Gorący książe i kolejna wygrana ... na przekór tankowaniu

Pamiętacie jak w zeszłym sezonie III kwarta była największą słabością Tłoków? John Kuester zapewne nie bywał zbyt inspirujący w przerwach. Cóż, to zjawisko, na szczęście należy już do przeszłości. Wczoraj wydawał o się, że w III Pistons już przełamali Cavs, prowadząc 15ma. Nie udało im się dobrze zamknąć kwarty i przed ostatnią byli do przodu 68:61. W czwartej byli w stanie odpowiedzieć na zrywy przeciwnika i pewnie wygrali 87:75 Widać było wyraźną mobilizację, może na skutek udanej pogoni, jaką Cavs przeprowadzili w ostatnim spotkaniu z Tłokami w Cleveland. Jason Maxiell, który od dłuższego czasu jest bardzo pewnym elementem pierwszego składu, zrobił tak i nie był to jego jedyny blok. W III kwarcie, zanim zrobił tak, soczyście zablokował Tristana Thompsona. Wiem jakie Pistons mają potrzeby w środku, ale tak sobie myślę, że Maxiell nie tylko skreślił swoje nazwisko z listy potencjalnych kandydatów do amnestii, ale też nie ławo będzie debiutantowi wygrać z Maxem rywalizację o miejsce w pierwszej piątce. Will Bynum dostał dłuższe minuty z okazji absencji Rodneya Stuckey, który skończył mecz w 6 minucie z kontuzją ścięgna. Will wypadł nieźle, m.i.n przypominając, że umie zrobić tak. A propos dłuższych minut, Austin Daye zagrał prawie 30, często jako SG u boku Brandona Knighta. Zdobył 8 pkt., ale przebywał tak długo na boisku, bo przyzwoicie grał w obronie. Z resztą jak wszyscy Pistons. Greg Monroe ofensywnie jest w dołku, ale zebrał 10 piłek i zaliczył 2 bloki.  Natomiast w ataku Tłoki pracowały na oleju, którego dostarczał Tay Prince (29 pkt, 8 zbiórek, 3 asysty). Knight dołożył 16 pkt., a Maxiell 12.
Tymczasem polecam ciekawy tekst o strategii tankowania, którą Tłoki zdecydowanie mogłyby rozważyć. Jest to bardzo delikatna sytuacja, bo nie chodzi o celowe przegrywanie meczów, lecz o danie szansy na rozwój młodszym zawodnikom. Jak będą wygrywać, zbudują swój potencjał. Jak nie, przynajmniej zdobędą doświadczenie, a Pistons poprawią szanse na wyższy wybór w drafcie. Problem w tym, że jeżeli, jak mówi Lawrence Frank, na czas na boisku trzeba zapracować na treningach i gracze pierwszej piątki faktycznie wywalczyli minuty, zmniejszenie ich wkładu będzie cokolwiek niesprawiedliwe. Dlatego uważam, że młodsi zawodnicy powinni być wprowadzani stopniowo. Austin Daye wrócił do rotacji, choć może bardziej dzięki kontuzji Bena Gordona i Stuckey'a. Jednak dłuższe minuty w kilku kolejnych meczach, być może, pozwolą mu znaleźć stabilizację. Pistons dalej wierzą w Daye'a, więc trzeba nim grać. Wiemy czego się spodziewać po Willu Bynumie i w jego przypadku czas na boisku zapewne posłuży bardziej jako podwyższenie wartości transferowej. Teraz mam nadzieję zobaczyć Vernona Macklina w bardziej odpowiedzialnej roli. Nie chodzi tu o robienie przeglądu potencjału w każdym meczu, ale o optymalne wykorzystanie młodszych graczy, których przyszłość jest na razie tak nieokreślona, jak całej przebudowującej się drużyny z Motown. Skoro raczej nie walczymy o play off, w dłuższej perspektywie możemy tylko zyskać na takim podejściu.

Vernon Macklin wróci za dwa tygodnie ...

... z tarczą. W połowie marca Macklin został odesłany do afiliowanej drużyny D-League Fort Wayne Mad Ants. W debiucie zaliczył 18 pkt., 18 zbiórek, 4 bloki i 3 asysty. W zestawieniu z przeciekami, że nie zraża się brakiem gry i ciężko pracuje na treningach, stworzył się pozytywny obraz Vernona. Jego kolejne występy z Mad Ants tylko wzmocniły to wrażenie. W pięciu meczach zalicza średnio 16.6 pkt., 17.2 zbiórek, 2.4 asysty. Tutaj pełny profil. D-League kończy rozgrywki 7go kwietnia. Lawrence Frank i sztab trenerski Pistons podobno uważnie oglądają nagrania z każdego meczu i są pod wrażeniem. Mam więc nadzieję, że jeszcze zobaczymy Vernona na boisku w bardziej odpowiedzialnej roli. Nie tylko, żeby zaspokoić moją ciekawość, ale żeby realnie pomóc drużynie. Go Mack!! Big Mack ... whatever!!

Dennis Rodman is not OK

Dla Rodmana niedawny powrót na szczyt przy okazji przyjęcia do Hall of Fame, był miłym wyskokiem, który zdarzył się przy okazji zjeżdżania w dół po równi pochyłej. Bynajmniej nie chcę przyjmować moralizatorskiego tonu. W jednym z udzielonych wtedy wywiadów Dennis stwierdził, że kiedyś przestanie ostro imprezować, al eten dzień jeszcze nie nadszedł. Co więcej rzucił trochę światła na czasy, kiedy zdobywał mistrzostwa NBA, zarywając noce i przychodząc na trening ostro wczorajszy. Wiedząc jak zaangażowanym był graczem, budziło to mój niekłamany podziw. Bardziej niepokojące i smutne wydawały się natomiast jego problemy osobiste i sposób w jaki sobie z nimi nie radził. Cóż okazało się, że skłonność do melanży i konieczność wspierania, przynajmniej finasowo, swojej byłej żony, która wychowuje ich dzieci, to za duży ciężar dla Robaka. Zgodnie z materiałem zamieszczonym w LA Times, Rodman poważnie zalega z alimentami, jest w kiepskiej kondycji psychicznej i fizycznej, co oczywiście tylko pogarsza perspektywy wyjścia z materialnego dołka. Na razie uniknął puszki. Na razie ...

Oh, mighty we are

Świetnym podsumowaniem jednopunktowego zwycięstwa z Wizards jest ta wypowiedź Lawrence'a Franka: “It was an ugly, grimy, grindy –  I mean, the first half, the NBA called and they were about to throw us both out of the building,” ;-)) Jeszcze dwa mecze w drodze, na szczęście nie back-to-back. Hej, ale przynajmniej wola walki była niezaprzeczalna, co widać choćby po prysznicu, który Brandon Knight wziął w Gatorade. Rodney Stuckey (24 pkt.) wrócił i przypieczętował zwycięstwo. Greg Monroe zdobył najskromniejsze możliwe double-double, w tym ważną dobitkę w końcówce. Ben Wallace zaliczył put back dunk. Ben Gordon niestety wypadł ze względu na kontuzje, co z kolei utrzyma Willa Bynuma i Austina Daye'a w rotacji.

Podsumowanie weekendu

Nie będę ściemniał i wyznam wprost, że przez ostatnie kilka dni żyłem raczej NCAA i eliminacjami do Final Four, co oczywiście zaprocentuje, gdy będę wam przybliżał sylwetki potencjalnych kandydatów do wybory w drafcie. Zdaje się, że Pistons też już na to liczą, bo kiepska passa trwa. Po długiej podróży na Zachód i kilku minimalnych przegranych, Tłoki wróciły na jeden mecz do siebie, żeby zmierzyć się z Heat. Nie było to tak zacięte spotkanie jak ostatnie, w którym Austin Daye wyskoczył jak królik z kapelusza zdobywając 28 pkt. W piątek Daye pojawił się na boisku na 8 minut i zdobył 6 pkt., co w kontekście jego kiepskiej sytuacji, powinien traktować jako sukces. Pistons, poza jednym runem w III kwarcie, nie byli jednak wyzwaniem dla Heat. Frontcourt zagrał gorzej niż przeciętnie, może z wyjątkiem Jonasa Jerebko, który zawsze daje z siebie wszystko i po niepewnym początku sezonu, jest coraz istotniejszym elementem układanki. Ładnie zaprezentował się Brandon Knight (18 pkt., 50% z gry, 4/4 za 3). Niestety reszta drużyny za nim nie nadążyła. Dzień później rozpoczęła się kolejna podróż, tym razem na Wschód. Z Knicks ciężar w ofensywie przejął Ben Gordon, a Greg Monroe dał z siebie trochę więcej. Nie uchroniło to nas jednak przed kolejną porażką i przykrymi dla oka oznakami rezygnacji i zmęczenia. Rodneya Stuckey dalej leczy kontuzję stopy, a Will Bynum złapał jakiegoś wirusa i nie zagrał w NY. Trudno. Tymczasem poznaliśmy już dwie pary finałowe, które zmierzą się za tydzień w Nowym Orleanie, w walce o wielki finał NCAA. Może wśród nich są przyszłe gwiazdy Pistons...

P.S.
Byłbym zapomniał,  tak jak Daye wyskoczył w piątek z Heat, tak w sobotę zobaczyliśmy na boisku Charliego V. Próba podobna, bo tylko 6 minut. Ciekawe czy możemy liczyć na więcej.

Wszystkich, kórzy szukają wrażeń z ostatnich meczów odsyłam trzy posty w dół. Podróż trwa!!

Koniec wycieczki. Jak można było przegrać w Denver!! Ben Gordon rzucił 45 pkt. i wyrównał rekord skuteczności za trzy Latrella Spewella - 9 na 9. Zapraszam w dół po refleksje.

A my sobie po cichutku ...

Wczoraj zamknęło się okno transferowe. Dwight Howard zostaje w Orlando i rezygnuje z realizacji opcji wcześniejszego odejścia po sezonie. Lakesr pozyskali Ramona Sessionsa, a Will Bynum wciąż jest graczem Pistons. Oddali też weterana i pięciokrotnego mistrza NBA Dereka Fishera do Rockets za Jordana Hilla. Do Rakiet dołączy też z Portland weteran Marcus Camby. Blazers dokonali prawdziwego przewrotu zwalniając coacha Nate'a McMillana i oddając Geralda Wallace'a do NJ Nets w zamian za Memo Okura, Shawme Willimsa i pick w pierwszej rundzie draftu, który jest chroniony tylko w ramach 3 pierwszych wyborów. LA Clippers wzmocnili się SG Nickiem Youngiem z Wizards, którzy z kolei dokonali niespodziewanej i szokującej wymiany z Nuggets - JaVale McGee za Nene!! Warriors puścili dalej Stephena Jacksona, który po latach wraca do San Antonio Spurs za Ryśka Jeffersona. Podsumowanie gorącego zamknięcia okna transferowego tutaj.
Tymczasem w Motown cisza. Podobno Tay Prince, Rodney Stuckey i Austin Daye budzili zainteresowanie innych drużyn, ale do niczego nie doszło. Nie dziwi mnie to, bo dwaj pierwsi są potrzebni Pistons, a nie ma presji żeby oddawać Daye'a. Poza tym Pistons nie mają mocnych kart przetargowych w ewentualnych wymianach. Niniejszym mamy rekordową przerwą od ostatniej wymiany. Sugestywne odwzorowanie tego stanu rzeczy znajdziecie tutaj.

March Madness contest

NBA, enbiejem, ale trwa już March Madness i dzisiaj zaczyna się walka o mistrzostwo NCAA. Brandon Knight i Greg Monroe wypełnili swoje drabinki typując zwycięzców. Przegrany będzie musiał nosić koszulkę Hoyas lub Wildcats. Nie wiem co w przypadku, gdy żadna z tych drużyn nie wejdzie do finału. Pewnie podliczą prawidłowo wytypowane zwycięstwa w rundach. Cóż, Greg chyba wytypował zbyt emocjonalnie i już na początku kwietnia będziemy go mogli oglądać w koszulce Kentucky. Brandon Knight miał łatwo, bo Wildcats są głównymi faworytami. Ale to jest NCAA Championship Tournament. Tu nie ma słabych i nic nie jest pewne.

Wuj Mat z podróży

A ta podróż nie zaczęła się dobrze. Pistons ulegli Jazz 90:105 na ich parkiecie, gdzie nie wygrali od 2002. Wynik nie odzwierciedla dobrze przebiegu wydarzeń. Mecz był bardzo wyrównany, a Jazz zdobyli przewagę na 1.5 minuty do końca i jeszcze nazbierali dodatkowe oczka w końcówce. Nie rozgrzesza to Tłoków, które zatarły się w ostatnich minutach. Nikt i nic nie mogło znaleźć drogi do kosza. Jednak jest nadzieją, że przy kilku korektach uda nam się przywieźć jakieś zwycięstwa z tej długiej podróży. Jak nie, zawsze mamy draft ... ;-) Rodney Stuckey znów był liderem - 29 pkt. (10/17), 7 asyst, 4 zbiórki, 2 asysty. Trafia, czy nie, Stuckey znajduje sposób na bycie pierwszoplanową postacią na boisku. Jason Maxiell pokochał swój jumper i ten odwzajemnia uczucie, kończąc lot błogim słiszzz. Max założył jeszcze 3 czapy, ale nie zasłużył się na desce - tylko 4 zbiórki. To samo można powiedzieć o Gregu Monroe, który zebrał marne 5 piłek, a Pistons przegrali walkę na deskach 29:38. Ben Gordon na tyle dobrze znalazł się w roli punktującego zmiennika, że w drugiej połowie w zasadzie zastąpił niewidocznego Brandona Knighta. Niestety w końcówce stracił skuteczność. Poprawić co się da i w drogę. W środę Sacramento, czyli kolejna odsłona rywalizacji Monroe vs. Cousins.
***
UPADTE 1: Sacramento już  za nami, a wraz z nim pierwsze zwycięstwo w tej podróży. Przez półtorej kwarty Kings dominowali w ofensywie, ale potem Tłoki się rozkręciły i ruszyły pełną parą, jak niegdyś przemysł motoryzacyjny w Detroit. Kolejnym, widocznym elementem rozwoju drużyny jest wiara we własne umiejętności. Lawrence Frank pokazał im co mają robić, żeby wygrywać i robi to na bieżąco w każdym meczu. Drużyna nabrała zaufania do niego i wiary we własne umiejętności. Wczoraj po oddaniu ponad 30 punktów w pierwszej kwarcie, Pistons poprawili defensywę i zaczęli w pełni korzystać z faktu, że Kings nie potrafili tego dokonać po swojej stronie parkietu. Greg Monroe zrewanżował się Demarcusowi Cousinsowi za ostatni mecz, zdobywając 32 pkt. (15/20), czym wyrównał swój rekord. Zebrał też 11 piłek. Greg na pewno był zmobilizowany - trafiał z 5-6 metrów, atakował po koźle i dobijał na atakowanej desce. Jednak tytuł króla strzelców tego meczu przypadł Rodneyowi Stuckey (dżizas, jak to się odmienia - Rodneyowi, Rodneymu ...), który zdobył 35 pkt. (10/18) + 6 asyst i 5 zbiórek. Stuckey trafił 4 trójki w trzeciej kwarcie (w tym 3 pod rząd), w której Pistons zdobyli 40 pkt.!! Jeżeli myślicie, że to koniec fajerwerków w ofensywie, to się mylicie, bo Tay Prince zanotował 28 pkt. (12/20) i 7 asyst. Już w kolejnym meczu robią z Brandonem Knightem (10 pkt, 11 asyst) taką akcję Pojutrze Suns, którzy mogą być zmęczeni jutrzejszym meczem z Clippers. Monroe vs Gortat.
UPDATE 2: Rywalizacja Monroe z Gortatem nie zdominowała tego pojedynku. Dobrze gra backcourt Pistons, a Jason Maxiell zrobił tak. Jednak Pistons nie potrafili wybronić w końcówce ani skutecznie odpowiedzieć na atak Słońc, a ofensywnie nie byli tak mocni jak z Kings. W takim momencie trzeba się odwołać do obrony. Niestety zabrakło koniecznych stapsów.
UPDATE 3: Heart breaking loss ... Nie było pięknie, ale było dobrze przez większość meczu. Tym razem frontcourt wziął na siebie ciężar gry. Monroe był niezastąpiony w ofensywie (23 pkt.) i na desce (15 zbiórek). Prince trafiał przez większość meczu, niestety nie w końcówce, a Jerebko był po prostu niesamowity - instant hustle - zbiórki, sporne, podwojenia i trzy haki w biegu. Niestety Pistons nie mają Chrisa Paula. O ile Monroe i Jerebko ładnie odpowiedzieli w dogrywce, kiedy wydawało się, że CP3 już pozamiatał, Pistons nie dali rady odciąć Paula od piłki i powstrzymać aktywności Clips na atakowanej desce. Szkoda, tym bardziej, że to ostatnie udawało się przez większość meczu. Moim zdaniem, klasyczny przykład dobrego zespołowego wysiłku, ale za mało talentu i doświadczenia, żeby wykończyć mecz w końcówce. Trzeba też głośno powiedzieć, że o ile wysiłek był może zespołowy, to wkład na pewno nie był równy. Gordon-Knight-Stuckey zagrali fatalny mecz w ofensywie. Gordon za wszelką cenę powinien unikać rozgrywanai, bo robi stratę za stratą. Stuckey jest poniekąd usprawiedliwiony, bo nabawił się kontuzji stopy w meczu z Kings. Szkoda, bo chciałoby się zobaczyć jak sprawdzi się przeciwko obwodowi Clips będąc w pełni sił. A Knight to przecież jeszcze dziecko ;-))
UPDATE 4: Denver Nuggets to jedna z moich ulubionych drużyn. Zawsze lubiłem drużyny George'a Karla. Dwie równe piątki, mnóstwo młodych ciekawych zawodników, a wśród nich zadebiutował wczoraj, obśmiewany przez Shaqa, JaVale McGee. Zadebiutował i ostatecznie stał się katem Pistons. Ale po kolei. Tłoki miały 3 dni przerwy, najpierw wygrzewając się z słońcu LA, a następnie aklimatyzując się w górach Colorado. Aklimatyzacja chyba nie została dokończona, bo w pierwszej kwarcie dali sobie rzucić 40 pkt., sami zdobywając ... 18. W drugiej Ben Gordon, który wyszedł w pierwszej piątce za kontuzjowanego Rodneya Stuckey, rzucił 21 pkt. W trzeciej dodał 17, a w czwartej dobrze odgrywał, kiedy obrona była skierowana przeciwko niemu. W chaotycznej, obfitującej w efektowne zagrania walce, Pistons udało się zacieśnić defensywę i mecz był wyrównany. Poniżej minuty do końca prowadzili 115:111. Tay Prince spudłował trójkę ze skrzydła. Na 8 sekund do końca, przy stanie 115:112, Nuggets mieli piłkę z boku i Arron Afflalo wykonał zwód, po czym ściął na kosz. Pistons powinni odpuścić i pozwolić mu trafić. Mieliby punkt przewagi i piłkę na 5 sekund do końca. Niestety Gordon faulował, czym wysłał Afflalo na linię po and one. Oto co Ben miał do powiedzenia na temat tej sytuacji: "The plan was to foul after two seconds went off the clock. I think we had a chance to foul before Afflalo actually got the ball. After he got the ball I was thinking to let him go but then I hear everybody screaming 'foul, foul, foul!' I should have stuck with my instincts and wrapped him up so he couldn't finish."Afflalo spudłował osobisty i wtedy wydarzyło się kolejne nieszczęście. Greg Monroe nie zastawił JaVale McGee, a ten wsadem dobił niecelny rzut. W ostatniej akcji Gordon miał jeszcze szansę, ale minimalnie chybił. Game over!! Gordon zdobył 45 pkt. i wyrównał rekord skuteczności trójek, należący od 2003 roku do  Latrella Sprewella - 9 na 9. Szkoda, że przez głupie błędy wszystko skończyło się tak niefortunnie. Z resztą można to powiedzieć o całej wyprawie. W każdym przegranym meczu Pistons mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki i nie byli w stanie po nie sięgnąć. Z flirtu z play off wracamy do loterii. Ogólnie wyjdzie im to chyba na zdrowie. Drużyna robi postępy, a szanse w drafcie rosną. Złość jednak jest ... sportowa złość.

Having fun

Roy Rogers i Greg Monroe najwyraźniej dobrze się bawią. Bawiąc uczyć, ucząc bawić ... w końcu Tłoki to bardzo młoda drużyna ;-)) Btw., dobrze, że kamera dyskretnie oddala się kiedy Roy rzuca Gregowi wyzwanie w rywalizacji o bardziej dynamiczny oburęczny dunk. Kocham Grega, ale wiem, że jest wielkim żelkiem, a jego gra toczy się pod obręczą. Natomiast Roy Rogers ma ... dopiero 38 lat. Wygląda na 48, ale może nie powinienem go skreślać.

Podsumowanie weekendu

Czyżbyśmy mieli uiec z loterii draftowej - fantowej? Nie tak szybko!! Ale wygrane wygrana z Hawks 86:85, po dramatycznym zwycięstwie nad Lakers i przypieczętowanie tego zdecydowanym pokonaniem Raptors 105:86 stwarza wrażenie, że Pistons idą po swoje, przynajmniej na parkiecie The Palace. Pomijając osiągnięcia indywidualne, trzeba docenić intensywność w grze. To się nazywa sense of urgency i na pewno się przyda. Po dość lekkim okresie, Tłoki wyruszają w trasę, gdzie będzie tylko trudniej i zmęczenie da znać o sobie. Tymczasem garść wrażeń:
  • Po świetnym meczu backcourt, a szczególnie Rodneya Stuckey, przeciwko Lakers, z Hawks  cały frontcourt Tłoków po prostu dominował. Prowodyrem tej dominacji był Jason Maxiell, który zdobył rekordowe w tym sezonie 19 pkt. i zebrał 12 piłek. Hawks zostawiali go niepilnowanego na dystansie, a on trafiał i nie przestawał nawet gdy obrońcy skupili na nim większą uwagę - 9/11 z gry!! Prince, który trafił decydujące punkty po izolacji i Monroe byli tylko trochę mniej skuteczni.Stuckey ładnie rozprowadzał akcje i nie forsował rzutu, zaliczając dobry mecz bez dużej zdobyczy punktowej
  • Dla odmiany przeciwko Raptors to backcourt był siłą napędową w ofensywie. Stuckey rzucił 20 oczek, a Brandon Knight przerwał suszę zdobywając 19. Obaj świetnie znajdowali partnerów - odpowiednio 8 i 7 asyst. 
And  that's all she wrote ... Now hit the road Jack!! Jazz, Kings, Suns, Clippers - na szczęście każdy mecz z jednodniową przerwą. W niedzielę z Clips o 21.30 polskiego czasu!! Jedna z nielicznych okazji do obejrzenia Pistons na żywo, bez zarywania nocy i przeciwko bardzo dobrej drużynie. Potem, wciąż w drodze, ale 2 dni przerwy i dopiero w środę do Denver. Następnie powrót do domu na mecz z Heat i znowu w drogę, tym razem na Wschód.

P.S.
Pistons odesłali Vernona Macklina do D-League. Nie mam z tym problemu. Pozna nowych kolegów, podziała w kolektywie, a co najważniejsze, pogra trochę w koszykówkę. Na jego miejsce wskoczył nasz as Charlie V., który zaliczył 3:20 minut z Raptors - najpierw powoli, jak żółw ociężale ...

Joe D przemówił ...

... i jak zwykle nie powiedział za wiele. Nie przeszkadza mi to. Bo niby co ma mówić. Jak jest każdy widzi, a na wycieczki personalne nie może się udać, nawet jakby chciał. Wszystko to już wiemy: rozwijamy młodych, staramy się uzyskać 100% z tego co mamy, szukamy tylko takich inwestycji, które będą przyszłościowe + kilka aluzji do trudnej sytuacji osobistej. Jak ktoś, tak jak ja, jest fanem stylu Joe D pt. "powoli do przodu", polecam tu. Szkoda, że nie ma audio, bo możliwość obcowania z jego kojącym, luizjańskim głosem, to już absolutny hit. Serio!!

CV 31 powraca

Charlie Villanueva zapowiada, że jest gotowy do gry i liczy dzisiaj na występ przeciwko Hawks. Jak konstatuje Vince Ellis z Detroit Free Press, nie jest powiedziane, że Villanueva znajdzie sobie miejsce w rotacji. Lawrence Frank gra wąskim składem, gdzie każdy ma ściśle określone role. Granie większą liczbą zawodników prowadziło do rozluźnienia egzekwowaniu taktyki i wybijało drużynę z rytmu. Dlatego wartościowi skądinąd gracze, jak Will Bynum rzadko kiedy pojawiają się na boisku. Niby frontcourt Pistons jest słabo obsadzony, ale podkoszowy rookie Vernon Macklin dostaje najwyżej 1-2 minuty na koniec rozstrzygniętego już meczu. Przynajmniej podobno ciężko pracuje i nie traci koncentracji. Czy CV 31 ciężko pracuje? Tego nie wiem. Wiem, że słabo gra w obronie, a tego na pewno Frank nie będzie tolerował, zwłaszcza ze strony kogoś, kto dopiero chce włączyć się do rotacji. Z drugiej strony, Pistons miewają spore problemy ze zdobywaniem punktów i wysoki, który umie trafiać z dystansu mógłby się przydać. Chciałbym zobaczyć Villanuevę na boisku, żeby ocenić, czy może się odbić i uciec z miejsca pierwszego kandydata do amnestii.

Kobe zmienia maski, Pistons idą po swoje

Właściciel Tłoków Tom Gores był świadkiem wielkiego wieczoru w The Palace. Na początku transmisji realizator pokazał migawki z finałów 2004, ale obecnie, ze względu na dysproporcję w potencjale, mecze obu drużyn nie są już spotkaniami na szczycie. Najwięcej podtekstów było związanych z powrotem Johna Kuestera do The Palace, w roli asystenta trenera Lakers Mike'a Browna. Kilku graczy wypowiedziało się pozytywnie o Kuesterze podkreślając, że nie chowają urazy. Coach odpowiedział w podobnym tonie.  I niech tak zostanie, a wspomnienia o fatalnym sezonie 2010/11 niech powoli blakną w zakamarkach pamięci. Sam mecz był to wydarzeniem, bo Pistons udało się pokonać jedną z najlepszych drużyn w lidze. I to w przekonującym stylu. Nie zdominowali rywali, ale waleczność i intensywność w obronie, pozwoliły im zniwelować przewagi Jeziorowców. A, i Rodney Stuckey (34 pkt. 13/20) był  dla Pistons tym kim nawet Kobe ... no darujmy sobie, po prostu grał świetnie. Po raz kolejny posypuję głowę popiołem za to, że przed sezonem widziałem w nim więcej problemów dla rozwoju drużyny, niż korzyści. Wychodzi na to, że Stuckey znalazł się w sytuacji, w której może rozwinąć skrzydła. Po raz kolejny mogliśmy obserwować jak dobrze atakuje nieustawioną defensywę, często lądując jeszcze na linii po and one. W ataku pozycyjnym pozostaje w ciągłym ruchu, a z kozła ładnie łączy swoje firmowe dynamiczne wejścia z rzutem z półdystansu. W obronie, na zmianę z Tayem Princem, bardzo utrudnili życie Kobe'mu. Bryant swojej niskiej skuteczności nie może przypisać masce, w której gra od All Star, kiedy to Dwayne Wade bez pardonu złamał mu nos. Kobe miał już wielkie mecze w masce. Wczoraj próbował przynajmniej dwóch, ale w żadnej nie wyglądał lepiej niż Stuckey;-)) Swoją drogą jego, Ripa Hamiltona i inne maski robi ktoś z Michigan, więc może ... Kobe trafił jednak kluczowy rzut, przedłużając mecz o dogrywkę. Wcześniej Stuckey trafił trójkę ze skrzydła. W dogrywce było cios za cios, aż Pistons udało się wybronić dwie akcje z rzędu, a Stuckey wykończył Lakers w ofensywie. Poniżej kilka dodatkowych obserwacji:
  • Stuckey dostał pomoc od Bena Gordona (15 pkt.), ale reszta drużyny była mało skuteczna. Bardzo podoba mi się pomysł Lawrence'a franka, żeby Gordon grał głównie z Benem Wallacem, Jonasem Jerebko, Damienem Wilkinsem. W ten sposób defensywni zmiennicy Pistons dostają zastrzyk ofensywy.
  • Andrew Bynum (30 pkt, 14 zbiórek) był nie do zatrzymania, a Pau Gasol (20,10 i 6 asyst) bardzo trudny do zatrzymania.Obaj świetnie współpracowali. Gasol trafiła z dystansu i dogrywał do środka, gdzie Bynum siał spustoszenie.
  • Greg Monroe miał ogromne kłopoty z wysokimi Lakers i kilka razy nawet niepotrzebnie udziwniał rzut spodziewając się bloku, czym jeszcze pogorszył swoją fatalną skuteczność (1/10). Natomiast zebrał 15 piłek.
  • Ben Wallace jest naszym najlepszym wysokim obrońcą. Kropka. Wczoraj to on był na boisku z końcówce, kiedy ważyły się losy meczu.
  • Jason Maxiell poza tym, że jest silny jak tur, coraz pewniej czuje się na półdystansie. Wczoraj (10 pkt., 10 zbiórek)
 Na koniec crossover RS na KB24. Iverson by się nie powstydził, i to wszesny Iverson!!




P.S.
Lakers są ponoć zainteresowani sprowadzeniem Willa Bynuma.Wczoraj znów nie zobaczyliśmy Willa na boisku. Chciałbym, żebyśmy go sprzedali i żeby miał szansę pokazać się w mniej zatłoczonym backcourt.

Oddajmy niedźwiedziowi co królewskie

W obliczu takiej, a nie innej zdolności Pistons do odnoszenia zwycięstw, już dawno postanowiłem zrezygnować z relacjonowania każdego meczu.W sobotę długo nie zanosiło się na porażkę z Grizzlies na wyjeździe, mimo wielu strat ze strony Tłoków. Jednak koniec końców, Misie przycisnęły i od połowy czwartej kwarty wynik zaczął nam odjeżdżać. Piszę o tym głównie, żeby podkreślić, że marzę o tym, żeby Pistons byli taką drużyną jak Grizzlies - grającą twardo, zespołowo, zdolną do intensywnej presji w obronie, z dobrymi graczami zadaniowymi, którzy regularnie robią hustle plays - tak Dante Cunningham, o tobie mówię, choć nie jesteś jedynym hustlerem w Memphis.

The Malice at the Palace

Portal Grantland opublikował, złożoną z wywiadów, historię niesławnej rozróby w The Palace podczas meczu z Pacers 19 listopada 2004. Polecam. Z niewielu zabawnych momentów, dobra refleksja prezentera Pistons George'a Blaha - siedział obok Billa Laimbeera, który w ogóle nie zdawał się poruszony całą sytuacją. Pytanie Rona Artesta do Srephena Jacksona, już po wszystkim, czy myśli, że będą mieli kłopoty ... bezcenne. Przypominając, jak źle to wtedy wyglądało, trzeba podkreślić pozytywną postawę Rasheeda Wallace'a. rekordowa ilość technicznych, nie panowanie nad emocjami, bezmyślne pyskowanie sędziom, OK. Ale, o ile Wallace zawsze chciał podkreślić swoje zdanie na boisku, nie był agresywny w stosunku do graczy i jak przyszło co do czego odegrywał nawet rolę peacemakera. Niestety bezskutecznie.

Gdzie jesteśmy?

Ano, gdzieś pomiędzy. Właściwie wszystko zgodnie z planem. Pistons przegrali, sromotnie przegrali, z Sixers 29ma, rzucając dumne 68 pkt. w meczu. Wyglądali jakby jeszcze świętowali All Star weekend. Następnie obudzili się, żeby zdominować najsłabszą drużynę ligi Charlotte Bobcats. Co z tego wynika? Absolutnie nic. Nawet bym o ty nie pisał, gdyby nie to, że w tym drugim meczu Greg Monroe zebrał 20 piłek zaliczając 19te double-double. Kolejny dzień w pracy, nie? Teraz wyjazd do Memphis, a następnie Lakers i Hawks u siebie.
Tymczasem krążą ploty o tym, że Celtics chcą przehandlować Rondo. Brandon Knight + pick w tegorocznym drafcie za Rondo? Tak tylko pomyślałem. Tymczasem Brandon radzi sobie coraz lepiej, czyli zdecydowanie ograniczył straty, nie tracąc swoich dotychczasowych atutów. Będą z niego ludzie. Cze-ka-my, cze-ka-my...