Young Guns

Jeszcze trochę hajpu!! Wiadomo, że w perspektywie całej ligi, przesadne jaranie się młodzieżą nie jest na miejscu. Ale, jako fan, jestem wyczulony na takie rzeczy i szukam pozytywu. Go baby Pistons go!!


Kolejny domniemany powrót Rasheeda

Hoops Rumors donosi, że Rasheed Wallace trenuje w NY z Knicks. Najwyraźniej nudzi się na emeryturze. Jestem fanem jego talentu, ale zjednoczenie z Cambym i Thomasem w Knicks traktowałbym jako akcent humorystyczny na miarę filmów RED czy Space Cowboys. Przy okazji po raz kolejny polecam świetny artykuł o Sheedzie w Grantland.

Dobre promo

Chcąc nie chcąc, dotychczas Pistons opierają swoją przebudowę na drafcie. W przyszłym sezonie nie będzie nagle spektakularnych sukcesów, nic z tych rzeczy. Możemy natomiast liczyć na rozwój indywidulany i zgranie młodych graczy. Ciężka praca, zaangażowanie, głód sukcesów. Hmm, to będzie dopiero początek, ale sztab PR Pistons uznał, że właśnie te elementy trzeba promować. Słusznie.




Droga do chwały

... nie była usłana różami. Poniżej mega klasyk. Mecz nr. 5 Boston - Detroit w Boston Garden. Remis 2:2 w serii. Bolesne zakończenie dla fanów Pistons. Pomaga świadomość, że Pistons byli coraz lepsi. Rok później odprawili Celtics w sześciu i weszli do finałów, gdzie w siedmiu meczach przegrali z Lakers. Potem dwa razy stawali na samym szczycie. A w '87? Dennis Rodman i John Salley byli nieopierzonymi rookies, Isiah nie był tak pewny siebie, a w ataku rządził mistrz izolacji Adrian Dantley. Ale Pistons już byli prawdziwym contenderem. Już byli Bad Boys, choć ten mecz jest jednym z najlepszych przykładów, jak na nich skupiła się krytyka za styl gry wielu zespołów, szczególnie na Wschodzie. Robert Parish powalił Billa Laimbeera dwoma hammer fistami i nawet nie odgwizdano faulu. Prawda jest taka, że Laimbeer mógł prowokować, a Rick Mahorm bezpardonowo przepychać, ale Bulls, Celtics i inni też nie byli święci. A teraz Pippen wyciąga jakieś żenujące żale o brudnych graczach, którzy nie zasłużyli na szacunek. Proszę!! Tak się wtedy grało, a Pistons stali się mistrzami twardej gry. Ale mieli tonę talentu i ekipę zdolną do wzajemnych poświęceń. Tyle!! Zapraszam na mecz.


Sezon ogórkowy

... trwa, więc zapraszam na kolejny klasyk. Mecz nr. 4 z finałów 2004. Mecz, który mógł postawić Pistons w bardzo komfortowej sytuacji lub wyrównać stan rywalizacji z Lakers. Widać gołym okiem, kto prowadzi grę, ale cały czas było blisko. Zespołowa maestria!!