8 - 7 Heat check

Co można napisać o tym meczu? Heat mieli bilans 7 - 1 i jedną z najlepszych defensyw ligi. Nie spodziewałem się zbyt wiele. Co najwyżej brzydki mecz i wyciśnięte zwycięstwo. Tymczasem Andre Drummond zaczął jakby chciał zablokować każdy rzut, przejąć każdą piłkę i ukarać każdego, kto zapuści się w pomalowane. Przestawiał Hassana Whiteside'a, udaremniał próby wejść, dominował. Skończył z 18 pkt, 20 zbiórkami i 5 blokami. A reszta dołączyła do zabawy. Reggie Jackson był skuteczny i niczego nie forsował, Ersan Ilyasova dobrze się bawił zwodząc Chrisa Bosha pass fake'm, Anthony Tolliver budzi się z jesiennego snu - 4/6 za trzy i duuużo pewności siebie. Pistons trafiali zza łuku ze skutecznością prawie 52% (16/31) wobec 30% Heat, 18 razy zbierali na atakowanej desce, Dwyane Wade rzucił 2 pkt, a Chris Bosh 9 ... One of those days!!

7 - 7 The East is the Beast


Żeby być dobrą drużyną przeważnie trzeba dominować na swoim podwórku. Cóż, dalekie wyjazdy, mecze z drużynami, które widzi się raz do roku - do takiego zadania trudniej się przygotować. Tymczasem Pistons pozwolili sobie na porażkę we własnej hali z Wizards, a z Bucks w Milwaukee chyba zapomnieli się stawić na mecz.
  • Koniec serii! Przeciwko Wizards Andre Drummond po raz pierwszy w tym sezonie nie zaliczył double-double. 13 zbiórek i 8 pkt. W ostatniej akcji był przez chwilę wolny pod koszem i Reggie Jackson powinien go znaleźć. Byłby to wsad na podtrzymanie serii i przedłużenie nadziei na wygraną o dogrywkę. Przy okazji, Marcin Gortat aka Polish Hammer zdecydowanie zbyt śmiało poczynał sobie w środku. 
  • Marcus Morris daje z siebie wszystko -18 pkt, 9 zbiórek. Pod jego przewodnictwem Pistons zniwelowali straty. W ostatniej akcji nie trafił trójki z trudnej pozycji, po czym długo leżał na parkiecie z głową w dłoniach.
 
  • Mecz z Bucks był trudny do zniesienia. Szkoda, bo na niego czekałem. Pierwsze spotkanie o punkty z Gregiem Monroe, powrót Ersana Ilyasovy do Wisconsin. Przyjemnie było patrzeć na Monroe i jego naziemny styl. 20 pkt, 13 zb. - pod koszem robił swoje. Drummond rozpoczął nową serię zaliczając 15 i 15, ale nie miał dobrego meczu. W zasadzie wszyscy oprócz Stanleya Johnsona grali słabo. A obrona, która raz po raz zostawiała nie trafiającym z dystansu Bucks alejkę pod obręcz, była wręcz katastrofalna. W ataku stagnacja. 
  • Natomiast Johnson zdaje się coraz lepiej znajdować swoje miejsce na boisku. Dobrze atakuje z rogów obcinając się od linii końcowej i podejmuje coraz lepsze decyzje. Od początku widać, że dużo umie, ale nie jest w stanie tego poskładać. Raz za bardzo forsuje, następnie niepotrzebnie oddaje, jak już minął obrońcę. W jego przypadku problemem nie jest dostosowanie się do siły i szybkości na poziomie NBA, czy niedostatek umiejętności. Kwestia, żeby umiał odpowiednio wykorzystać to co już ma. Jak mu się uda, zobaczymy gracza, który buńczucznie zapowiadał walkę o tytuł debiutanta roku. Czekajmy cierpliwie. 


Zach Lowe napisał ostatnio, że Pistons mogą być o jedną wymianę od włączenia się w walkę na Wschodzie. Ławka jest strasznie cienka, jedna z najgorszych w lidze. Fani czekają na powrót Brandona Jenningsa, ale ten będzie po poważniej kontuzji. Po cichu liczymy też na rozwój Stanleya Johnsona, powrót Jodie Meeksa i lepszą formę niektórych zmienników. To może nastąpić i dać Pistons dodatkowy zastrzyk energii. Ale Wschód jest na razie lepszy od Zachodu. Z bilansem 0.500 Tłoki są poza pierwszą ósemką. Toronto, Washington, Charlotte, Indiana, Boston, New York - nikt tu już nie jest chłopcem do bicia. A Cleveland, Miami, Atlanta, Chicago mogą być poza zasięgiem. Przed młodymi Pistons stoi więc trudne zadanie, trudniejsze niż rok temu. W 2016 zapewne nie uda się wślizgnąć do play off z ujemnym bilansem, a 41 - 41 też może nie wystarczyć. Do roboty! Deeetroit Basketbaaall!!!

7 - 5 Bad Boys, Bad Boys whatcha gonna do ...

... whatcha gonna do when they come for you? Pamiętam jak oglądając prawdziwych Bad Boys miałem wrażenie, że ich mecze zawsze mają podobny przebieg. Przeciwnicy hasają, wychodzą na prowadzenie, a w czwartej kwarcie Detroit podkręca defensywę, Isiah, Joe Dumars i Vinnie Johnson łapią wiatr w żagle, Bill Laimbeer, Rick Mahorn i Dennis Rodman czyszczą deskę ... i pozamiatane.


Oczywiście obecni Pistons (jak ich nazwiemy ... patrząc na gładkie lica Jacksona, Drummonda, Morrisa i Ilyasove, może Ugly Boys?) są w fazie raczkowania i daleko im do bycia stabilną drużyną, która regularnie gra swoje i dyktuje warunki. Ale mają już system, sposób gry i umieją przycisnąć, żeby w końcówce przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tak była przeciwko mistrzom wschodu Cavaliers. A wczoraj w Mineapolis znów odrabiali straty, dominując w drugiej połowie i odbierając Wolves nadzieję na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo w Target Center.

  • Wolves są naprawdę ciekawą drużyną. Andrew Wiggins ma dynamit w chudych nogach, a Karl Anthony Towns był 8/10 z gry i robił wszystkiego po trochu - trafiał z dystansu, atakował po koźle, zbierał, blokował. Umiejętnościami i stylem gry przypomina innego wychowanka Kentucky Wildcats, Anthony'ego Davisa. Ale w drugiej połowie Pistons nie pozwolili mu rozwinąć skrzydeł.
  • To było spotkanie starych dobrych znajomych. Tayshaun Prince wychodzi w pierwszym składzie Wolves i ... nie przeszkadza. A tuż za ławką siedział wieloletni trener od przygotowania fizycznego, jeden z najlepszych w NBA Arnie Kander.
  • Andre Drummond demoralizuje. Szybko złapał dwa faule i zaczął powoli. Ale w trzeciej kwarcie zdobył 15 pkt, z czego 9 z rzędu. Wolves nie mieli na niego żadnej odpowiedzi. Skończył z dorobkiem 21 pkt, 11 zbiórek. Seria double-double trwa, choć przez chwilę drżałem, że jest zagrożona. 
  • Reggie Jackson grał naprawdę solidnie - nie motał się w kozłowaniu, regularnie mijał Ricky'ego Rubio, a w końcówce dwa razy skutecznie wbił się pod kosz, czym przypieczętował wygraną.
  • Marcus Morris miał 11 zbiórek. Piszę o tym, bo to naprawdę niespotykane, żeby ktoś zrównał się z Dre w tej kategorii.
  • Pistons są na czwartym miejscu w lidze pod względem rzutów osobistych oddawanych przez przeciwników. Trzymać przeciwników przed sobą, zacieśniać środek, nie faulować - word up Stan!!!
 

6 - 5 bounce back


Jak najlepiej otrząsnąć się po wyjazdowych porażkach? Wygrywając u siebie z ubiegłorocznymi finalistami, pierwszą drużyną wschodu Cleveland Cavaliers. Można powiedzieć, że Pistons grają dobrze, jak Reggie Jackson i Andre Drummond dominują. Tak było w tym meczu - Jackson 23pkt, 12 asyst, a Drummond 25 pkt, 18 zbiórek. Ale widać gołym okiem, że każda pozytywna zmiana w grze z meczu na mecz jest przygotowana i wdrożona przez Stana Van Gundy'ego. Postawa Reggiego Jacksona w tym meczu jest zapewne w dużej mierze zasługą rozmowy, którą po ostatnich porażkach przeprowadził z nim coach Stan. Jackson nie łamał tempa, był zdecydowany i agresywnie atakował, co skutkowało kolejnymi alley oop z Dre.  Pick & roll duetu Jackson - Drummond to podstawowy napęd ofensywy Tłoków. Ale Cavs są tak mocni, że długo wydawało się, że to nie wystarczy. Pistons trzymali się blisko i już szykowałem się do podsumowania, że grali dobrze, widać poprawę, niestety przeciwnik był mocniejszy. Tymczasem w ostatnich minutach uszczelnili obronę zostawiając Jacksona do krycia LeBrona na obwodzie z natychmiastową pomocą Drummonda, gdy James zbliżał się do pomalowanego. To wybiło Cavs z rytmu i pozwoliło Detroit wypracować niewielką przewagę, której nie dali sobie odebrać.

  • Andre Drummond trafił trzy z czterech osobistych w końcówce,  czym zniweczył taktykę hack-a-Dre.W całym meczu 5/9 z linii. W jego wypadku to sukces. 18 zbiórek to aktualnie poniżej jego średniej (18,9 na mecz) ... szok i niedowierzanie ...
  • Ersan Ilyasova miał chyba najlepszy mecz w sezonie - 20 pkt, 6 zbiórek, 4/6 za trójkę. Statystyki nie oddają roli jaką odegrał w ofensywie, ale również obronie. Doskonale przemieszczał się po łuku wystawiając się na odegrania i podejmował dobre decyzje jako playmaker. Jest liderem NBA w łapaniu na faule ofensywne. W ogóle tym co charakteryzuje jego grę po obu stronach jest wyczucie pozycji - dobrze zastawia, pokazuje się do pomocy. Często zdarza się, że przeciwnicy zaczynają mecz od ustawiania swojego PF przeciwko Ilyasovie. Ta taktyka przeważnie przynosi im dobre efekty, ale w miarę trwania meczu okazuje się, że Ersan robi wiele pożytecznych rzeczy, które rekompensują jego braki w obronie indywidualnej. 
  • Detroit trafiało 42,9% z gry wobec 47,5% Cavs. Wygrali jednak wojnę na desce 48 - 40, dzięki dominacji w zbiórkach ofensywnych 11 - 3. Pistons byli też wyjątkowo skuteczni na linii - 80%, czego nie można powiedzieć o Kawalerzystach, którzy trafili zaledwie 60% osobistych.

5 - 5 czyli jacy jesteśmy...?

Pistons stracili parę i zakończyli wycieczkę na Zachód dwoma rozczarowującymi porażkami w LA. Przeciwko Clippers zagrali dobrą pierwszą połowę, wydawało się, że są lepsi jako zespół i kontrolują tempo. Jednak w drugiej ugięli się pod naporem Blake'a Griffina i wiecznie młodego i żwawego Jamala Crawforda, który wyszedł w pierwszej piątce zamiast JJ Reddicka. Crawford i Blake grali wysoki p'n'r po czym Crawford atakował i/lub oddawał do Griffina na dalszy półdystans. Dosyć proste, ale przeciwko Tłokom okazało się skuteczne. Ponadto Detroit ogarnęła niemoc ofensywna. Drummond nie może wziąć na siebie ciężaru gry w ataku, bo nie ma takich umiejętności. Jeżeli Marcus Morris ani KCP nie mają dobrego dnia, a Reggie Jackson niemal zakozłowuje się na śmierć, robi się nieładnie.


Dzień później, kiedy parkiet w Staples Center zmienił się na żółto - fioletowy, wyglądało to jeszcze gorzej. Pistons zdecydowanie ulegli słabym Lakers. Drummond znów zaliczył double-double. Nie przeszkodził mu w tym DeAndre Jordan, to dlaczego miałby tego dokonać Roy Hibbert. Obrona Lakers pomagała do Dre, momentami nawet go potrajając. Pistons nie potrafili jednak tego wykorzystać. Dre nie jest playmakerem z low post, a obwodowi znów byli nieskuteczni. Jedyny pozytywny akcent to postawa Spencera Dinwiddie, który, przynajmniej na ten wieczór zajął miejsce Steve'a Blake'a - 17 pkt. (6/9), 4 asysty w 23 minuty.



W ten sposób dopadły nas słabości, o których mówiło się przed sezonem. Obwodowi, z wyjątkiem Ersana Ilyasovy, nie są klasycznymi strzelcami. Kiedy nie wpada, cierpi na tym efektywność p'n'r pomiędzy Drummondem i Reggie Jacksonem. Sam Jackson gra nierówno. Pistons trafiają tragiczne, najgorsze w lidze 63.7% osobistych!! Ławka wciąż jest słaba. Brakuje gracza, który mógłby wziąć na siebie ciężar rozgrywania. Do tej pory robił to Marcus Morris, ale potrzebujemy więcej opcji.

Po wystrzałowym początku, mamy więc dołek. Powrót do Detroit i postawa w kolejnych trudnych meczach u siebie pokaże czy Pistons są bardziej na + czy - Przy bilansie 5 -5 mamy więc nowy początek. Word up Detroit!!!

5 - 3


Hmm ... tego meczu mogłoby nie być. Pistons trochę przeszli obok. Reggie Jackson się męczył i w całym meczu miał tylko 3 asysty. Drummond zaliczył swoje ósme double - double ale gra nie przychodziła mu łatwo. Natomiast Kings byli świeżo po spotkaniu motywacyjnym, na którym mieli okazję wyrzucić z siebie frustrację po kiepskim początku sezonu. Pomogło. Demarcus Cousins zaliczył 33 pkt, w tym 4/5 za trzy!! Dodał ten element do swojej gry - szkoda, że akurat przeciwko Pistons zadziałało tak dobrze. Rudy Gay dziurawił siatkę, szczególnie w pierwszej połowie i skończył z 25 pkt. Dodajmy Rajona Rondo - 14 pkt, 15 asyst, 11 zbiórek (!!!) i mamy bilans 5 -3. Cóż, gdyby ktoś mi powiedział przed sezonem, że pod koniec ciężkiej podróży na Zachód będziemy mieć dodatni bilans, cieszyłbym się szczerze. Dzisiaj ostatni dzień wycieczki w LA u Clippersów. Word up Detroit!!!!

5 - 2 Warriors came out to play



... like they always do. Sposób w jaki Warriors rozprawiają się z przeciwnikami jest nieporównywalny do niczego, przynajmniej w ostatnich latach. Statystycznie ich dominacja plasuje się na poziomie Chicago Bulls z sezonu 95/96, przez co już pojawiają się pytania, czy mogą pobić ich rekord 72 zwycięstw. Rzucają średnio prawie 115 pkt, a oddają 97. Wygrali z Memphis różnicą 50 pkt, a Steph Curry sam buja w chmurach i naprawdę ciężko ściągnąć na ziemię. Wczoraj Kentavious Caldwell - Pope i cała obrona Pistons dała radę ograniczając Curry'ego do 22 pkt (najmniej w sezonie). Ale GSW mają taką głębię składu, że nie muszą polegać na wyczynach Stepha. Harrison Barnes, Andre Iguodala, Leandro Barbosa z przyjemnością przejęli ciężar gry. Było to spotkanie czołowych drużyn Wschodu i Zachodu ... jak to dziwnie brzmi! Pistons potwierdzili swój status walcząc do końca i dwukrotnie dochodząc na 4 punkty. Na więcej nie było ich stać.
  •  Andre Drummond zaliczył kolejne double - double 14 pkt, 15 zbiórek, ale obrona GSW zmusiła go do walki o każdą piłkę.
  • Stanley Johnson pokazał się w odpowiednim momencie. Jego 20 pkt (9/14) i 7 zbiórek w meczu back-to-back pomogło nieco zneutralizować wpływ ławki Warriors. Nieco ... 
  • Marcus Morris i KCP nie są specjalnie skuteczni, ale grają równo. KCP daje dużo energii i dobrą obronę na obwodzie, Morris specjalizuje się w półdystansie i pokazuje twardość w defensywie. Nie schodzą poniżej przyzwoitego poziomu - kilkanaście punktów, parę zbiórek, asyst. Wyrastają  na idealnych, wszechstronnych graczy zadaniowych. Keep it up!!

5 - 1 rekordowo




Pistons nie wygrali w Portland od 2007. Od wczoraj zaczynamy liczyć od nowa. Przez 3 kwarty Blazers pokazywali, jak dobrze ułożoną są drużyną. Od zeszłego sezonu stracili czterech z pięciu graczy pierwszej piątki, w tym jednego z najlepszych na swojej pozycji Lamarcusa Aldridge'a. Grają młodzieżą i zadaniowcami. Tymczasem Terry Stotts potwierdza, że jest bardzo kompetentnym coachem, szczególnie po atakowanej stronie. Przez trzy kwarty baby Blazers trafiali na wysokim procencie, Damian Lillard i CJ McCollum robili co chcieli i nie pozostawało nic innego jak trzymać nogę na gazie. Wtedy po stronie Tłoków nastąpiło zacieśnienie w obronie i wezbrała fala, na której Reggie Jackson zdobył 40 pkt, a Andre Drummond 29 i dodał 27 zbiórek!!! Pistons nie są ani słabi, ani średni. Jak są dobrzy ...? To się okaże z czasem. Na razie są wyjątkowi. Dzisiaj back-to-back z mistrzami NBA. Nie mam złudzeń, ale ... Warriors come out to plaaaaaay!!

Btw, aktor nawołujący Wojowników David Patrick Kelly pochodzi z Detroit. Przypadek...? Nie sądzę...
  • Reggie Jackson ustanowił swój rekord punktowy, a 26 pkt. w czwartej kwarcie starczyło, żeby wyrównać rekord Willa Bynuma. Dodajmy, że Jackson dużą część kwarty przesiedział na ławce, a swoje 26 pkt zdobył w ok. 7 minut ... Robił. Co. Chciał.
  • Andre Drummond zdobył drugi z rzędu tytuł gracza tygodnia konferencji wschodniej. Przed nim ostatni raz dokonał tego LeBron James w 2011r. Średnie Dre w tym sezonie: 20,3 pkt i 20,3 zbiórki. Czy to się dzieje naprawdę? Czy leci z nami pilot...?
  • To co Pistons zrobili w obronie w czwartej kwarcie wyglądało jak czyste duszenie. Wynik w tej części gry: 41 - 11. Pozostało tylko odklepać.  Są drudzy w lidze pod względem skuteczności w obronie trójki, cierpliwie trzymają pozycję i odcinają ścieżki w kierunku obręczy. A jeżeli już ktoś się przedrze, wiecie kto tam czeka




4 -1 Mo vs. Mo


Zaczęła się wyczerpująca podróż, podczas której Pistons zagrają 6 meczów w ciągu 10 dni - wszystkie przeciwko drużynom z Pacific Division. Po rozczarowującej porażce z Pacers, w Arizonie sprawy wróciły na właściwe tory. Detroit kontrolowało mecz w obronie i kiedy udało się wypracować 10 punktową przewagę, odparli ataki Suns i przypieczętowali wygraną. Nie było to piękne, ale metodyczne i skuteczne. Pistons znów zatrzymali przeciwników poniżej 95 pkt. Są pod tym względem na trzecim miejscu w lidze, oddając średnio 92,2 pkt. Grają wolno - są na 23 miejscu pod względem tempa. Często starają się dogrywać do zawodnika, który ma przewagę wzrostu na obrońcą i wykorzystują post up. Drummond, choć ma przełomowy sezon, nie jest efektywny w grze tyłem do kosza. Być może nigdy nie będzie i de facto nie musi to być konieczne dla sukcesu drużyny. Naszym ekspertem w post up jest Marcus Morris. Wczoraj Morris po raz pierwszy wrócił do Phoenix i zagrał przeciwko swojemu bratu. Nieznacznie udało mu się go pokonać - 20/6/2 wobec 18/4/2 Markieffa. Co ważniejsze, trafiał ważne rzuty w końcówce, kiedy Suns próbowali gonić wynik. Po meczu powiedział, że wciąż ma żal wobec swojej starej drużyny, a fani nawet nie potrafili go porządnie wybuczeć. Morris jest w swoim świecie - na boisku i poza nim. I jest przy tym bardzo efektywny - cierpliwy, stały, grający bez strat i nie wykonujący szalonych akcji. Drummond i Reggie Jackson są liderami drużyny, a Morris graczem, na którym można polegać.
  • Reggie Jackson był wczoraj najlepszym strzelcem, a w czwartej kwarcie wziął ciężar gry na siebie zdobywając 14 pkt. na wszystkie możliwe sposoby. 
  • Kentavious Caldwell-Pope dodał 18 przy skuteczności 80%!! W pierwszej połowie był nie do zatrzymania.
  • Morris grał dłużej ze zmiennikami, co ma poprawić słabą postawę zmienników. Wczoraj dali radę, Steve Blake trafił dwie trójki, a mimo słabej skuteczności, byli bardzo aktywni w obronie i nie pozwolili Suns odskoczyć.
  • Stanley Johnson musi się jeszcze wiele nauczyć. Na szczęście chodzi bardziej o podejmowanie właściwych decyzji, niż same umiejętności. Widać, że ma sporo do zaoferowania, ale na razie nie wie kiedy atakować, kiedy odgrywać, a kiedy czaić się i czekać na okazję. Van Gudny wydaje się być cierpliwy i czeka aż Stanley odnajdzie się w zagrywkach.
W niedzielę wizyta w zielonym stanie Oregon u Damiana Lillarda i spółki. Deeetroit Basketbaaall !!!

Aaauu 3 -1 !!

Pistons chcieli pozostać niepokonani, a Pacers za wszelką cenę uniknąć 0 - 4. Tym drugim się udało. Pistons przegrywają u siebie w meczu, w którym Andre Drummond zdobył 25 pkt. i miał rekordowe w karierze 29, powtarzam 29 zbiórek!! C'mon, nie róbcie tego Dre! Ale stało się. Przy tylu pozytywach, które przyniosła dotychczas gra pierwszej piątki, ławka wygląda naprawdę cienko. Steve Blake jest nieskuteczny i gubi piłkę, Jodie Meeks jest kontuzjowany - przeszedł już operację stopy i nie będzie go przez 3- 4 miesiące, Stanley Johnson jest ... rookie, a Spencer Dinwiddie wciąż gra nierówno. W drugiej kwarcie Pacers zrobili run 20 - 0. Pistons już się nie podnieśli. Trochę w tym winy Van Gundy'ego, Marcus Morris i Reggie Jackson też nie grali dobrze, ale z poza pierwszej piątki nikt nie grał na przyzwoitym poziomie. Przesada? Krzywdzące uogólnianie? Ławka Pacers wypunktowała ławkę Pistons 43 : 2 (słownie: czterdzieści trzy do dwóch). Kibice, którzy w tym sezonie coraz tłumniej przybywają do The Palace, siedzieli cicho, jak w kościele. Trudno im się dziwić. Teraz Pistons ruszają w drogę - Phoenix, Portland, Golden State, Sacramento, a na koniec LA przeciwko Clippers. Word up Detroit!!!