrotu wybierze akurat chłodne Michigan (podobno ceni ciepło i słońce Florydy).

Co więc zadecydowało? Kontrakt na pięć lat, 7mln $ za sezon to dobry wabik. Ale zapewne kluczowa była gotowość do przekazania w jego ręce pełni kontroli nad decyzjami personalnymi dotyczącymi składu. Van Gundy dotychczas nie pełnił roli menedżera, ale przynajmniej nie będzie potencjalnego konfliktu na linii coach - GM. Pistons oddali w jego ręce klucze do zespołu i, mam nadzieję, dadzą mu czas na wprowadzenie zmian.

A jakich zmian możemy się spodziewać? Van Gundy słynie z przygotowania taktycznego i ścisłego trzymania się szczegółowo zaprojektowanego systemu. Nie będzie niewiadomych co do oczekiwań coacha. A jeżeli się nie podoba, to proszę poskarżyć się przełożonemu  ... aaa, przecież to też Stan. Może więc już lepiej słuchać i egzekwować najlepiej jak się da. Prerogatywy, które Van Gundy będzie miał w Detroit czynią go odpornym na niesubordynację ze strony zawodników.

Jaki system wprowadzi w Detroit? Drużyny prowadzone przez Stana zawsze plasowały się w pierwszej dziesiątce pod względem defensywy. Stan mocno akcentuje powrót do obrony i szybkie ustawienie, kosztem zbiórek w ataku. Zdecydowanie preferuje trzymanie pozycji w stosunku do polowania na przechwyty. Dla graczy, takich jak Andre Drummond i Brandon Jennings będzie to zasadnicza zmiana. A w ataku? Mówisz Van Gundy, myślisz Orlando z Dwightem Howardem w środku i czterema strzelcami na obwodzie. Jako, że Drummond przypomina młodego Howarda, można sobie wyobrazić, jak rozwijałby się w takim ustawieniu i pod czujnym okiem kompetentnego szkoleniowca. Ale tamte Orlando to produkt decyzji wielu osób i proces, w który Van Gundy nie zawsze był włączony, a do którego czasem miał zastrzeżenia. W Miami grał ustawieniem z dwoma wysokimi w środku i też odnosił sukcesy. Za wcześnie więc przypuszczać, że Detroit pozwoli odejść Gregowi Monroe, żeby za wszelką cenę szukać PF z rzutem z dystansu. A jest jeszcze Josh Smith ... Van Gundy podobno od razu przekonał wszystkich decydentów ze sztabu Pistons, swoją wizją i pomysłami. Można więc jedynie powtórzyć, że Stan przygotuje system, którego będzie się ściśle trzymał, ale który będzie też skrojony pod możliwości zespołu. Natomiast jak i jak szybko uda mu się przetasować skład pozostaje niewiadomą i zdecydowanie najciekawszą historią, rozpoczynającego się w lipcu okna transferowego.

Van Gundy będzie działał na własnych warunkach i na własny rachunek. Nie będzie Pata Riley, który odebrał mu w Miami prowadzenie drużyny, z którą w tym samym sezonie zdobył mistrzostwo. Nie będzie przedłużającej się sagi transferowej rozkapryszonej gwiazdy. Co nie znaczy, że będzie łatwo. Ale Stan Van Gundy jest coachem, który naprawdę potrafi zrobić różnicę. Jest utytułowany, doświadczony i choć nie jest zbyt elastyczny, wniesie do rozbitej drużyny pomysł i przygotowanie, którego nie było w Detroit co najmniej od czasów Flipa Saundersa. Kto ma wątpliwości, niech zestawi Van Gundy'ego z Michaelem Curry, Johnem Kuesterem, Lawrencem Frankiem, Mo Cheeksem i Johnem Loyerem. Widać różnicę?

Brawurowy ruch i doskonały pomysł. Powodzenia!!!

1 komentarz:

  1. hmmm ... nie mam o nim wyrobionego zdania ... wiem , że z ORLANDO zaszedł daleko i to tyle ... wiem też , że jego władza w DETROIT jest wielka ... co zaś do trenerów to zawsze uznawałem Rick'a Carlisle , Gregg'a Popovich'a , Phil'a Jackson'a i Lionel'a Hollins'a .... a on , no cóż - pożyjemy zobaczymy

    OdpowiedzUsuń