WHERE AMAZING HAPPENS


Zastanawiacie się co tam słychać u naszych lockoutowych krzykaczy? Otóż jeżeli do jutra nie zostanie zawarte wstępne porozumienie dotyczące podziału dochodów i innych aspektów nowej umowy zbiorowej, liga będzie musiała odwołać pierwsze mecze sezonu 2011/12. Bez nowej umowy nie można rozpocząć obozów przygotowawczych, a przepracowanie tego okresu jest konieczne, żeby zawodnicy nie popadali jak muchy w pierwszych tygodniach sezonu.
Mało kto liczy, że deal zostanie zawarty, bo gołym okiem widać jaki dystans obie strony. Ale zawodnicy już dali do zrozumienia, że są gotowi poczynić znaczne ustępstwa na rzecz ligi. Obniżenie udziału w zyskach z 57 do 52% jest do zaakceptowania, jeżeli system nie ulegnie zasadniczym zmianom. Wprowadzenie hard cap w postaci rosnących progów, hmm... podatkowych za przekroczenie limitu (odpowiednio 1$ za 1$ przekroczenia i 2,3,4$ za każdy 1$ wydany po przekroczeniu kolejnych limitów) jest nie do zaakceptowania przez graczy. Obniżenie długości gwarantowanych kontraktów do 3 lat w przypadku podpisywania nowego gracza i 4 w przypadku przedłużenia umowy ze swoim zawodnikiem też jest do przełknięcia. Gorzej z ograniczeniem wyjątków płacowych, które pozwalały klubom podpisywać zawodników, przekraczając limit, ale bez konieczności płacenia podatku. Tutaj możliwe są pewne ograniczenia, ale nie eliminacja tych wyjątków.
Powyższe zmiany już stawiają właścicieli w bardzo dobrej pozycji i powinny być satysfakcjonujące, jeżeli liga naprawdę szuka porozumienia. Na razie oferty Sterna dla związku zawodników były bardzo skromne. W zasadzie nie można mówić o ofertach, jako że to właściciele chcą zmian, tylko o złagodzeniu żądań w pewnych obszarach. Związek nie może już pójść dalej, bo zawodnicy po prostu nie ratyfikują gorszej umowy. Teoretycznie, Stern mógłby czekać, aż czeki przestaną wpływać, a gracze skruszeją. Ale taki scenariusz się chyba nie ziści, bo, i tu zaczyna się prawdziwy fun, istnieje mocny nacisk ze strony agentów, którzy nienawidzą dyrektora związku Billy'ego Huntera i chcą ostro walczyć o jak najlepsze warunki dla swoich klientów. Hunter kończy swoją kadencję jako dyrektor wykonawczy NBPA i agenci zarzucają mu zbytnią pasywność, kwestionując jego wolę walki. Dlatego, w ostatnich tygodniach, twarzą związku był wyłącznie jego prezydent Derek Fisher. To on, jako jeden z graczy, apelował o poparcie i jedność. Jeżeli więc NBA nie dogada się z Hunterem i Fisherem, pozwalając im wyjść z twarzą, istnieje poważne ryzyko, że gracze odwołają zarząd i zdecydują się na rozwiązanie związku, wytaczając jednocześnie pozew anty trustowy przeciwko lidze. Wtedy zacznie się prawdziwa walka bez pardonu. Stern może pójść tą drogą, ale wizerunek ligi bardzo ucierpi, a bieżące straty finansowe też będą niezwykle dotkliwe. Dlatego, mimo ewidentnego klinczu, wciąż liczę na to, że Sternowi wystarczy przyparcie graczy do muru, bez wypłacania policzków. W takiej sytuacji ewentualnie przepadłoby kilka meczów sezonu, lub, przy odrobinie szczęścia, udałoby się zacząć na czas. Zabawne, ale jeżeli tak nastąpi, możemy podziękować tym chciwym i przebiegłym agentom, którzy przypominają graczom, że mają w zanadrzu jeszcze jedną mocną kartę. Stay tuned!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz